Biały miś pojawił się już w dwudziestoleciu międzywojennym. Od tamtej pory był symbolem Zakopanego, ale w późniejszych latach można go było spotkać w różnych miastach Polski. Dla fotografów był sposobem na przyciągnięcie klientów i słusznie, bo każdy chciał zrobić sobie z nim zdjęcie.
O historii misia można wiele dowiedzieć się ze strony Oficyna Wydawnicza Oryginały, a więcej fotografii z różnych zakątków kraju możemy znaleźć na stronie Foto z misiem.
W Krośnie pomysłodawcą atrakcji był znany fotograf z Korczyny, ale rodzina nie chce zdradzać jego nazwiska. – W ten sposób zarabiał. Przed wojną jego ojciec również był fotografem. W tym zawodzie wykształcił się też jego brat – mówi bliska krewna. Teraz już nikt z rodziny nie kontynuuje fotograficznej tradycji.
Strój białego niedźwiedzia był własnością fotografa. Przywiózł go do Krosna z Zakopanego. - To były dwa kostiumy. Pierwszy został wykonany z oryginalnej owczej skóry, ale był trudny do czyszczenia i bardzo szybko się zniszczył. Drugi kostium był sztuczny. Oba wyglądały tak samo.
Za misia przebierali się różni ludzie. – Jeśli ktoś ze znajomych fotografa nie miał pracy, to przebierał się za ten kostium. Wiele osób odgrywało tę rolę.
Fotograf pojawiał się z misiem nie tylko na ulicach Krosna, ale również Rymanowa czy Iwonicza w sezonie wakacyjnym. – Chodzili we dwoje i proponowali zdjęcia, które były robione, jak na tamte czasy, najwyższej klasy aparatem. Fotograf brał od klientów adresy i później wysyłał im fotografie pocztą. Nigdy się nie pomylił. Zawsze zapamiętywał, komu jakie zdjęcie ma wysłać.
Korczyński fotograf dorabiał w ten sposób przez kilka lat. Były to lata 70. XX wieku. Później aparaty stały się bardziej dostępne dla zwykłych ludzi i przez to atrakcja przestała być potrzebna. Nie wiadomo, co stało się z kostiumem, ale przetrwały zdjęcia i wspomnienia osób, które znały fotografa i misia.
- Nieraz widziałem, jak robiły sobie z nim zdjęcia nie tylko dzieci, ale również dorośli – wspomina krośnianin Stanisław Hejnar. – Za tego misia przebierały się różne osoby. Jego i fotografa można było spotkać w najbardziej uczęszczanych miejscach Krosna: na wałach, w ogródku jordanowskim czy koło parku na Zawodziu.
Wspomnienie z misiem ma również nauczyciel Adam Moskal, o którym pisaliśmy tutaj. - Koło wejścia do kapucynów wciąż jest żywopłot z tamtych lat, przed którym w niedzielę po mszy zjawiali się dwaj panowie: fotograf i mężczyzna w przebraniu niedźwiedzia. Była to atrakcja dla rodziców z dziećmi. Sam mam gdzieś fotografię, jak miś trzyma mnie małego na rękach – opowiadał nam pan Adam.
Fotografa i misia pamięta również Andrzej Nowakiewicz. Ale zaznacza, że taką atrakcją trudnił się nie tylko korczyński fotograf. - Wcześniej był inny pan, który w latach 50. i 60. również chodził z towarzyszem przebranym za misia, przede wszystkim po dzisiejszym ogródku jordanowskim. Misiu zaczepiał przechodniów i kto chciał, to robił sobie z nim zdjęcia.
Dziś już nawet misia nie ma..
Ja też spotkałam tego misia w latach 90-tych w okolicach zamku Kamieniec. Mieliśmy swój aparat, misio był mocno pijany i chciał 10 zł za pozowanie...
W latach dziewięćdziesiątych spotkałem misia na zamku Kamieniec.
Nie spotkałem osobiście ale widziałem może ze dwa razy czyjeś zdjęcia z tym misiem i on faktycznie bardziej pasuje do horroru.
Mam zdjęcie z tym misiem i było to ok. 1983 r. Więc nie tylko "były to lata 70."
Wspaniale napisany reportaż