Kto powinien sprzątać Wisłok?

W sobotę (11.04) odbyła się dziewiąta akcja sprzątania Wisłoka. W korycie rzeki kilkunastu mieszkańców Krosna po raz kolejny zebrało kilkadziesiąt worów śmieci. Kogo wyręczyli?

Tomasz Tatrzański od kilku lat, dwa razy w roku, organizuje "Sprzątanie Wisłoka". Skrzykuje grupę kilku, kilkunastu zapaleńców i wspólnie przeczesują koryto rzeki, wydobywając z niego sterty śmieci. W ciągu dziewięciu edycji akcji nazbierało się ich już ponad 350 worów (zapełnionych przede wszystkim plastikiem, szkłem i papierem występującymi pod wszelkimi postaciami) oraz kilka przyczep (lądowały na nich opony, meble oraz inne odpady wielkogabarytowe). Tylko podczas ostatniej akcji (sobota, 11.04) 16-osobowa ekipa wypełniła "standardowymi" śmieciami 50 worków. Wśród znalezisk niezwykłych były: nocnik, koszyk sklepowy i walizka. Przy okazji odkryto także zamaskowaną rurę z nielegalnym ściekiem.

Tomasz Tatrzański - to on w 2011 roku zainicjował akcję "Sprzątanie Wisłoka"

Tatrzański postanowił sprzątać Wisłok, bo nie mógł dłużej znieść ponurego widoku jego koryta: dryfujących na powierzchni wody plastików, łachmanów rozwieszonych na gałęziach drzew i zarośli, czy papieru i worków, które wirowały między wałami. Oraz dlatego, że zdał sobie sprawę z faktu, że nikt inny sprzątać rzeki nie zamierza. A kto powinien oczyścić ją z syfu?

- Prawo mówi - tłumaczy Krzysztof Smerecki, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM w Krośnie - że bez względu na pochodzenie śmieci, sprząta je ten, do kogo należy teren. Administratorem koryta Wisłoka, od wału do wału oraz ewentualnie pasa rzecznego do niego przyległego, jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie.

Administratorem koryta Wisłoka jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie

Naczelnik dodaje, że mimo braku obowiązku, jesienią zeszłego roku Miasto zorganizowało własną akcję sprzątania Wisłoka i ochotniczą siłą 60 par wędkarskich rąk zebrało ponad tonę śmieci. Zapowiada, że akcja będzie powtórzona także tej jesieni.

W Krakowie z pytaniem o sprzątanie rzeki odsyłają do Rzeszowa, do Zarządu Zlewni Wisłoki i Wisłoka.

Sami mogą tylko powiedzieć (przemawiają ustami Grażyny Polańskiej z Wydziału Utrzymania Wód), że owszem - są administratorem terenu, ale ten teren jest przecież ogólnodostępny i śmieci wyrzucić może tam każdy. Niekoniecznie w Krośnie, bo woda potrafi przenieść chociażby taki plastik na duże odległości (nie mówiąc już o takiej powodzi, która zbiera śmieci z całego zalanego terenu). Poza tym, Zarząd ma za mało ludzi i tyleż samo pieniędzy, aby mógł regularne dbać o czystość koryta rzeki. No i jest też gmina, która za rzekę też powinna się czuć odpowiedzialna! A co do akcji pana Tatrzańskiego, to są mu wdzięczni: dobrze, że są tacy ludzie!

Pracownicy krakowskiego zarządu twierdzą, że skoro nie wyrzucali nad Wisłokiem śmieci, to i sprzątać ich nie zamierzają

- Tak, sprzątamy Wisłok ze śmieci - zapewnia Zbigniew Sokół, kierownik Zarządu Zlewni Wisłoki i Wisłoka w Rzeszowie. - Kiedy ostatnio? Tam, gdzie trzeba, tam się sprząta. Ale - zastrzega - proszę pamiętać, że sprzątanie śmieci komunalnych to obowiązek władz miejscowych. No tak, komunalnych, czyli butelek, worków, itd. No bo, wie pan, nikt z zarządu nie chodzi przecież nad rzekę i nie wyrzuca tam śmieci. Mamy dwóch konserwatorów i oni sprzątają śmieci "naturalne", na przykład gałęzie i konary. Bo nie może być tak, że mieszkańcy sobie śmiecą, a my to za nich posprzątamy. Gmina twierdzi, że to nasz obowiązek? To niech sobie prawo wodne poczyta!

Czytam: ustawa "Prawo wodne" z 2011 roku nie wskazuje wprost, kto powinien posprzątać butelki czy plastik. Mówi jednak o dbałości o utrzymanie dobrego stanu ekologicznego wód i o tym, że ta dbałość to obowiązek ich właściciela.

W czasie, gdy urzędy nie potrafią ustalić, kto powinien sprzątać rzekę, mieszkańcy wyławiają z niej kolejne wory śmieci

Naczelnik Smerecki śmieje się do słuchawki. Sugestia kierownika Sokoła, co do tego, kto zgodnie z prawem powinien rzekę sprzątać, chyba go rozbawiła. - Powtarzam - mówi - sprząta ten, do kogo należy teren. Gdybyśmy podchodzili do sprawy tak, jak pan kierownik, to Gmina Krosno nie sprzątałaby śmieci, które pozostawiają w mieście osoby z innych gmin.

Nie ma więc mowy: za pieniądze Gminy Krosno koryto Wisłoka sprzątane nie będzie!

- Chwała panu Tatrzańskiemu za to, co robi - podsumowuje naczelnik Smerecki. - Za to, że zbiera entuzjastów, takich jak on, i wspólnie posprzątają te kilkadziesiąt worów rocznie. To jest zysk dla środowiska i my go w tym wspieramy: dostarczamy mu worki, a pełne odbieramy. Współpracuje z nim także na takiej zasadzie, że zgłasza do nas wszelkiego rodzaju niezgodności nad rzeką.

Czyli: gdyby nie Tomasz Tatrzański, Wisłok byłby wysypiskiem!

Za swoją działalność Tomasz Tatrzański dostał nawet kiedyś podziękowania od Prezydenta Krosna. Prezydent napisał w mailu: "Szanowny Panie, bardzo dziękuję za aktywne działanie na rzecz czystego środowiska i za przesłane uwagi, sugestie, które przysłużą się, mam nadzieję, poprawie obecnego stanu rzeczy. Proszę przekazać moje podziękowania wszystkim uczestnikom akcji".

Urzędnicy doceniają to, że Tomasz Tatrzański bierze sprawy w swoje ręce. - Dobrze, że są tacy ludzie! - mówią

Ale teraz obywatel Tatrzański rozczaruje i krakowski zarząd, i krośnieński magistrat: - Mnie się wcale nie uśmiecha całe życie sprzątać Wisłok.

Podpowiada, aby urzędy przyglądnęły się przypadkowi z Dolnego Śląska, gdzie gmina wiejska Świdnica i tamtejszy regionalny zarząd dogadują się w sprawie nie tylko sprzątania, ale i koszenia terenów nad Bystrzycą.

Zachwyciłaby go także informacja o tym, że do utrzymania czystości w korycie Wisłoka zatrudniono na stałe dwie osoby, bo w ciągu roku zrobiłyby one znacznie więcej niż kilkanaście osób podczas dwóch akcji. Tylko kto te dwie osoby miałby zatrudnić?

W sumie jest jeszcze jedno, chyba najprostsze rozwiązanie: można nie śmiecić.

ZOBACZ TEŻ W ARCHIWUM PORTALU
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)