Śmieci nad Wisłokiem przeszkadzają tylko im?

- Nad Wisłokiem są miejsca, które ciągle można uznać za rezerwat - twierdzi Tomasz Tatrzański, inicjator akcji "Czysty Wisłok" - tylko nie widać ich spod śmieci. Właśnie zakończyła się kolejna akcja sprzątania płynącej przez Krosno rzeki (20.10). Boli jednak to, że widok zaśmieconych brzegów przeszkadza tak niewielu osobom. Tym razem do pomocy zgłosiło się zaledwie kilka osób. - I tak się cieszę, mógł nie przyjść nikt - podkreśla Tatrzański.
W akcji sprzątania Wisłoka w minioną sobotę (20.10) wzięło udział tylko sześć osób

Tomasz Tatrzański to mieszkaniec Krosna, z wykształcenia leśnik, miłośnik przyrody. Mieszka niedaleko Wisłoka, często chodzi lub biega nad rzeką. Przyjemność obcowania z naturą psują mu jednak naniesione przez wysoką wodę, ale też podrzucone przez ludzi śmieci.

- Przestałem tam nawet łowić ryby. To już nie jest przyjemność wyjść nad rzekę zawaloną śmieciami i jeszcze zniszczoną przez meliorantów. Na to nie da się patrzeć - mówi. - Dotarło do mnie, że tak już musi zostać, bo na pewno nikt nigdy tego nie posprząta. Wtedy zastanowiło mnie, czy aby na pewno nikogo to nie obchodzi.

Tak wymyślił akcję "Czysty Wisłok". Okazało się, że nie jest sam. - Pracy jest bardzo dużo, ale gdyby było nas wielu, można by Wisłok kiedyś uznać za pierwszą w Polsce rzekę bez śmieci. Być może potrwa to wiele lat, ale wiem, że warto to zrobić - powtarzał.

Zdjęcie z jednej z poprzednich akcji. Łącznie było ich już cztery

W 2011 roku zorganizował dwie akcje sprzątania rzeki, na wiosnę 2012 roku kolejną, teraz - jesienią (20.10) - czwartą. Pierwsze akcje zgromadziły nawet kilkanaście osób, każdorazowo uzbierano po kilkadziesiąt worków odpadów. Pomysłodawca liczył, że z akcji na akcję ludzi będzie przybywało, miał nadzieję szczególnie na udział wędkarzy i mieszkańców sąsiadujących z rzeką, tym razem do pomocy było jednak mniej chętnych - łącznie z organizatorem - sześć.

- To są wierni uczestnicy, ci sami prawie od samego początku. Może nie było ich zbyt wielu, ale dobre i to, równie dobrze mógłby nikt nie przyjść. Ja się bardzo cieszę, jestem zadowolony, bo zebraliśmy kolejne śmieci, efekty są, widać je gołym okiem - podkreśla Tomasz Tatrzański.

Pogoda sprzyjała, niski poziom wody ułatwiał dotarcie do najbardziej niedostępnych miejsc. Zebrano około 20 worków z odpadami. - Ta ilość robi wrażenie, szczególnie, gdy worki złożone są na brzegu do odbioru - mówi Tatrzański. - Posprzątany został "do zera" odcinek w dół i w górę od mostu przy ul. Asnyka, tam gdzie najwięcej ludzi chodzi, myślę że to jest zauważalne. Łącznie posprzątane zostało 600 m rzeki, poza tym 200-metrowy odcinek w Krościenku Wyżnym.

Zebrano głównie śmieci, szmaty i folie, które całymi latami zaplątane były wśród gałęzi, a które najbardziej kolą w oczy. Niestety, ciągle pojawiają się tam także zupełnie nowe śmieci, a był to odcinek już wcześniej częściowo posprzątany. - Przebiega tamtędy ruchliwa droga, są ścieżki, do tego dochodzi bliskość z ogrodami działkowymi. A te furtki od ogrodów służą tylko do wynoszenia odpadów - zauważa Tatrzański. To właśnie odpady wyrzucane przez działkowców denerwują go najbardziej. - To są niby te organiczne, zielone, które z ogrodów wynoszone są na brzeg. One mają zgnić i ma być z tego kompost, ale to nie jest tak, bo większa woda zabiera te odpady, a to jest dla rzeki bardzo złe. Ponadto, pod nimi ukryte są inne śmieci. Folia z tunelu na brzegu przecież wiadomo od kogo pochodzi.

Efekty akcji "Czysty Wisłok". Czy nie jest pięknie?

Czy faktycznie osób, którym widok śmieci nad brzegami przeszkadza, jest tak mało? - Gdyby każda z tych sześciu osób przyprowadziła kolejną jedną lub dwie osoby, to zrobiłaby się fajna liczba, tylko że tych chętnych nie ma nawet w naszym najbliższym otoczeniu. Rozumiem to, bo jest wolna sobota, ładna pogoda, każdy ma jakieś plany - mówi Tatrzański. Sam szuka pomysłu jak zachęcić do działania innych. Zastanawia się czy dobrym pomysłem byłoby poszukanie sponsora, który dla uczestników akcji ufundowałby drobne upominki. Rozważa też założenie stowarzyszenia, może wtedy łatwiej byłoby uzyskać jakieś środki.

Kolejna akcja już w przyszłym roku, na pewno w marcu. - Chcemy zdążyć zanim ruszy wegetacja, bo później w tych chaszczach nic nie widać.

Podczas wszystkich akcji łącznie zebrano blisko 150 worków ze śmieciami. Wszystkie pochodzą z brzegów Wisłoka

- Być może następnym razem posprzątamy dzikie wysypisko u zbiegu ulic Asnyka i Lunaria. Tam kiedyś były kontenery, teraz ich nie ma, ale ludzie na to nie patrzą i dalej tam znoszą śmieci. To jest karygodne tym bardziej, że to jest blisko rzeki i kiedyś te wszystkie śmieci zabierze woda - przewiduje Tomasz Tatrzański. - Już drugi raz przyszedł też młody chłopak z Białobrzegów i chciałby, żeby u niego też posprzątać, a wiem, że faktycznie ta dzielnica jest straszenie zaśmiecona. Chciałbym zrobić ukłon w jego stronę, więc może w przyszłym roku przesuniemy się w dół rzeki.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)