Kim jest kontrowersyjny Mariusz Kocój

Kim jest człowiek, który skonfliktował lekarzy i pielęgniarki, poróżnił opinię publiczną, wzbudził ogromne kontrowersje w mieście i doprowadził niemal do upadku krośnieńskiego szpitala? Prezentujemy wynik naszych ustaleń.
Mariusz Kocój

Mariusz Stefan Kocój urodził się 6 stycznia 1962 r. w Rzeszowie (wkrótce skończy 48 lat). Był między innymi dyrektorem szpitali powiatowych w Przeworsku i w Mielcu. Nasze ustalenia o tym, kim jest najbardziej kontrowersyjny człowiek służby zdrowia w Krośnie, rozpoczęliśmy od tych dwóch miast.

Przeworsk: pazerny menedżer po 3-dniowym kursie

Mariusz Kocój sprawował funkcję dyrektora w szpitalu rejonowym w Przeworsku przez około półtora roku, w latach 1998-2000. Zyskał przychylność Starostwa Powiatowego, uznano go początkowo za "prawdziwego menedżera, człowieka sukcesu".

- Ten pan przyszedł do szpitala bez jakiegokolwiek przygotowania menedżerskiego. Miał zaliczony trzydniowy kurs - opowiada portalowi Wojciech Pawłowski, lekarz chorób wewnętrznych, dyrektor tej placówki w latach 1974-1998, były senator. - Od razu zaczął dzielić załogę na lepszych i gorszych. Odwoływał zasłużonych lekarzy, powoływał swoich kolegów. Jedyne co potrafił to wprowadzanie dyscypliny, a każdy głupi potrafi instalować karty i kamery - ocenia Wojciech Pawłowski. - Natomiast nie restrukturyzował zakładu, nie robił nic dla pacjenta.

Mariusz Kocój

Wprowadził drastyczne oszczędności finansowe. Szpitalowi groziła zapaść finansowa. Sam był uważany za pazernego - miał niebotycznie wysoki kontrakt jak na ówczesne czasy: ok. 20 tysięcy zł miesięcznie. Wojciech Pawłowski wspomina, że wyjazd służbowy dyrektora do Warszawy kosztował szpital nawet 4 tysiące zł.

Przeworskie starostwo szybko poznało się na "menedżerze" Kocóju. Wszystko zaczęło się od rocznej nagrody finansowej, która mu przysługiwała za wypracowane zyski. - Nie czekał na podpis przełożonego, czyli starosty. Nagrodę wypłacił sobie sam. To było ok. 50 tysięcy zł - opowiada Wojciech Pawłowski. I dodaje: - Różne sztuczki księgowe stosował. Mówił, że zlikwidował dług, a potem przyszła kontrola i okazało się, że zadłużenie było wysokie. Dawał kary dyscyplinarne pracownikom, ale później powygrywali procesy i ZOZ musiał im płacić odszkodowania.

Szpital zaczął upadać. Starostwo Powiatowe w Przeworsku wypowiedziało Kocójowi kontrakt. Wicestarosta Bogusław Urban mówił wtedy prasie: - Działał ewidentnie na szkodę naszego ZOZ-u, pozbyliśmy się go więc bez żalu.

Dziś, gdy w przeworskim szpitalu pracownicy słyszą o tym, jak Mariusz Kocój "uzdrawia" krośnieński szpital komentują: - Współczujemy wam. Chyba czas zawiadomić prokuraturę o popełnieniu przestępstwa...

Mariusz Kocój

Mielec: "krwawy uj" wywieziony na taczkach

Mariusz Kocój został dyrektorem mieleckiego szpitala 1 września 2000 r. Przyszedł tam w trudnym momencie - szpital był zadłużony, a on zaproponował "nowoczesne" rozwiązania. Starostwu Powiatowemu, któremu podlegała placówka, spodobała się jego wizja zysków. Na tablicy ogłoszeń przy swoim gabinecie wywieszał różne "menedżerskie" hasła, np.: "Jeśli chcesz podobać się wszystkim - zapisz się do orkiestry dętej". Szybko jednak lekarze i pielęgniarki poznały się na nim i zyskał sobie przydomek od nazwiska - "krwawy uj". Dlaczego?

- Skłócił cały personel. Tym, którzy się mu podporządkowywali dawał nagrody, niewygodnych zwalniał - opowiada portalowi jeden z członków załogi wspominając wydarzenia sprzed 8 lat (dane do wiadomości redakcji). - Świetnie "załatwił" związki zawodowe. Na swojego zastępcę powołał szefa związków. Jednego ordynatora "napuszczał" na drugiego. Marzena Nykiel, ówczesna ordynator Oddziału Intensywnej Terapii mówiła prasie: - Dyrektor wyszydzał lekarzy, poniżał ordynatorów w obecności pielęgniarek.

Lekarze i pielęgniarki wspominają, że chodziło mu tylko i bezwzględnie o zyski. Likwidował nocne dyżury, zwalniał specjalistów, burzył ustalone procedury. - Tymi działaniami dyrektor stwarzał zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia pacjentów - mówił wówczas szef miejscowego samorządu lekarskiego, anestezjolog Zbigniew Bober.

- Szkoda, że nie poszliśmy wtedy do prokuratury, bo dziś ten nieodpowiedzialny człowiek nie rządziłby innymi placówkami, w których chodzi o zdrowie i życie ludzi - mówią dziś w mieleckim szpitalu. Dyrektor usprawiedliwiał swoje działania dokładnie tak samo, jak obecnie w Krośnie: - Wymagałem większej dyscypliny i to się nie podobało lekarzom. Jeden z działaczy związkowych: - W ten sposób opinię publiczną nastawiał do lekarzy negatywnie.

Mariusz Kocój

Lekarze i pielęgniarki nie mieli już siły z nim współpracować. Pielęgniarki bały się represji i zwolnień, ale 75 medyków złożyło wypowiedzenia z pracy. Zażądali odwołania Mariusza Kocója w trybie natychmiastowym: "W związku z dramatyczną sytuacją w ZOZ w Mielcu, polegającą na stworzeniu warunków pracy urągających godności pracownika, atmosfery zastraszania i szantażu, warunków, w których zapewnienie prawidłowego i bezpiecznego dla pacjentów funkcjonowania zakładu staje się niemożliwe, my lekarze składamy wypowiedzenie umów o pracę". Szpitalowi mieleckiemu groziła likwidacja, a pacjentom - ewakuacja. Odpowiedzialnością za sytuację obarczono Mariusza Kocója.

Kariera Mariusza Kocója w Mielcu zakończyła się wywiezieniem na taczkach i zwolnieniem dyscyplinarnym. - Mariusz Kocój nie sprawdził się jako dyrektor. Na nasze zarzuty, które przedstawiliśmy byłemu dyrektorowi mamy niezaprzeczalne dowody - mówił wówczas Józef Smaczny, starosta powiatu mieleckiego. Mariusz Kocój skarżył się później w sądzie pracy za dyscyplinarne zwolnienie z pełnionej funkcji.

Jest lekarzem, pracuje u żony

Mariusz Kocój choć krytykuje lekarzy, sam nim jest. Ma specjalizację radiodiagnosty i lekarza medycyny rodzinnej.

- W Przeworsku otworzył zaraz po studiach poradnię USG. Z Australii przywiózł jakiś dziadowski aparat USG. W tym czasie to była jednak atrakcja - opowiada Wojciech Pawłowski, lekarz i były senator. - Przychodziły do niego matki z dziewczynami i u wszystkich rozpoznawał nadczynność tarczycy i leczył to. Dużo szkód narobił. Interweniował u niego prof. dr hab. Marek Grzywa z Rzeszowa, lekarz endokrynolog (specjalista ds. m.in. nadczynności tarczycy). - Chyba zabronił mu tego leczyć.

Do 31 maja 2007 roku (do czasu objęcia stanowiska dyrektora w Krośnie) był kierownikiem Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej "Lekarz Rodzinny" w Leżajsku. Tę działalność gospodarczą prowadziła jego żona. W sumie w 2006 r. zarobili razem ponad 184 tysiące zł. W kolejnym roku, kiedy był już na kontrakcie dyrektora w krośnieńskim szpitalu, pracował jednocześnie na etacie jako lekarz w Niepublicznym Zakładzie Ochrony Zdrowotnej "Centrum Zdrowia" Panorama sp. z o.o. w Leżajsku. W 2007 r. zarobił w firmie swojej żony ponad 17 tysięcy zł, a w 2008 r. ponad 11 tysięcy zł.

Mariusz Kocój

Wartość nieruchomości w Leżajsku, w której funkcjonuje ZOZ jego żony, wycenił w oświadczeniu majątkowym na ok. 500 tysięcy zł. W tym samym oświadczeniu informuje, że do grudnia 2012 r. spłaca kredyt hipoteczny na zakup tej nieruchomości na kwotę jedynie 100 tysięcy zł. - Kupił od starostwa w Leżajsku budynek i działkę na swój ZOZ za ŚMIESZNE pieniądze - tak ten fakt komentowano na lokalnym forum internetowym. - To samo zrobi w Krośnie. Najpierw doprowadzi szpital do upadku, a potem przejmie go razem ze swoimi kolesiami z zarządu za bezcen i będzie prezesem niepublicznego szpitala - dodaje internauta.

Mariusz Kocój co roku otrzymuje też spore kwoty na umowę zlecenie od Porozumienia Podkarpackich Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia w Rzeszowie. W 2006 r. - 21 tysięcy zł, w 2007 - 22 tysiące zł, w 2008 - prawie 29 tysięcy zł.

Tylko w 2008 r. zarobił prawie 100 tys. zł.

Manipulant opinii publicznej

Mariusz Kocój jest dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego im. Jana Pawła II w Krośnie od 1 czerwca 2007 r. Już po kilku tygodniach swoich rządów skonfliktował się z personelem szpitala. Lista zarzutów do dyrektora jest długa. Oto kilka przykładów.

Od września 2007 r. Mariusz Kocój podpisał dwa porozumienia z lekarzami. Już w grudniu 2007 r. próbuje złamać te ustalenia, w kwietniu 2008 łamie je, w czerwcu po raz kolejny nie dotrzymuje słowa. To dlatego lekarze nie ufają później dyrektorowi w sprawie jakichkolwiek porozumień i nie chcą podpisywać żadnych ugód. Już w styczniu 2008 lekarze przegłosowują pierwsze wotum nieufności wobec dyrektora. Drugie w maju 2008, kolejne rok później. - Z tym dyrektorem nie można normalnie współpracować. Dziś mówi jedno, jutro robi co innego - komentują później lekarze.

Dyrektor Mariusz Kocój wpada na pomysł zainstalowania elektronicznego systemu monitoringu czasu pracy i kamer. W mediach ogłasza, że chce zdyscyplinować lekarzy i rozliczać czas pracy, dlatego nie jest przez nich lubiany i to jest głównym powodem konfliktu. - Trzeba zdyscyplinować lekarzy. Strasznie trudno jest ukrócić pewną tradycję, która w tym szpitalu istnieje od lat - mówił później dziennikarzom pokazując jednocześnie nowe elewacje szpitala. Ten zabieg w dużej mierze przyczynia się do tego, że opinia publiczna zaczyna popierać dyrektora i krytykować lekarzy.

Mariusz Kocój

Jak degradował krośnieński szpital

Tymczasem, Mariusz Kocój działa w Krośnie tak, jak i w Mielcu - zwalnia z krośnieńskiego szpitala wybitnych specjalistów, redukuje ich zatrudnienie lub zmienia warunki zatrudnienia; obniża w ten sposób rangę szpitala i jakość leczenia, wśród nazwisk są m.in.: dr Kortylewski, dr Jucha, dr Słowik, dr Perz, dr Gottfried, dr Haręzga, dr Bernat, dr Jastrząb, dr Tabak, dr Paszkowski, dr Węklar, dr Kotiuszko, dr Wajda, dr Hejnar, dr Węgrzyn, dr Flis, dr Kumiega, dr Śliwowski, dr Teleszyńska, dr Teleszyński, dr Rzeźnikiewicz, dr Kowalewski, dr Siwiec, dr Smoliński, dr Tlałka, dr Siuciak, dr Marczak (wygrał proces w sądzie pracy), dr Walciszek (pionier kardiologii na ziemi krośnieńskiej)... itd.

Praca w szpitalu jest przez to dezorganizowana.

Lekarze udowadniają, że Mariusz Kocój nie jest tak dobrym menedżerem dla krośnieńskiego szpitala, jak sam się kreuje. Wojciech Wroński, ordynator oddziału chirurgicznego tłumaczy: - Proponowaliśmy dyrektorowi, żeby dla naszego oddziału zakontraktował na rok 2009 w Narodowym Funduszu Zdrowia 180 tysięcy punktów [im więcej punktów, tym więcej pieniędzy przekazuje NFZ szpitalowi za wykonane operacje i zabiegi - przyp. red.]. On podpisał 124 tysiące punktów. To oznacza, że kontrakt wykonaliśmy już w sierpniu. I moglibyśmy dalej leczyć, ale dyrektor nie postarał się o fundusze. Pacjenci mogli by być już operowani, a tymczasem muszą czekać na przyszły rok. To może spowodować poważne powikłania zdrowotne w konkretnych przypadkach.

Mariusz Kocój

Oddział chirurgii chciał stosować nową metodę dotyczącą laparoskopii (metoda polegająca na zabiegu jamy brzusznej bez znacznych jej cięć). - Byliśmy na szkoleniach, chcieliśmy kupić urządzenia. Dyrektor nam wszystko popsuł, bo postawił warunek: albo pan zrobi porządek z dr Wołejszą [szef związków zawodowych] i dr Jakubowiczem [napisał do dyrektora skargę, że brakuje materiałów do operacji i jest to narażenie życia pacjentów] i chirurgia w Krośnie będzie, albo jej nie będzie - mówi Wojciech Wroński, ordynator oddziału chirurgii. - Taki styl rządzenia jest nie do przyjęcia dla nas, ludzi z zasadami.

Szpital ma też ogromne potrzeby sprzętowe. Tymczasem słynny już system kontroli czasu pracy kosztował ok. 200 tysięcy zł. Dyrektor za pieniądze szpitala zakupił też auto na dojazdy do pracy. Nowy model Chevroleta Epica za ok. 80 tys. zł ma np. fotelik dla dziecka. Tymczasem szpital dysponował autem Opel Vectra do wyjazdów służbowych dyrektora. - Za publiczne pieniądze kupił sobie prywatny samochód - komentuje personel szpitala.

Menedżer z poparciem politycznym

- Pan musi mieć szerokie plecy - skandował ktoś podczas protestu w szpitalu. Mariusz Kocój zawsze miał poparcie polityczne. Najpierw u działaczy Ruchu Społecznego AWS, a później Prawa i Sprawiedliwości. W Przeworsku popierał go m.in. poseł Krzysztof Kłak z AWS, a w Mielcu - wojewoda przemyski Leszek Kisiel, również z rekomendacji AWS. Później działacze AWS odwrócili się od niego.

Obecnie popierają go i chronią działacze PiS. Jego zwierzchnikiem jest Kazimierz Ziobro - członek zarządu województwa podkarpackiego odpowiedzialny za sprawy zdrowia. To teolog z wykształcenia, absolwent Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, działacz LPR i PiS. Popierają go również pozostali członkowie zarządu województwa z PiS, na czele z Zygmuntem Cholewińskim, marszałkiem województwa.

Mariusz Kocój

- My, lekarze, nie jesteśmy elektoratem PiS - mówi jeden z lekarzy uczestniczących w rozmowach w sprawie konfliktu. - Oni tak rozumują: im gorzej nam lekarzom robią, tym większy oni mają elektorat. Im gorzej ma doktor, tym lepiej ma PiS, bo generalnie ludzie nas nie lubią i mają do nas wiecznie pretensje, bo za niedostatki służby zdrowia obwinia się głównie nas - lekarzy. Lekarze twierdzą też, że Ziobro z Rzeszowa robi to samo co Zbigniew Ziobro z doktorem G., tylko na mniejszą skalę. - To jest kompletne zburzenie relacji pacjent-lekarz.

O sprawie dyrektora krośnieńskiego szpitala wie już Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. To działacze PiS na szczeblu wojewódzkim popierają kontrowersyjnego dyrektora, a PiS-owska większość w sejmiku wojewódzkim przegłosowała zgodę na wygaszenie oddziałów szpitalnych. - Prezes ma twardy orzech do zgryzienia - mówi nam jeden z parlamentarzystów PiS. - To dla PiS bardzo niewygodna sytuacja.

Mariusz Kocój nie chce sam - honorowo - odejść z zajmowanego stanowiska.

Wszystkie wypowiedzi, cytaty i dane zostały udokumentowane. Dane rozmówców, którzy prosili o zachowanie anonimowości - do wiadomości redakcji.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)