- Witek był człowiekiem pełnym energii, gejzerem artystycznych pomysłów. Zawsze mu powtarzałam, że będzie tworzył 200 lat, tyle miał planów. Przyjaźniliśmy się, nie mogę uwierzyć w to, co się stało – mówi Hanna Wajda-Lawera z Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie.
- Zapamiętam go jako człowieka niezwykle energicznego, zawsze uśmiechniętego, z poczuciem humoru. Wszędzie było go pełno, nie potrafił usiedzieć w spokoju, ciągle czegoś szukał, pracował, miał nowe pomysły. Śmierć zastała go w jego szczytowej formie. Zawsze wyobrażałem sobie, że przed nim jeszcze długa i świetlana droga – tak wspomina artystę Grzegorz Stefański z BWA w Krośnie.
Maciej Syrek, rzeźbiarz i przyjaciel rodziny Śliwińskich spotykał się z Witoldem od czasu do czasu, wymieniał z nim poglądy na temat projektowania, estetyki przedmiotu i użytkowości. - Już go nie zobaczę, jak podjeżdża do mojej bramy i niesie plik swoich projektów i rysunków, które chciał ze mną skonsultować, bo bardzo liczył się z moim zdaniem. Zapamiętam go jako człowieka, który z dużą pokorą odnosił się do tego, co ludzie mówią na temat jego pracy. Był wrażliwy i skromny. Nie szukał poklasku, ale robił to, co robił. Jego praca była doceniana przez wielu.
Witold Śliwiński urodził się 24 lutego 1963 roku. Od dzieciństwa interesował się formami plastycznymi. Ukończył Liceum Plastyczne w Miejscu Piastowym na kierunku formy użytkowe. Był wychowankiem rzeźbiarza Władysława Kandefera, z którym się przyjaźnił, ale pierwszym mentorem artysty był jego ojciec, Adam.
– Adam Śliwiński był fachowcem, który wszystko wiedział o metalach. Witek był zapatrzony w ojca – wspomina Maciej Syrek. - To on kupił synowi pierwszy komputer, który wtedy był nowatorskim narzędziem pracy i sprawił, że Witek zaczął się rozwijać i modernizować swój warsztat. W końcu musiał zatrudnić ludzi do pracy, żeby pomogli mu realizować jego pomysły. Można powiedzieć, że były to początki firmy "Decor".
W pierwszym etapie twórczości artysta zajmował się tworzeniem grafik oraz rysunków. Projektował znaki graficzne dla firm, wykonywał aranżacje ekspozycji targowych oraz artystyczne i użytkowe wyroby ze skóry.
Firmę "Decor" założył wraz z żoną w 1990 roku. Są w niej produkowane statuetki (m.in. dla księcia Karola, Kamila Stocha, Justyny Kowalczyk) oraz gadżety reklamowe ze szkła lub szkła z metalem dla klientów indywidualnych i firm (L'Oreal, Michelin, czy Volkswagen) nie tylko z Polski, ale również zagranicy.
W 1996 roku zainteresował się szkłem, jego materią i technologią. - Szkło to dziwna substancja. Z jednej strony wymagająca, żądna skupionej uwagi i rozległej wiedzy. Z drugiej, wyrazista, a zarazem chętna do zmian – mówił artysta w wywiadzie dla naszego portalu (więcej tutaj).
W końcu krośnianin zaczął łączyć szkło z innymi tworzywami takimi jak: kamień, żeliwo, brąz, drewno, metal czy chromonikiel. Dzięki temu uzyskiwał interesujące efekty plastyczne. W swoich pracach inspirował się pozornie zwyczajnymi rzeczami (kulką z łożyska, śrubką, kawałkiem odpadu szklanego czy kamieniem wyciągniętym z rzeki).
Na początku tworzył formy tradycyjne, harmonijnie skomponowane o klasycznej linii i powściągliwym zdobnictwie. Ostatnio dominowały u niego formy dekoracyjne i rzeźbiarskie. Niejednokrotnie tworzył cykle swoich prac. Jego pierwsza wystawa miała miejsce w 2004 roku w Wojewódzkim Domu Kultury w Krośnie.
Maria Jurkowska, była dyrektorka BWA w Krośnie zorganizowała mu w 2009 roku pierwszą dużą wystawę indywidualną, na której zaprezentowano ponad 120 prac krośnianina. – To na tej wystawie Witek się otworzył. Był znany z robienia statuetek, a tu nagle pokazaliśmy go jako artystę - mówi.
Rzeźby artysty były prezentowane w galeriach w Polsce i zagranicą, m.in. w Chicago. Był laureatem wielu konkursów. Współpracował z Krośnieńskimi Hutami Szkła, Hutą Szkła Sabina w Rymanowie i nieistniejącą już Hutą Pięknego Szkła Makora w Polance. Uczestniczył w wielu konkursach, zdobywał nagrody. Kilka jego prac znajduje się w Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. Ostatnią wystawę w CDS-ie miał w 2017, zaś w RCKP w 2019 roku.
- Witek od dłuższego czasu szedł w kierunku działalności artystycznej – mówi Hanna Wajda-Lawera. - Jego talent graficzny świetnie się uwydatniał w pracach, które tworzył. Były po prostu świetne i robiły wrażenie.
- Pierwsza praca Witka, jaką widziałam, to był pejzaż namalowany w szkle. Było to dla mnie odkryciem, bo wcześniej nie znałam go od tej strony. A ostatnie jego formy to było mistrzostwo świata – chwali Maria Jurkowska.
Ostatnie prace artysty to dwie rzeźby, które kilka miesięcy temu stanęły w Krośnie. Jedna można zobaczyć koło CDS-u, drugą przy placu Monte Cassino.
Znaliśmy się jak, to się mówi, jak lyse konie. Dwa lata wstecz buszowalismy w Gambii i spacerowali z lwami w senegalskiej Fathali. Mnóstwo zdjęć zrobiliśmy, mnóstwo wrażeń przeżyliśmy. Zdjęcia się zachowały....Nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie zrobimy razem wypadu. Takiego jak dwa lata temu. Nieplanowanego. Tak szalonego. Żegnaj Witku.
Jola, trzymaj się dzielnie...Wiem, że to trudne...Spróbuj...
K R