Niewielu jest krośnian, którym nazwisko Jan Zych cokolwiek mówi. Krośnianin Tadeusz Gajewski postawił więc sobie za cel, by wypromować w Krośnie tę postać i przypomnieć jego poezję. Bo - jak twierdzi - Zych był wybitnym poetą ziemi krośnieńskiej, wielkim humanistą, doktorem iberystyki. Gajewski napisał o nim felietony, a teraz zrealizował marzenie - w Krośnie powstała tablica upamiętniająca poetę.
Kim był Jan Zych? Urodził się 27 grudnia 1931 w Korczynie. Stąd - najczęściej pieszo - uczęszczał do gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Krośnie. Rodzice mieli nadzieję, że pomoże im na roli, ale on postanowił kształcić się dalej i studiować w Krakowie. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył filologię polską, a następnie filologię południowosłowiańską.
Jego pasją były książki. Miał też wielki talent do języków obcych, dlatego Zych często wyjeżdżał za granicę. Przekładał poezję i prozę z języków: rosyjskiego, francuskiego, angielskiego, serbsko-chorwackiego, czeskiego, macedońskiego, bułgarskiego, hiszpańskiego. Dwukrotnie był stypendystą w Meksyku, gdzie poznał swoją przyszłą żonę. Później osiadł tam na stałe. Miał dwie córki. Zmarł w roku 1995.
Był ambasadorem kultury polskiej na całym kontynencie Ameryki Południowej - tak stwierdził kilka lat później prezydent RP Aleksander Kwaśniewski podczas jednego z oficjalnych przemówień w tym kraju. Trudno zaprzeczyć, bo Zych przetłumaczył na język hiszpański poezję m.in. polskich noblistów (Miłosza, Szymborską, Herberta), a na język polski dzieła południowoiberyjskich artystów.
Na swoim koncie miał pięć własnych tomików poezji: Zielone skrzypce, Wędrująca granica, Układ serdeczny, Pochwała kolibra, Blizny po świetle. Działał w grupie poetyckiej "Muszyna", założonej przez Jerzego Harasymowicza. Z jego wierszy inspiracje czerpał m.in. Marek Grechuta i Grzegorz Turnau.
"Kantata" to jeden z tekstów Jana Zycha w wykonaniu Marka Grechuty
Jan Zych kochał Krosno i ziemię krośnieńską, w swojej poezji często nawiązywał do wspomnień z młodości - opisywał spacery po mieście i uroki życia na wsi. Jeden z wierszy co roku pod pomnikiem Łukasiewicza recytują uczniowie krośnieńskiej "Naftówki":
Kiedy przyjeżdżam
W rozwianym fartuchu,
wykuty z brązu.
Pogodny i zamyślony
jednako w grudniu i w maju.
Brodę i wąsy
pokryła patyna,
a na lampie naftowej,
którą w dłoni trzyma,
wróble ćwierkają.
Kiedy przyjeżdżam do Krosna
Łukasiewiczowi się kłaniam.
W dymnej chałupie w Czarnorzekach
przy drgającym płomyku brzozowego łuczywa
mój dziadek buty wieczorami klepał.
Dziś go już o nic nie zapytam.
Na wiejskim cmentarzyku spoczywa.
On widział ciemność najciemniejszych nocy.
- Dobra lampa! - mówił
I mrużył chore, zaczerwienione oczy,
Dwa gasnące bławatki,
Dwie kropelki spłowiałego błękitu.
Kiedy przyjeżdżam do Krosna,
Łukasiewiczowi się kłaniam.
Przy naftowej lampie czytałem Sienkiewicza
I pani Konopnickiej wiersze.
- Dobra lampa - mówiłem,
łacińskich słów się uczyłem,
przez Wergiliusza księgim przeszedł
z tą lampą, która już nie świeci.
Wisi na ścianie. Proch osiada na niej.
Wieczorami odbija się w szkiełku
elektryczna żarówka.
Jeśli powiem "dobra lampa",
Siostra się uśmiecha.
Kiedy przyjeżdżam do Krosna,
Łukasiewiczowi się kłaniam
Od jego imienia
pierwszy mój wiersz się zaczyna.
On mnie wywiódł z czarnych wieczorów
i w jasne księgi wprowadził -
mądry zamyślony aptekarz.
To właśnie ten utwór "opętał" poezją Tadeusza Gajewskiego, kiedy miał 14 lat. - Ten wiersz był w podręczniku języka polskiego do 7. klasy szkoły podstawowej. Kiedyś Zych był znanym poetą, później został zapomniany.
Gajewski zaraził kilka osób ideą upamiętnienia Zycha. Prezydent Krosna Piotr Przytocki i miejski konserwator zabytków Marta Rymar zgodzili się, że to dobry pomysł. Tak powstała tablica o poecie na skwerku pomiędzy ulicami Wojska Polskiego i Powstańców Warszawskich. - Tablica jest skromna, bo Jan Zych był skromnym człowiekiem - tłumaczy inicjator przedsięwzięcia. - To jest skwer na przeciwko liceum, w którym się uczył. To bardzo duchowe miejsce, ze starą wierzbą i ławeczkami. Można tu usiąść i pomyśleć jak Jan Zych, który wyrażał refleksje o Krośnie, kiedy tu wracał i "Łukasiewiczowi się kłaniał".
Marta Rymar zdradza, że tablica to dopiero początek pewnych szerszych działań promocyjnych: - Chcemy, by na tym placu powstała też postać Jana Zycha. Byłaby to pierwsza z kilku planowanych postaci w przestrzeni miejskiej, które mają związek z historią Krosna, jak np. Paweł z Krosna, Jan Szczepanik czy Michał Mięsowicz. Miejsca te mają uatrakcyjnić miasto, spełniać także rolę edukacyjną, tak aby zaszczepić pamięć o życiu czy twórczości często zapomnianych postaci.
Inicjator przedsięwzięcia ma też nadzieję, że skwer będzie miejscem spotkań poetyckich i literackich przedsięwzięć.
Na skromnej uroczystości odsłonięcia tablicy obecna była m.in. siostra Jana Zycha - Bronisława. - Jestem bardzo wdzięczna za zorganizowanie tego spotkania. Jest mi bardzo miło, że ta postać została dostrzeżona i doceniona. Jan zawsze był związany z tymi okolicami, zawsze z radością wracał do domu rodzinnego, do bliskich, kochał Krosno i okolice.