Posłuchaj audycji na ten temat:
- To jedyny taki przełom w Karpatach, który w latach 60. XX wieku był chętnie odwiedzany przez mieszkańców Krosna i Sanoka. Najpierw jeździłem tam motorem z kuzynem, później z rodziną. Miałem dwa ulubione miejsca, tzw. patelnię w Besku oraz miejsce, gdzie pojawiają się lodospady na Rudawce – tak Stanisław Nawracaj wspomina swoje wyprawy nad przełom Wisłoka.
Dzisiaj krośnieński fotograf oraz były nauczyciel geografii ma 92 lata i wciąż doskonale pamięta piękno tamtych miejsc. Siedzimy przy stole w jego mieszkaniu, a on zaczyna opowiadać o trasie swojej wędrówki.
Wisłok to największy lewobrzeżny dopływ Sanu (220 km). Wypływa kilkoma potokami źródlanymi z północno-wschodniego stoku góry Kanasiówki na wysokości ok. 740-770 m n.p.m. Od południa i zachodu opływa Pasmo Bukowicy, a w okolicy Puław przełamuje się na Pogórze Bukowskie. Rzeka płynie doliną otoczoną lesistymi wzniesieniami i stromymi ponad 30-metrowymi ścianami z efektownymi formami tektonicznymi i odsłonięciami skalnymi. Utworzono w tym miejscu rezerwat przyrody nieożywionej "Olzy". Drugi przełom znajduje się powyżej Beska. Rzeka płynie dziś głębokim na 40 m jarem o urwistych brzegach i płaskim dnie, ukazując anatomię fliszu karpackiego.
W 1963 roku Stanisław Nawracaj wyruszył brzegiem Wisłoka w drogę od mostu w Besku w kierunku Sieniawy. Z Krosna przyjechał pociągiem, wysiadł na stacji kolejowej. Idąc w kierunku drogi Krosno-Sanok mijał chałupy kryte strzechą. - Gdy po raz pierwszy przeszedłem tą ulicą, byłem załamany. Pracowałem kilka lat na Opolszczyźnie, gdzie wiejska infrastruktura wyglądała zupełnie inaczej. Tutaj wtedy była taka bieda – wspomina.
Z mostu zszedł w dół do doliny Wisłoka. –Tam był taki domek, gdzie starsza kobieta pasła gąski. Następnie znajdował się młyn i tartak napędzany siłą wody, która dopływała tam kanałem zwanym młynkówką. Niektórzy śmiali się, że to prymitywne rozwiązanie. A ja pytałem, czy wiedzą, że właścicielka za prąd nic nie płaci.
Później mijał jaz i wychodził na słynną w latach 60. "patelnię". Była to szeroka, płaska terasa zalewowa, a więc naturalna półka terenu usypana przez rzekę. Górowała nad nią ściana skał piaskowców i łupków, które się obrywały. Tą trasą często wędrowały wycieczki nauczycieli i młodzieży, którzy na tej "patelni" odpoczywali, a nawet organizowali zjazdy wagarowiczów.
– Nazwa wzięła się od opalania. A miejsce powstało w ten sposób, że woda nanosiła tutaj materiał skalny. Warunki do pływania były dobre, ale było też niebezpiecznie, bo z góry spadały odłamy skalne do wody, które nie zawsze były widoczne – tłumaczy pan Stanisław i wspomina, że upominał nauczycieli, którzy nie pilnowali kąpiącej się w tym miejscu młodzieży kolonijnej.
Z "patelni" dróżka prowadziła na górę, gdzie swego czasu prowadzono archeologiczne odkrywki. W VII-X wieku znajdowało się tam "grodzisko", a później, w XIV-XV wieku gródek rycerski otoczony wałem kamienno-ziemnym nazywany "zamczyskiem". Po wybudowaniu zapory w Sieniawie ludzie zaczęli motocyklami i samochodami jeździć do Rudawki Rymanowskiej, a opustoszała "patelnia" zarosła. Teraz można tam najlepiej dotrzeć od strony "zamczyska", zostawiając samochód na wzniesieniu i schodząc w dół.
Krośnianin odwiedzał też przełom Wisłoka w Rudawce Rymanowskiej, która obecnie jest wczasowiskiem, ale kiedyś miała być uzdrowiskiem. – Odkryto tutaj wodę mineralną o temperaturze 38 stopni Celsjusza, ale wszystko przekreśliła budowa zapory w Sieniawie.
Pan Stanisław lubił tutaj przyjeżdżać i odpoczywać w cieniu nad wodą w dolinie Wisłoka, gdzie zawsze w upały panował przyjemny chłód.
Stanisław Nawracaj zdecydował się wydać swój trzeci album "Tajemnicze piękno górnego Wisłoka", gdy usłyszał o wydarzeniu organizowanym od 2011 roku przez krośnianina Tomasza Tatrzańskiego. Akcja "Czysty Wisłok" ma za zadanie sprzątanie przez ochotników brzegów i koryta rzeki na jej różnych odcinkach, nie tylko w Krośnie. Pisaliśmy o niej m.in. tutaj.
Dwa albo trzy lata temu pan Stanisław przez przypadek zadzwonił do Tomasza i tak zaczęła się ich znajomość, która zaowocowała spotkaniami i rozmowami. Podsumowanie tych rozmów w formie wywiadu znajduje się w trzecim albumie.
Książka zawiera fotografie ukazujące głównie 11-kilometrowy odcinek Wisłoka. Są to zdjęcia czarno-białe z lat 60. XX wieku, jeszcze przed wybudowaniem zapory w Sieniawie oraz późniejsze, kolorowe już po powstaniu zalewu.
W albumie znajdziemy fotografie charakterystycznych miejsc w Rudawce Rymanowskiej jak słynna ściana Olzy, zalew i cerkiew (obecnie kościół) w Sieniawie, wyciąg narciarski KiczeraSki w Puławach. Są też zdjęcia Regionalnego Centrum Pamięci Karola Wojtyły w Pastwiskach. Naprzeciwko niego znajdujące się Izba pamięci i obelisk poświęcone porucznikowi Tadeuszowi Geislerowi, czechosłowackiemu spadochroniarzowi, który poległ w tym miejscu w 1944 roku.
Pan Stanisław z wykształcenia jest geografem, więc w publikacji zobaczymy również zdjęcia skał, progów skalnych, lodospadów, korzeni czy śnieżnych nawisów uformowanych przez tzw. wiatry rymanowskie. - W dolinie Wisłoka skały są pięknie odkryte, pokazując jak te nasze Karpaty są zbudowane. Mogłem zobaczyć, jak te wszystkie zjawiska w środowisku zachodzą. Jak skała się łuszczy, jak osuwa i jak spada – mówi fotograf.
Część albumów otrzymają uczestnicy akcji "Czysty Wisłok", pozostałe można kupić w Antykwariacie i Księgarni Zbigniewa Oprządka przy ul. Portiusa 4 w Krośnie.
Stanisław Nawracaj urodził się w 1932 roku. Z wykształcenia jest nauczycielem geografii, z zamiłowania fotografem. Pracował też m.in. jako kierownik internatu w Technikum Przemysłowo-Pedagogicznym, które swoją działalność zakończyło w 1975 roku (o szkole pisaliśmy tutaj) oraz był opiekunem szkolnego koła fotograficznego.
Fotografią zainteresował się późno. Pierwszy aparat kupił, gdy zaczął pracować w 1956 roku, a pierwsze zdjęcie Wisłoka wykonał w latach 1963-64. Stał się fotografem przyrody, architektury, ale przede wszystkim codzienności zwykłych ludzi, w tym mieszkańców Krosna.
– Miałem kieszonkowy aparat, który nosiłem w kieszeni. Moje zdjęcia nie są pozowane, ale to dlatego, że starałem się je robić niezauważony. Ustawiałem się w odległości na przykład 3-5 metrów, wyciągałem aparat i gdy widziałem, że nikt na mnie nie patrzy, pstrykałem zdjęcie. Dzięki temu ujęcia wychodziły naturalne.
Zdjęcia robił dla siebie i bliskich. Bardzo dużo podróżował. Zwiedził prawie całą Polskę, ale też m.in. Finlandię, Norwegię, Szwecję i kilkanaście innych krajów. Do tej pory krośnianin wydał dwa albumy. "Krosno – miasto i ludzie z lat 60-80. XX wieku" ukazał się w 2017 roku i zawiera ponad 260 niepublikowanych zdjęć Krosna. Natomiast "Świat, którego nie ma, czyli podkarpackie wędrówki fotograficzne Stanisława Nawracaja w latach 50.-70. XX w." to drugi album, wydany cztery lata po pierwszym, przedstawiający życie na Podkarpaciu. W przygotowaniu pan Stanisław ma dwa albumy. Pierwszy o drewnianych świątyniach Polski południowo-wschodniej ukaże się jeszcze w sierpniu tego roku.
Lubimy pisać o nowych publikacjach poświęconych Krosnu i okolicom. Aby to dalej robić, potrzebujemy Waszego wsparcia: buycoffee.to/krosno24