Rozmowa z Maciejem Laskiem, gościem konferencji, przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Jakie są najważniejsze elementy zachowania bezpieczeństwa w lotnictwie amatorskim?
- Dwie rzeczy: dobre podstawy szkolenia i kontrola umiejętności pilotów oraz nadzór nad budową i eksploatacją samolotów. Ważne jest też popularyzowanie dobrych praktyk lotniczych. W dużej firmie lotniczej jest cała grupa osób, która zajmuje się bezpieczeństwem, szkoleniami itd. Natomiast w lotnictwie amatorskim jesteśmy wolnymi pilotami, obsługujemy swój własny sprzęt. Powinniśmy stworzyć organizację, w której będziemy mogli się poradzić, która umożliwi nam dostęp do inspektora, który sprawdzi nam fachowo samolot itd.
Czy takie spotkania jak te w Krośnie też pomagają?
- Musimy robić co pewien czas seminaria, żeby przypominać: jak należy się przygotować do lotu, jak przewidywać pewne zdarzenia, jak można podnosić kwalifikacje.
Proszę podać przykład takiego zdarzenia, które można przewidzieć.
- Jeżeli silnik w samolocie amatorskim nie jest certyfikowany, to ma prawo przerwać prace w każdej chwili. To jest świadome ryzyko, które zakłada się w tym lataniu. Tych zdarzeń z przerwą pracy silnika niecertyfikowanego nie ma dużo więcej niż w certyfikowanym, ale powinniśmy to przewiedzieć. Jeśli budujemy sobie procedury startu i lądowania na jakimś lotnisku to trzeba mieć to przemyślane - co się stanie, jeżeli silnik mi przerwie, mimo że jeszcze nigdy nie przerwał. Co robić w takiej sytuacji na wysokości 5 metrów, a co na 50 metrach? Czy dolecę do lotniska, czy muszę wylądować w terenie przygodnym? Jeśli tak, to gdzie jest dobre miejsce? To są kwestie, które piloci przed każdym lotem powinni sobie przypominać i powtarzać.
To przypomina jazdę autem - na drodze trzeba ciągle przewidywać możliwe zdarzenia.
- Dobra analogia. Ja też czasem latam amatorsko, dla przyjemności. Takie latanie też polega na ciągłym przewidywaniu. Gdy lecę przez Polskę to moja świadomość jest 5 minut przed samolotem. Podziwiam widoki, czerpie radość, ale patrzę jeszcze tak: aha, tam jest pole, na którym dało by się wylądować, gdyby mi przerwał silnik. To wyuczone i automatyczne myślenie. Jeżeli nauczymy się, jak bezpiecznie uratować własną skórę w sytuacji awaryjnej, to karierę lotniczą piloci zakończą w wieku 100 lat, kiedy już nie będzie się im chciało latać.
W lotnictwie zawodowym zdarzają się wypadki i katastrofy. Bardzo często zawodzi właśnie czynnik ludzki. W lotnictwie amatorskim, to chyba jeszcze częstszy powód wypadków?
- Dokładnie tak. Dzieje się tak ponieważ piloci nie mają się często kogo poradzić. Jeżeli w lotnictwie amatorskim nie pojawi się organizacja, która będzie zrzeszała amatorów - to oni będą mieli utrudniony dostęp do wiedzy i informacji, do fachowych porad. Przykład Czech - tam organizują konferencje, szkolenia i seminaria, wydają biuletyny informacyjne. Pilotów z Polski, którzy się tam szkolili jest więcej niż tych, którzy wyszkolili się w Polsce. Zostawiają tam ogromne pieniądze.
Z czego to wynika?
- To wynika z historii obu krajów. Kiedyś w Polsce dla Czechów była prawdziwa wolność lotnicza - mieliśmy ogromne doświadczenia i wieloletnie badania w budowie samolotów. W pewnym momencie to nam zaczęło trochę przeszkadzać, bo wchodziły nowe technologie i rozwiązania. Nasi inżynierowie często nie akceptowali ich, woleli starą szkołę. To nie uproszczało budowy nowych modeli. W tej chwili to się już zmienia, ale jesteśmy co najmniej 15 lat za Czechami. Na targach lotnictwa ultralekkiego Czesi i Słowacy są potentatami. 80% wystawy należy do nich.
W Krośnie funkcjonuje kilka firm, które produkują samoloty ultralekkie. Przed nimi przyszłość?
- Oczywiście! Pilotów samolotów ultralekkich będzie przybywać. Oni w dużej części powinni latać na naszych polskich samolotach. Są samoloty, które budowane są w Polsce seryjnie, również w Krośnie. Musimy jednak spowodować, by był jeszcze bardziej sprzyjający klimat do takiej produkcji. Ważny jest też marketing, Czesi i Słowacji robią to świetnie - sprzedają samoloty na cały świat.
Czy to oznacza, że coraz więcej Polaków będzie stać kupić sobie taki samolocik?
- To już dziś nie jest nic nadzwyczajnego. Jeżeli ludzie kupują sobie samochody warte 200-300 tysięcy złotych, to dlaczego nie mieliby kupić samolotu? Jak kogoś nie stać na nowy model, to kupuje samolot z drugiej ręki za 50 tys. zł. Znam też przypadki, kiedy kilka osób zrzuca się na samolot za 200 tysięcy zł. Latają sobie po Polsce na przemian.
W Krośnie rozbudowuje się lotnisko. Widzi Pan szansę jego rozwoju?
- Ależ oczywiście. Jeżeli po drugiej stronie gór lotnictwo się rozwija, to dlaczego nie ma się tak dziać u nas? Lokalny transport lotniczy będzie się rozwijał. Są to m.in. taksówki powietrzne, czyli samoloty dla 4-6 osób, które mogą operować z takiego lotniska. Wyobraźmy sobie, że musimy jechać stąd do Szczecina. Drogą będzie to długo trwało, jazda będzie koszmarna. Taką taksówką powietrzną załatwimy to szybciej, przyjemniej i w rozsądnych kosztach.
Jakie to są koszty?
- Ja latam samolotem jednomiejscowym, używam go do przemieszczania się. Ten samolot pali od 6 do 8 litrów na godzinę i leci 180 km/h. Zbiornik na paliwo ma 60 litrów, czyli mam zasięg 1600 km. Jestem więc w stanie oblecieć całą Polskę. To jest coś pięknego. Latam w różne miejsca, czasem tylko na kawę, zamiast gapić się w telewizor.
Z innej beczki. Był Pan szefem komisji, która miała na celu zbadanie katastrofy Tu-154 w Smoleńsku. Czy nie czuje się Pan już zmęczony tym tematem, ciągłym obalaniem tych mitów i teorii?
- Zrobiliśmy dobrą robotę, badając wypadek i określając jego przyczyny. Wojsko wdrożyło nasze sugestie co do profilaktyki. To jest coś, z czego jestem dumny. Natomiast teraz robimy coś, czym nie powinniśmy się zajmować. My jesteśmy inżynierami, specjalistami, a nie politykami, którzy mają kreować jakąś opinię. Ale podjęliśmy się tego, bo było coraz gorzej. Jedna teoria spiskowa goniła kolejną. Wydawało się, że to walka z wiatrakami. Ale jest lepiej. Mnie to mierzi, jak widzę polityków, którzy cynicznie wykorzystują łatwowierność ludzi i próbują im wmówić różne głupoty. Dlatego akcję uświadamiania trzeba prowadzić cały czas.