Zakup samolotu to nie problem. Bezpieczeństwo!

W Krośnie odbyła się (30.05-1.06) I Międzynarodowa Konferencja Bezpieczeństwa w Lotnictwie Amatorskim. 120 osób, w tym piloci, przedstawiciele instytucji i firm z branży lotniczej wymieniało opinie i doświadczenia, głównie w zakresie bezpieczeństwa lotów samolotów ultralekkich. Publikujemy rozmowę z Maciejem Laskiem, przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
W Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa w Lotnictwie Amatorskim w Krośnie wzięli udział specjaliści z Polski, Niemiec, Czech i Hiszpanii

Rozmowa z Maciejem Laskiem, gościem konferencji, przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Jakie są najważniejsze elementy zachowania bezpieczeństwa w lotnictwie amatorskim?

- Dwie rzeczy: dobre podstawy szkolenia i kontrola umiejętności pilotów oraz nadzór nad budową i eksploatacją samolotów. Ważne jest też popularyzowanie dobrych praktyk lotniczych. W dużej firmie lotniczej jest cała grupa osób, która zajmuje się bezpieczeństwem, szkoleniami itd. Natomiast w lotnictwie amatorskim jesteśmy wolnymi pilotami, obsługujemy swój własny sprzęt. Powinniśmy stworzyć organizację, w której będziemy mogli się poradzić, która umożliwi nam dostęp do inspektora, który sprawdzi nam fachowo samolot itd.

Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (po lewej)

Czy takie spotkania jak te w Krośnie też pomagają?

- Musimy robić co pewien czas seminaria, żeby przypominać: jak należy się przygotować do lotu, jak przewidywać pewne zdarzenia, jak można podnosić kwalifikacje.

Proszę podać przykład takiego zdarzenia, które można przewidzieć.

- Jeżeli silnik w samolocie amatorskim nie jest certyfikowany, to ma prawo przerwać prace w każdej chwili. To jest świadome ryzyko, które zakłada się w tym lataniu. Tych zdarzeń z przerwą pracy silnika niecertyfikowanego nie ma dużo więcej niż w certyfikowanym, ale powinniśmy to przewiedzieć. Jeśli budujemy sobie procedury startu i lądowania na jakimś lotnisku to trzeba mieć to przemyślane - co się stanie, jeżeli silnik mi przerwie, mimo że jeszcze nigdy nie przerwał. Co robić w takiej sytuacji na wysokości 5 metrów, a co na 50 metrach? Czy dolecę do lotniska, czy muszę wylądować w terenie przygodnym? Jeśli tak, to gdzie jest dobre miejsce? To są kwestie, które piloci przed każdym lotem powinni sobie przypominać i powtarzać.

To przypomina jazdę autem - na drodze trzeba ciągle przewidywać możliwe zdarzenia.

- Dobra analogia. Ja też czasem latam amatorsko, dla przyjemności. Takie latanie też polega na ciągłym przewidywaniu. Gdy lecę przez Polskę to moja świadomość jest 5 minut przed samolotem. Podziwiam widoki, czerpie radość, ale patrzę jeszcze tak: aha, tam jest pole, na którym dało by się wylądować, gdyby mi przerwał silnik. To wyuczone i automatyczne myślenie. Jeżeli nauczymy się, jak bezpiecznie uratować własną skórę w sytuacji awaryjnej, to karierę lotniczą piloci zakończą w wieku 100 lat, kiedy już nie będzie się im chciało latać.

Wydarzenie stanowi znakomitą okazję do wymiany opinii i doświadczeń między uczestnikami, jak również daje możliwość zapoznania się z najnowszymi osiągnięciami techniki na polu lotnictwa lekkiego i ultralekkiego - twierdzili organizatorzy konferencji

W lotnictwie zawodowym zdarzają się wypadki i katastrofy. Bardzo często zawodzi właśnie czynnik ludzki. W lotnictwie amatorskim, to chyba jeszcze częstszy powód wypadków?

- Dokładnie tak. Dzieje się tak ponieważ piloci nie mają się często kogo poradzić. Jeżeli w lotnictwie amatorskim nie pojawi się organizacja, która będzie zrzeszała amatorów - to oni będą mieli utrudniony dostęp do wiedzy i informacji, do fachowych porad. Przykład Czech - tam organizują konferencje, szkolenia i seminaria, wydają biuletyny informacyjne. Pilotów z Polski, którzy się tam szkolili jest więcej niż tych, którzy wyszkolili się w Polsce. Zostawiają tam ogromne pieniądze.

Z czego to wynika?

- To wynika z historii obu krajów. Kiedyś w Polsce dla Czechów była prawdziwa wolność lotnicza - mieliśmy ogromne doświadczenia i wieloletnie badania w budowie samolotów. W pewnym momencie to nam zaczęło trochę przeszkadzać, bo wchodziły nowe technologie i rozwiązania. Nasi inżynierowie często nie akceptowali ich, woleli starą szkołę. To nie uproszczało budowy nowych modeli. W tej chwili to się już zmienia, ale jesteśmy co najmniej 15 lat za Czechami. Na targach lotnictwa ultralekkiego Czesi i Słowacy są potentatami. 80% wystawy należy do nich.

W Krośnie funkcjonuje kilka firm, które produkują samoloty ultralekkie. Przed nimi przyszłość?

- Oczywiście! Pilotów samolotów ultralekkich będzie przybywać. Oni w dużej części powinni latać na naszych polskich samolotach. Są samoloty, które budowane są w Polsce seryjnie, również w Krośnie. Musimy jednak spowodować, by był jeszcze bardziej sprzyjający klimat do takiej produkcji. Ważny jest też marketing, Czesi i Słowacji robią to świetnie - sprzedają samoloty na cały świat.

Czy to oznacza, że coraz więcej Polaków będzie stać kupić sobie taki samolocik?

- To już dziś nie jest nic nadzwyczajnego. Jeżeli ludzie kupują sobie samochody warte 200-300 tysięcy złotych, to dlaczego nie mieliby kupić samolotu? Jak kogoś nie stać na nowy model, to kupuje samolot z drugiej ręki za 50 tys. zł. Znam też przypadki, kiedy kilka osób zrzuca się na samolot za 200 tysięcy zł. Latają sobie po Polsce na przemian.

Organizatorem konferencji był Aeroklub RP, Miasto Krosno, Stowarzyszenie B-4 jako Koordynator Klastra Lotnictwa Lekkiego i Ultralekkiego w Krośnie (na zdjęciu) oraz Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Krośnie

W Krośnie rozbudowuje się lotnisko. Widzi Pan szansę jego rozwoju?

- Ależ oczywiście. Jeżeli po drugiej stronie gór lotnictwo się rozwija, to dlaczego nie ma się tak dziać u nas? Lokalny transport lotniczy będzie się rozwijał. Są to m.in. taksówki powietrzne, czyli samoloty dla 4-6 osób, które mogą operować z takiego lotniska. Wyobraźmy sobie, że musimy jechać stąd do Szczecina. Drogą będzie to długo trwało, jazda będzie koszmarna. Taką taksówką powietrzną załatwimy to szybciej, przyjemniej i w rozsądnych kosztach.

Jakie to są koszty?

- Ja latam samolotem jednomiejscowym, używam go do przemieszczania się. Ten samolot pali od 6 do 8 litrów na godzinę i leci 180 km/h. Zbiornik na paliwo ma 60 litrów, czyli mam zasięg 1600 km. Jestem więc w stanie oblecieć całą Polskę. To jest coś pięknego. Latam w różne miejsca, czasem tylko na kawę, zamiast gapić się w telewizor.

Z innej beczki. Był Pan szefem komisji, która miała na celu zbadanie katastrofy Tu-154 w Smoleńsku. Czy nie czuje się Pan już zmęczony tym tematem, ciągłym obalaniem tych mitów i teorii?

- Zrobiliśmy dobrą robotę, badając wypadek i określając jego przyczyny. Wojsko wdrożyło nasze sugestie co do profilaktyki. To jest coś, z czego jestem dumny. Natomiast teraz robimy coś, czym nie powinniśmy się zajmować. My jesteśmy inżynierami, specjalistami, a nie politykami, którzy mają kreować jakąś opinię. Ale podjęliśmy się tego, bo było coraz gorzej. Jedna teoria spiskowa goniła kolejną. Wydawało się, że to walka z wiatrakami. Ale jest lepiej. Mnie to mierzi, jak widzę polityków, którzy cynicznie wykorzystują łatwowierność ludzi i próbują im wmówić różne głupoty. Dlatego akcję uświadamiania trzeba prowadzić cały czas.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)