Sukces Mateusza zaczął się od porażki. W gimnazjum często startował w konkursach z matmy. Umiał ją trochę lepiej niż inni, czasem zdobył nawet jakąś niezłą lokatę, ale przez dwa pierwsze lata nauki nie traktował tego bardzo poważnie. W 3. klasie czekał go jednak egzamin końcowy. Wymyślił sobie, że jeśli osiągnie na olimpiadzie matematycznej dobry wynik, to uniknie zdawania jego części. A to kusiło.
Niestety, odpadł w pierwszym etapie. Tuż po olimpiadzie z matematyki odbywała się olimpiada fizyczna. Prymusem z fizyki nie był. Postanowił jednak, że skoro nie poszło w jednym konkursie, to trzeba spróbować w drugim. - W jeden dzień, od rana do wieczora, przerobiłem cały gimnazjalny materiał z fizyki. Przeszedłem pierwszy etap, potem kolejne, aż zostałem laureatem – wspomina.
Start w olimpiadzie fizycznej w 3. klasie liceum miał identyczne jak w gimnazjum podłoże: chodziło o uniknięcie zdawania części matury. Oznaczało to, że Mateusz musiał dostać się do centralnego etapu i taki właśnie cel sobie postawił. Zrealizował go z nawiązką. Pod koniec kwietnia okazało się, że na ogólnopolskim szczeblu zajął 4. miejsce i w lipcu reprezentował będzie nasz kraj na międzynarodowym konkursie w Indonezji.
Centralna olimpiada z fizyki to 9 godzin intensywnego główkowania, najpierw praktycznego, potem teoretycznego. - Podczas części doświadczalnej dostaliśmy oscyloskop, klucz płaski, rurkę, baterię oraz przewody. Za pomocą tych przedmiotów trzeba było zmierzyć prędkość dźwięku w rurce. Jeśli nie wpadło się na pewien trik, to można było przez kilka godzin bez sensu uderzać kluczem w rurkę – opowiada maturzysta.
Z kolei bohaterem jednego z zadań teoretycznych był model kosmicznej elektrowni słonecznej, dla której uczniowie musieli obliczyć parametry zapewniające największą efektywność działania. - Te zagadnienia zawierają się w programie, który przerabiamy na lekcjach, z tym, że są wyśrubowane do bardzo dużej skali trudności – przyznaje Grzegorz Depczyński, nauczyciel fizyki w "Koperniku", opiekun Mateusza. - Żeby im sprostać, nie wystarczą same lekcje. Trzeba pracować dodatkowo, na kółku i w domu.
- Ale z umiarem, żeby nie "przegrzać zwojów" – zastrzega i Mateusz, i jego nauczyciel. Balans między nauką a innymi zajęciami – sportem, rozrywką i odpoczynkiem – ma kolosalne znaczenie, podkreślają zgodnie. Przygotowania do olimpiady 19-latek przeplatał m.in. jazdą na rowerze, treningami pchania kulą oraz grą na gitarze, pianinie, harmonijce i perkusji.
Przez ostatnich kilka miesięcy liderował też KrosCanowi – 8-osobowej drużynie uczniów, która budowała minisatelitę na zorganizowany przez Europejską Agencję Kosmiczną konkurs. W jego krajowym finale zespół Mateusza zajął 4. miejsce. - Nie da się jednego tematu wałkować w kółko, dlatego zmieniam rzeczy, nad którymi pracuję – tłumaczy maturzysta. Podpowiada także, że świetną formą nauki przedmiotów ścisłych jest praca w grupie, gdy uczniowie wspólnie szukają rozwiązania i wyjaśniają sobie poszczególne problemy.
Chętnych do wspólnej nauki, przynajmniej fizyki w "Koperniku", nie brakuje. Ogromna w tym zasługa Grzegorza Depczyńskiego, którego świetny kontakt z uczniami, zdolność ich motywowania oraz umiejętność wytłumaczenia niełatwych przecież zagadnień, urosły już do rangi legendy. Uczniowie garną się nie tylko na jego lekcje, ale i na zajęcia dodatkowe. - Na pierwszych w nowym roku szkolnym zajęciach kółka fizycznego zawsze dostawiać muszę krzesła. Z czasem trochę uczniów rezygnuje, ale i tak zostaje mi grupa solidnie pracujących podopiecznych, tych którzy złapali przysłowiowego bakcyla. Uwielbiam patrzeć, jak się razem uczą, motywując się nawzajem. Część z nich dochodzi na olimpiadach naprawdę daleko. Mateusz to już kolejny mój wychowanek, który jedzie na międzynarodową olimpiadę – nie kryje satysfakcji Grzegorz Depczyński.
Wśród nich jest kilku laureatów międzynarodowej olimpiady fizycznej, a takie osiągnięcie otwiera drzwi do wielkiej kariery. - Jeden z uczniów, obecnie student 3. roku, działa naukowo bardzo prężnie. Był już na praktykach w CERNie, gdzie badał cząstki elementarne, a teraz zarabia w firmie pracującej nad sztuczną inteligencją – Grzegorz Depczyński podaje tylko jeden z przykładów. Nie wątpi, że z Mateuszem może być podobnie, choć póki co cieszy się, że w nagrodę za ciężką pracę jego uczeń przeżyje naprawdę ciekawą przygodę, bo lipcową podróż do Indonezji z pewnością należy za taką uznać.
Potem Mateusz zacznie studia. Fizyka skomplikowała mu nieco wybór uczelni, bo teraz ma wstęp właściwie na każdą, na której chciałby się uczyć. A uczyć fizyki chce się nadal. - Ona pomaga zrozumieć otaczający nas świat – mówi. - Ale wciąż nie znamy odpowiedzi na wiele pytań. Może to właśnie ja będę ich szukał.