Biuro Wystaw Artystycznych do kamienicy przy ulicy Portiusa 4 wprowadziło się w 2019 roku po jej gruntownym remoncie. Pisaliśmy o tym tutaj. Zanim jednak budynek stał się ostoją artystów, był siedzibą gestapo w trakcie wojny, a po niej Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, zakładu karnego dla kobiet, Milicji Obywatelskiej, a w końcu Służby Bezpieczeństwa.
W piwnicach kamienicy urządzono więzienie, a potem areszt. Przetrzymywano w nim i torturowano więźniów z powiatu krośnieńskiego i leskiego. Ich historię opisaliśmy tutaj. Po modernizacji, o której pisaliśmy tutaj, dla tej części kamienicy opracowano program prac konserwatorskich, które rozpoczęto w 2022 roku.
Skupiły się one na zapewnieniu odpowiednich warunków klimatycznych dla pomieszczeń, a także na zabezpieczeniu tynków i poszukiwaniu artefaktów. Teraz badacze prezentują wyniki swoich starań.
Do tej pory zbadano trzy cele. Jedna z nich znajduje się przy schodach, a dwie pozostałe przylegają bardziej od strony ulicy Portiusa. Badacze odkryli w tych pomieszczeniach wiele rytów i napisów: imiona i nazwiska, daty czy miejsca zamieszkania.
- Na ścianach znajdują się też pytania skierowane do Boga, wszechświata i kosmosu dotyczące powodu, dla którego więźniowie się tutaj znaleźli. Są to napisy nie tylko w języku polskim, część z nich pochodzi sprzed okresu funkcjonowania SB. W ten sposób przetrzymywane w piwnicach osoby upamiętniały swój ból i cierpienie – mówi Joanna Babraj-Mędrala, konserwator dzieł sztuki, która brała udział w odkryciach i dodaje: - Chciały coś po sobie pozostawić, bo nie wiedziały, czy kiedykolwiek zostaną stąd wypuszczone.
Niektóre z napisów są słabo widoczne w zwykłym świetle, można je odczytać tylko dzięki specjalistycznym metodom, np. stosując podczerwień.
Badacze odkryli też na ścianach rysunki, np. ptaków. – Niektóre z nich okazały się odznaczeniem lotniczym w postaci orła z piorunami trzymającego wieniec laurowy w dziobie. To jest tzw. gapa lotnicza radiooperatora.
W trakcie prowadzonych prac odkryto również fragmenty gazet i papierki upchnięte w przestrzeniach między cegłami. – Sądziliśmy, że są w nich grypsy (przyp. red. nielegalnie przemycane listy więźniów), ale zarówno w podczerwieni, jak i w ultrafiolecie nie znaleźliśmy żadnych napisów wykonanych przez więźniów czy ich śladów. Jest tylko tekst nałożony farbą drukarską – tłumaczy pani Joanna. - Możliwe, że ściany były "magazynami" tych karteczek, które dopiero miały zostać zapisane.
Odnalezione fragmenty gazet były w bardzo złym stanie. – Ich papier nie był dobrej jakości, więc z powodu panujących tutaj warunków stawał się bardzo kruchy i łamliwy. Szybko ulegał degradacji. Aby wydostać wycinki ze szczelin, musiałam je wydmuchiwać.
Znaleziono też nadpalone zapałki. – Wyciągałam je pęsetą. Prawdopodobnie służyły za rysiki. Oprócz nich natrafiłam na zwitek włosów oraz drewniany fragment pudełka – sklejki na zapałki.
Artefakty zostały odkażone i przewiezione do pracowni, gdzie w odpowiednich warunkach zostały oczyszczone i poddane różnym zabiegom konserwatorskim. W ten sposób przygotowano je do ekspozycji i dalszych prac badawczych.
Joanna Babraj-Mędrala zapewnia, że przed badaczami jeszcze sporo pracy. Piwnice mają ponad 200 m2 powierzchni. - Chcemy odsłonić i zabezpieczyć najwięcej tego, co się zachowało. Myślę, że te mury jeszcze coś skrywają.
Przygotowano już kolejne trzy wnioski o dofinansowanie. Koszt dotychczasowych prac to ponad 160 tys. zł, z czego Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków przekazał ponad 29 tys. zł, zaś z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego otrzymano blisko 81 tys. zł. Koszty Miasta to ponad 50 tys. zł.