Młodzi na pasiece. Biznes czy odskocznia?

W okolicach Krosna działa zaskakująco duża liczba młodych pszczelarzy, jedna z najwyższych w Polsce. Co ciągnie młodych na pasiekę? Chęć zarobku, relaksu a może zadbania o zdrowie?
Co czwarty pszczelarz z okolic Krosna nie skończył 35 lat. Zapytaliśmy kilku młodych pszczelarzy, dlaczego założyli pasieki?

Zdaniem Marka Barzyka, prezesa Koła Pszczelarzy w Krośnie, okolice miasta to absolutny fenomen na pszczelarskiej mapie kraju.

Po pierwsze: w kole zrzeszona jest mniej więcej setka osób zajmujących się pszczelarstwem, wyjątkowo sporo jak na polskie standardy. To przekłada się z kolei na bardzo duże napszczelenie, czyli populację pszczół na naszym terenie.

Po drugie: do koła należy kilka kobiet, a to kolejne odstępstwo od krajowej normy.

Wreszcie po trzecie: co czwarty pszczelarz to osoba do 35 roku życia, a to Marka Barzyka cieszy zdecydowanie najbardziej. - Bardzo często podnoszonym w naszym środowisku problemem jest starzenie się branży i brak młodej krwi. W wielu miejscach w Polsce na spotkaniach czy imprezach widać same siwe głowy, niewielu młodych. My nie mamy tego kłopotu – przyznaje z satysfakcją, wertując listę członków koła. - O, proszę: rocznik '81, '83, '89, a tu mamy nawet dwie osoby z rocznika '94 – dziewczynę i chłopaka.

- Co ciągnie młodych na pasiekę? Najlepiej zapytać ich samych – proponuje prezes.

Oczywiście, że chętnie zapytamy.

Dla 33-letniego Pawła Dudy pszczelarstwo to jakby strategiczna gra.

Paweł Duda

- Pszczoły to moja prywatna armia, która zdobywa różne tereny i która do produkcji miodu wykorzystuje rozmaite rośliny – porównuje artysta i projektant, który w okolicach Krosna posiada kilkanaście uli. - Ode mnie zależy, by armia była gotowa do działania w odpowiednim czasie i miejscu, dlatego muszę wiedzieć, gdzie, co i kiedy kwitnie, a także muszę obserwować pogodę i jej wpływ na rośliny. Jest to więc ciągłe zdobywanie wiedzy o otaczającym mnie świecie.

- Pszczelarstwo jest dla mnie jednocześnie chwilą relaksu, a dla moich synów pszczoły są doskonałym sposobem na wychowanie i naukę przyrody – dodaje.

31-letni Tomasz Winiarski z Potoka dostał pszczelarstwo w prezencie od teścia.

Tomasz Winiarski

Z dwoma sprezentowanymi ulami 11 lat temu zaczął studia na biologii i biotechnologii. Gdy je kończył, jego pasieka rozrosła się do 40 uli, bo pszczoły zafascynowały go tak bardzo, że oparł na nich kolejne lata nauki, poświęcając im najpierw pracę licencjacką, a następnie dwie magisterki.

Pszczelarstwo miało jednak pozostać tylko jego hobby: - Miałem nadzieję, że po studiach znajdę pracę, a ule będę miał dla relaksu. Ale na naszym rynku pracy z dostaniem pracy po moim kierunku było krucho, więc stwierdziłem, że zamiast mieć 40 uli i nie mieć pracy, powiększę pasiekę i to one będą moją pracą.

80 uli Tomasz Winiarski podzielił i rozmieścił w 5 miejscach w okolicach Krosna. Zajmowanie się nimi, a następnie produkcja miodu, dostarczają mu pełnoetatowego, a w szczycie pszczelarskiego sezonu nawet ponadetatowego zajęcia. - Da się z tego wyżyć – przyznaje. - Wiadomo, są lata lepsze i gorsze, ale średnia jest niezła.

- Każdy ul jest inny, przez co nie da się działać automatycznie. Cały czas trzeba planować i przewidywać – temu ulowi dodać, temu zabrać, tu się matka roi, więc trzeba reagować – podaje przykład intelektualnego ćwiczenia, który fundują mu pszczoły.

Zaś wielkim bonusem jest końskie zdrowie, którym cieszy się 31-letni pszczelarz. Dawniej często chorował, ale odkąd założył pasiekę – odkąd je miód, wdycha opary z uli i ma regularny kontakt z pszczelim jadem – nie chwycił się go nawet katar.

Po przeglądzie uli 30-letnia Marta Brańska z Potoka zawsze wraca do domu w dużo lepszym nastroju.

Marta Brańska

- Zawsze fascynowała mnie przyroda i szukałam sposobu, aby mieć bliski kontakt z naturą. Pszczoły są świetnym wyborem. Wspaniały jest już sam moment podejścia do ula, gdy czuję ten przyjemny, słodkawy zapach - mieszankę miodu, wosku i propolisu – który od razu wprowadza mnie w dobry nastrój. Po jedno-, dwugodzinnym przeglądzie uli wracam wyciszona, zrelaksowana – opisuje, przymykając oczy, najwyraźniej przywołując sobie ów zapach w pamięci.

20 uli nie służy jednak Marcie Brańskiej wyłącznie do poprawy humoru. Wraz z mężem zajmuje się suszeniem owoców i ziół, a produkcja miodu doskonale uzupełnia ich działalność, zwłaszcza że wytwarzają dość rzadkie miody kremowe z dodatkiem ziół – z pokrzywą, miętą czy melisą.

Część miodu Brańscy przeznaczają na własny użytek. Korzystają z niego zwłaszcza ich dwie małe córki, dla których stanowi doskonały suplement diety. To dla Brańskich dodatkowa motywacja do utrzymywania pasieki.

Pierwszą książką, którą 22-letni Tobiasz Woźniak przeczytał w swoim życiu, była książka o owadach.

Tobiasz Woźniak

Tobiasz tłumaczy jednak, że założona przez niego wiosną ubiegłego roku pasieka nie jest czystą reminiscencją dziecięcej fascynacji światem przyrody, ale chęcią połączenia owej przyjemności, z czymś pożytecznym.

Zaczynał od jednej pszczelej rodziny. Potem na jego pasiecie w Wietrznie pojawiła się druga. Jesienią było ich już pięć, a w tegorocznym sezonie młody pszczelarz zdecydował się na podwojenie liczby uli. Ich doglądanie zajmuje Tobiaszowi kilka godzin tygodniowo. Czas płynie mu na tym zajęciu bardzo przyjemnie, zwłaszcza podczas roku akademickiego, gdy pszczelarstwo staje się dla niego błogą odskocznią od pielęgniarskich studiów.

- Pszczoły wciągnęły mnie jak nałóg, w pozytywnym tego słowa znaczeniu – przyznaje się. - W przyszłym roku chciałbym powiększyć pasiekę do 12, może 14 uli. Marzy mi się także pszczelarska pracownia z prawdziwego zdarzenia.

W czasach, gdy 22-letnia Natalia Łobaza jeździła jeszcze motocyklem i studiowała zarządzanie, pszczelarstwo kojarzyło się jej ze starszym panem na emeryturze.

Natalia Łobaza

Dzisiaj krośnianka nie ma już motocykla, zmieniła kierunek studiów na rolnictwo, a na swoim Facebooku opublikowała właśnie 45. ciekawostkę o pszczołach. "Pszczoła w trakcie lotu zużywa ok. 0,3 mg pokarmu na minutę" – dowiadujemy się z wpisu. Inspiracji do wrzucania kolejnych faktów z życia pszczół dostarcza Natalii jej własna pasieka, którą wiosną założyła w Odrzykoniu.

- Impulsem do założenia pasieki były zajęcia z pszczelarzem, które miałam na studiach. Zaczęłam od czterech uli, ale szybko powiększyłam pasiekę najpierw o pięć, a następnie o trzy ule - rekonstruuje historię swojej pasieki. - Cały czas wszystko robię przy nich po raz pierwszy: pierwsze podkarmianie, pierwsze leczenie, nadchodzi pierwsza zima. Pewnie dlatego jest to dla mnie tak bardzo fascynujące, choć mam nadzieję, że ta fascynacje nigdy mi nie spowszednieje.

W tym sezonie pasieka dostarczyła jej około 100 litrów miodu. Część przeznaczyła na własny użytek, reszta rozeszła się po rodzinie. Ciężko mówić w takim wypadku o zarobku, ale Natalia ma nadzieję, że kiedyś, po ewentualnym powiększeniu pasieki, może się to zmienić, zwłaszcza, że pszczoły sąsiadują z dużym gospodarstwem ekologicznym, które należy do rodziny jej narzeczonego, więc owady mają dowoli pożytku. - Tu jest przyszłość – przewiduje, rozglądając się po hektarach pól otaczających pasiekę.

Obecnie 22-latka najbardziej korzysta jednak na samym kontakcie z pszczołami. - Humor poprawia mi się, gdy tylko zbliżam się do pasieki – cieszy się, ubierając pszczelarski kombinezon.

Marek Barzyk, którego pszczelarski staż jest starszy od życiorysu każdego z piątki bohaterów, zapewnia, że najlepsze, co dają ludziom pszczoły, jeszcze przed nimi.

Marek Barzyk

To pokora, zrozumienie, że natura zawsze była i zawsze będzie mądrzejsza od człowieka i że panują w niej bardzo proste zasady, zapewniające jej trwanie. Wieloletni kontakt z pszczołami pozwala poznać ten minimalistycznie urządzony świat. A gdy już się go pozna, człowiek po prostu staje się lepszy.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)