Mistrz Mowy Polskiej: wulgaryzmy mogą być ładne

- Zamiast "debilem", człowieka małej inteligencji nazwałbym "tęposzem niskim". A kogoś otyłego np. "tłustoszem pospolitym" - mówi Edward Marszałek, rzecznik Lasów Państwowych w Krośnie. Za propozycję zastąpienia słów wulgarnych i brzydkich nazwami roślin, zdobył tytuł Mistrza Mowy Polskiej 2014. Posłuchaj mistrza.
Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP w Krośnie, został Mistrzem Mowy Polskiej 2014. Jury konkursu doceniło jego propozycję zastąpienia wulgaryzmów nazwami roślin

Z Edwardem Marszałkiem - leśnikiem, rzecznikiem prasowym Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Krośnie i od września br. Mistrzem Mowy Polskiej - rozmawiamy o wulgaryzmach. O tych lżejszych i o tych, na dźwięk których uszy więdną.

Zgadzamy się, że słowa mocne są potrzebne. - Wulgaryzm użyty odpowiednio ma swoją wagę i wymowę. Skoro został stworzony przez ludzi, to powinien być w języku. Bo czy emocje można wyrazić wyłącznie poprzez słowa piękne? - pyta Marszałek.

Problem pojawia się, gdy ktoś zaczyna ich nadużywać i gdy stają się zwykłym przerywnikiem w zdaniu, za pomocą którego opisujemy coś, co wcale nas nie oburza. Przykład? "O jak tu k...a zaj....e pięknie!". Albo: "Idę k....a, patrzę k...a, a tu w rowie leży k....a 50 zł!". To autentyki, pierwszy słyszałem ja, drugi Edward Marszałek. To i tak raczej średnie wiązanki. Na szkolnej przerwie zapewne usłyszeć można zdecydowanie dosadniejsze.

Jest jeszcze kwestia paskudności. Słowa wulgarne czy obraźliwe są po prostu brzydkie, a wcale takie nie muszą być. Niemożliwe? - Proszę, oto lista chronionych gatunków roślin - rzecznik RDLP kładzie na stole rozporządzenie Ministra Środowiska z 2004 r. Większość dokumentu wypełniają dwie kolumny: po prawej nazwa łacińska, po lewej jej polski odpowiednik. Niemal 500 terminów o wysokich walorach. Można doznać językowego objawienia! Sporą część nazw widzę bowiem po raz pierwszy. Nie zdawałem sobie sprawy, że w naszym ojczystym języku są takie słowa! Brodek zwisły, łyszczec wiechowaty, leniec bezpodkwiatkowy, wielosił błękitny, itd. - Niektóre z tych nazw mają kilkusetletnią tradycję - wyjaśnia rozmówca. - Nadawano je odpowiednio do wyglądu lub właściwości, czyli charakteru, danej rośliny.

Jak wiadomo, nie wszystkie rośliny grzeszą urodą. Niektóre bywają z kolei bardzo charakterne: parzą lub trują, podobnie jak ludzie. Edward Marszałek uznał więc, że ich nazwy mogą z powodzeniem zastąpić wulgaryzmy lub słowa brzydkie, bo te również w znacznym stopniu odnoszą się do charakteru lub wyglądu. Podaje kilka przykładów: - Chociażby słowo "grubas". Można je zastąpić "tłustoszem pospolitym". "Debila" - "tęposzem niskim". A z czym by pan skojarzył "wgłębkę rzęsistą" i "prątnika jajowatego"?

Kilkanaście podobnych przykładów rzecznik RDLP zaprezentował końcem września 2014 r. w Gdyni, podczas finałowej gali konkursu "Mistrz Mowy Polskiej 2014 r." Jego wystąpienie pt. "Botanika przeciw chamstwu" rozbawiło jury oraz publiczność do łez. - Za każdym razem wybuchała salwa śmiechu. To było jedyne takie wystąpienie. Większość nominowanych opiewała mowę ojczystą, więc można powiedzieć, że włożyłem przysłowiowy kij w mrowisko.

Z 80 nominowanych, do finału przeszło 12 osób. Spośród dwunastki jury wybrało 4 laureatów. Jednym z nich został Edward Marszałek.

Mistrz Mowy Polskiej 2014 zastrzega, że wcale nie mówi nadzwyczajnym językiem. Po prostu o niego dba. Zarówno dlatego, że pracuje słowem (jest przecież rzecznikiem, poza tym pisze książki i artykuły do prasy leśnej), jak również z przekonania, że to najważniejszy środek komunikacji między ludźmi. I element tożsamości narodowej, który spaja Polaków.

Teraz będzie musiał dbać o niego nawet bardziej: - Ten tytuł zobowiązuje i nakłada wielką odpowiedzialność za słowo - przyznaje Mistrz.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)