Film "Sami swoi. Początek" opowiada o dzieciństwie i młodości najbardziej znanej pary sąsiadów w historii polskiej kinematografii – Kazimierza Pawlaka i Władysława Kargula z kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego.
Tym razem akcja filmu rozgrywa się na Kresach. Widzowie poznają wydarzenia, które miały miejsce zanim Pawlak i Kargul przenieśli się na Ziemie Odzyskane. Autorem scenariusza, podobnie jak wszystkich innych części, jest Andrzej Mularczyk. Stworzył go na podstawie swojej książki "Każdy żyje jak umie". Autor inspirował się prawdziwymi wydarzeniami i historią własnej rodziny. Pierwowzorem postaci Kazimierza Pawlaka był jego stryj. Ta część nie powstała wcześniej ze względu na rzeczywistość polityczną naszego kraju w latach 60. XX wieku.
Za kamerą najnowszej części o Pawlaku i Kargulu stanął Artur Żmijewski, znany aktor i reżyser. Główne role zagrali Adam Bobik (Kazimierz Pawlak) oraz Karol Dziuba (Władysław Kargul). Oprócz tego na ekranie można zobaczyć m.in. Paulinę Gałązkę, Weronikę Humaj, Zbigniewa Zamachowskiego czy Annę Dymną, która we wcześniejszych częściach grała Anię Pawlaczkę, wnuczkę głównych bohaterów.
Wśród obsady znalazła się też krośnianka, Katarzyna Krzanowska (w 2021 roku publikowaliśmy z nią wywiad, można go przeczytać tutaj). Wcieliła się w rolę Maryjki Pawlak, matki Kazimierza. Pracę na planie wspomina jako sielankową, a ludzi, z którymi pracowała jako cudnych, wrażliwych i profesjonalnych.
Głównym planem filmowym komedii było Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, którym pani Katarzyna była zachwycona. - Moja rola jest drugoplanowa, więc nie zdołałam się zmęczyć. Miałam za to dużo czasu, żeby oddychać tym skansenem, spacerować, no i oczywiście zajmować się zwierzętami. Były u Pawlaków kury i kaczki. Rodzina Pawlaków może biedna, ale siedlisko i chałupę miała ładniejszą niż Kargule – śmieje się pani Kasia i dodaje: - Siedzieć na przyzbie i patrzeć w niebo, coś genialnego.
W trakcie kręcenia filmu tylko jedna sytuacja okazała się trudna dla krośnianki – praca z krową. – Była wielka jak byk. I wściekła, co absolutnie zrozumiałe, gdyż to była oczywiście krowa Karguli. Miała zniszczyć płot, a ja miałam przed nią uciekać, gubiąc po drodze jajka. Naprawdę się jej bałam. Na szczęście krowa nie była utalentowana, nie zapamiętywała, co ma robić i ostatecznie została zwolniona z pracy.
Według pani Katarzyny film jest piękny. - Scenariusz, reżyseria, zdjęcia, muzyka, kostiumy, charakteryzacja i na koniec wspaniali aktorzy, od których się też wiele nauczyłam. Wierzę, że aura planu filmowego przenosi się na ekran oraz że ten film spodoba się widzom i bardziej ich wzruszy niż rozśmieszy – mówi.
Drugą krośnianką, która pracowała nad filmem "Sami swoi. Początek" jest Radosława Burdzy, scenografka i wykładowczyni na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (prywatnie córka Marka Burdzego z Krosna, artysty-malarza, pisaliśmy o nim tutaj oraz siostra Anny Burdzy-Hejnowicz, o której pisaliśmy tu). Jako dekoratorka pracowała nad wyposażeniem wnętrz i charakteryzacją przestrzeni plenerowych. Korzystała nie tylko z rekwizytorni filmowych w Polsce, ale także ze zbiorów Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.
- Wyszukiwałam i gromadziłam rekwizyty, tkaniny i kolejno adaptowałam je w zgodzie ze scenariuszem. Każdy obiekt musiał być przygotowany na kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć i następnie zatwierdzony przez reżysera i operatora.
Akcja filmu rozpoczyna się w 1913 roku na Kresach Wschodnich, a kończy w 1945 roku na Ziemiach Odzyskanych, dlatego w trakcie swojej pracy krośnianka musiała zwrócić uwagę na lata, w jakich dzieje się akcja, czynniki geograficzne i kulturowe.
– Podstawą pracy przy tego typu filmie jest przeprowadzenie jak najrzetelniejszej dokumentacji historycznej, która polega na zgromadzeniu reprodukcji malarstwa i fotografii z danego regionu i okresu historycznego, a także prac monograficznych tematu, który potrzebujemy zgłębić – mówi.
Radosława musiała wykreować świat, który znała tylko z opowieści i historii. - Kazimierz Pawlak pochodzi z bardzo biednej rodziny, co powinno mieć swoje odzwierciedlenie w wyglądzie wnętrza chaty. Wżenia się w najbogatszą rodzinę we wsi. W tamtych czasach wyznacznikiem zamożności na wsi były takie rzeczy jak: drewniana podłoga, zastawa stołowa, święte obrazy czy bogato zdobiona podłaźniczka [ozdoba świąteczna – przyp. red.] w okresie świąt Bożego Narodzenia. Ważnym było zatem utrzymanie odpowiednich różnic między wyposażeniem chat bohaterów występujących w filmie.
Dekoracja wnętrz wymagała stworzenia atmosfery dawnej wsi, która już nie istnieje, w której ludzie korzystają z charakterystycznych narzędzi, podlegają rytmowi dnia i nocy. – Każdy z obiektów był przez to bardzo wymagający, bo trzeba było zbudować tętniącą życiem wieś. Sprawić, aby ten świat wyglądał autentycznie.
Dla Radosławy Burdzy najtrudniejszą przestrzenią do zaaranżowania była zatem spora przestrzeń wsi do ujęć z drona. – Z takiej wysokości widzimy wszystko. Trudność polegała na skali przestrzeni, którą musieliśmy zaadaptować wcześnie rano. Podwórka chat, zagrody okólne, drogi…
Była to pierwsza scena otwierająca film, która wprowadza widza w wykreowany świat, w którym żyją bohaterowie. – Wymagało to precyzyjnego zaprojektowania przestrzeni względem trajektorii lotu drona. Podwórka zostały zaadaptowane narzędziami rolniczymi, wozami, kwiatami, beczkami, rozwieszonym praniem. Wprowadzono także zwierzęta, takie jak: kury, kaczki, kozy czy krowy.
Do uzyskania wrażenia zamieszkałej wsi przygotowali cały sektor, w liczbie około 10 chat wraz ze stodołami i ich podwórkami. – Całości dopełnili oczywiście aktorzy i statyści, dla których przygotowaliśmy rekwizyty pomagające w stworzeniu różnych czynności.
Jako jedno z ciekawszych wydarzeń na planie, Radosława wspomina historię drzewa, które musieli umiejscowić na granicy obu posesji bohaterów. – Zastanawialiśmy się, jak w lutym stworzyć drzewo wyglądające autentycznie, które na wiosnę będzie pączkować, latem będzie pełne liści, a zimą pozostanie o gołych konarach. Problemem był też jego duży rozmiar.
Po rozważeniu przeróżnych propozycji zapadła decyzja o posadzeniu prawdziwego drzewa z pniem o kilkudziesięciocentymetrowej średnicy. Zostało ono zasadzone na granicy podwórek Pawlaka i Kargula. – W miarę upływających tygodni czekaliśmy na nadchodzącą wiosnę. Jakaż wielka była nasza radość, gdy na gałęziach drzewa pojawiły się pierwsze pąki liści. Mimo pory sadzenia i jego wielkości, drzewo zapuściło korzenie i postanowiło stać się częścią filmowej historii – wspomina krośnianka.
Do dziś drzewo można zobaczyć w Parku Etnograficznym Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.
Film „Sami swoi. Początek” wszedł do kin 16 lutego. Wciąż można go zobaczyć w krośnieńskim Heliosie. Repertuar jest dostępny tutaj. Film będzie też można obejrzeć w specjalnym seansie dla seniorów w artKinie. Szczegóły tutaj.
Kargul z Pawlakiem toczyli spory zabawniej niż posty poniżej - ciekawe który Kargul a który Pawlak :)
Co do filmu to tak średnio wyszło, jaki warsztat taki efekt.
Do twojej "wiadomości i wiedzy" znafco, z wiedzą to ty masz niewiele wspólnego, a gdzie tu "heit" to nie wiem. Wiem natomiast, że polemizować to można z kimś kto ma jakieś sensowne argumenty a nie bredzi coś o "reżyser i reżyseria". Ciebie jest mi zawyczajnie żal.
Jak widzę "znafco", nie zależy ci nawet na przyjęciu do wiadomści i wiedzy czym jest scenariusz i scenarzysta, a czy reżyser i reżyseria więc bez sensu jest dalsza z toba polemika, ty woplisz heit. Napawaj się nim dalej.
I co z tego panie "znafco", że scenariusz jest napisany prze tę samą osobę? Reżyserem też jest Chęciński? Czy gość który przez ostatnią dekadę udawał księdza detektywa na rowerze? To że w latach 90-tych zagał niezłą rolę u Pasikowskiego też nie ma tu znaczenia. Linda też się kiedyś brał za remake "Krzyżaków", jak to się skończyło wszystkim wiadomo.
W artykule wyraźnie napisano - "Autorem scenariusza, podobnie jak wszystkich innych części, jest Andrzej Mularczyk. Stworzył go na podstawie swojej książki "Każdy żyje jak umie". Autor inspirował się prawdziwymi wydarzeniami i historią własnej rodziny. Pierwowzorem postaci Kazimierza Pawlaka był jego stryj. Ta część nie powstała wcześniej ze względu na rzeczywistość polityczną naszego kraju w latach 60. XX wieku"
Nie rozumiem więc gdzi tu "Szarganie kolejnego klasyka polskiej komedii" lub "rusznie oryginału" skoro film odnosi się do przeszłości sprzed oryginału, która jak wiem nie była przedstawiona filmem.
Szarganie kolejnego klasyka polskiej komedii po spapraniu misia i kogla mogla...
Karygodne w ogóle myśleć o ruszaniu oryginału.