Pasja, która stała się sposobem na życie, dla Ani Burdzy-Hejnowicz rozpoczęła się kilka lat temu. Jej znajoma, znana fotografka z Krosna, zaproponowała, żeby wspólnie tworzyły opaski dla noworodków. – Iwonie bardzo podobały się moje ozdoby i wykorzystywała je do swoich sesji – wspomina krośnianka. – Jej klienci zaczęli pytać, gdzie można takie kupić.
Ania nie spodziewała się, że tak rozpocznie się w jej życiu nowa przygoda, która zaowocuje stworzeniem firmy. Zachęciła ją do tego inna koleżanka. – Aneta przekonała mnie, że sobie poradzę. Stworzenie biznesplanu przy malutkim dziecku okazało się nie lada wyzwaniem, ale dałam radę. Dostałam dotację i tak założyłam „NeedlePillow”.
Ania nie uważała się za osobę wyjątkowo cierpliwą czy dokładną. A nowe zajęcie tego od niej wymagało. Najważniejsze było wyrobienie nowych nawyków, bo tworzenie wianków i opasek jest czasochłonne. Dlatego tak ważna jest dla krośnianki samodyscyplina. – Był czas, kiedy wstawałam o 4 rano, by biec do pracowni i robić opaski lub wianki. Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez zrobienia chociaż jednej ozdoby.
Tworzy je głównie z myślą o noworodkach i niemowlakach, ale mogą ich używać też starsze dzieci. – Zaczynałam, gdy moja córeczka była malutka. Często więc to ona jako pierwsza mierzyła zrobione przeze mnie wianki i opaski. Dzięki temu wiedziałam, co należy poprawić, aby nie drapało lub nie uciskało główki dziecka. A także jak zrobić ozdoby, aby były bezpieczne i nie przeszkadzały maluchom.
Opaski powstają z tkanin, głównie z gniecionego, białego jedwabiu, który Ania sama farbuje na wybrany kolor lub szyfonu. Później doszywa do materiału naturalne perły słodkowodne, szklane perełki, kryształki lub ceramiczne koraliki.
Natomiast do stworzenia wianków Ania wykorzystuje głównie naturalne kwiaty. – Do ich przygotowania używam specjalnego preparatu, który nadaje sprężystości płatkom, więc wyglądają jakby były świeże.
Pierwsze preparowane kwiaty Ania zauważyła na zdjęciach zagranicznych fotografek. - Szukałam informacji, skąd mogłabym je zdobyć lub jak je wykonać. Najpierw sprowadzałam gotowe z Japonii, później z Francji. W końcu nauczyłam się sama je robić z kwiatów zebranych na łąkach.
Wianki są udekorowane tylko z przodu, z tyłu mają tasiemkę. Wszystko po to, żeby były wygodne dla noworodków i niemowlaków. Dzięki temu taki wianek można też założyć 3- lub 4-latce.
Na początku nie wszyscy z otoczenia Ani traktowali jej nowe zajęcie poważnie. – Nie każdy wierzył, że przy tym wytrwam, a co ważniejsze, że może to być pełnoetatowa praca. Niektórzy sądzili, że to tylko na chwilę. Zresztą do dziś, gdy komuś mówię, czym się zajmuję, to zdarza mi się widzieć lekki uśmiech. Byłam jednak uparta i chciałam udowodnić, że potrafię zbudować mocną firmę. Udało mi się to. Nie warto więc rezygnować, słuchając innych - mówi krośnianka, dla której bardzo ważne jest też wsparcie rodziny. - Bliscy dodają mi mnóstwo mocy.
Z wyrobów krośnianki bardzo zadowolone są jej klientki. – Są to głównie fotografki, ale również mamy czy influencerki, które zamawiają opaski lub wianki na specjalne okazje. Takie zamówienia cieszą mnie najbardziej, bo wiem, że robię to dobrze.
„Perfekcyjne wykonanie, niesamowita dbałość o szczegóły, oryginalne projekty, cudownie i bezpiecznie pakowane przesyłki, profesjonalista w każdym calu!” – chwalą zamawiające.
Jej opaski mają przeróżne historie. – Klientki piszą, że opaskę np. pogryzł pies albo przez przypadek wyprały ją w pralce. Ale nic się z nią złego nie stało. Przetrwała. Co więcej używają jej przez kilka lat, a później korzysta kolejna córka. Bardzo mnie wzruszają takie informacje.
Wianki i opaski Ani trafiają głównie do Niemiec, Francji, Singapuru czy Stanów Zjednoczonych. - Zdarzyło się, że dziewczyna z Irlandii, która kupiła u mnie opaskę, pochodzi tak jak ja z Korczyny – mówi.
Według krośnianki każdy ma jakiś talent, który w trakcie swojego życia odkrywa. – Mi to się przydarzyło i jestem strasznie wdzięczna, że tak ułożyło się moje życie.
Działalność Ani można śledzić na jej stronie internetowej, Facebooku, Instagramie lub TikToku.