Spotkanie "Szklane wspomnienia" odbyło się z okazji wystawy "Mistrzowie szklanego rzemiosła. Krośnieńskie Huty Szkła", prezentowanej w piwnicy PodCieniami. Zorganizowano ją w 85. rocznicę powstania w Krośnie przemysłu szklarskiego i 50. rocznicę funkcjonowania najstarszej huty. Wystawa pokazywała nie tylko piękne krośnieńskie szkło, ale także miejsce i czasy, w których powstawało. Dopełnieniem pięknych eksponatów i fotografii stały się wspomnienia hutników, byłych dyrektorów, działaczy kultury przy hutach. Z sentymentem przywoływali dawne wydarzenia, które stanowiły odskocznię od ciężkiej, acz satysfakcjonującej pracy i sprawiały, że hutnicy stali się wielką rodziną. - Dziś już nie ma tej atmosfery, a nie tylko praca jest ważna - podkreślano.
Zasługi Krośnieńskich Hut Szkła dla miasta są nie do przecenienia. To ich wyroby rozsławiły Krosno na całym świecie. W znacznym stopniu przyczyniły się do tego również działające przy zakładzie zespoły muzyczne, teatralne oraz kluby sportowe. Ich wyjazdy i prezentacje za żelazną kurtyną odnosiły wielkie sukcesy, co również przekładało się na ilość zamówień - głównie na eksport. Co nie mniej ważne - integrowały lokalne społeczeństwo. Spotkania, bale, zabawy, wspólne śpiewy i występy były ważnymi wydarzeniami nie tylko dla pracowników huty i ich rodzin. Emanowały na całe miasto.
Zanim jednak rozwinęła się przy KHS powojenna działalność kulturalna, całe siły skierowano na odbudowę spalonej przez Niemców huty i uruchomienie produkcji.
"(...)W czasie wojny huta pracowała, hutnicy robili swoje. W momencie wyzwalania Krosna Niemcy zaczęli opuszczać miasto. Huta została podpalona. Nie wiem na ile jest to prawda, ale starsi ludzie, którzy już dziś nie żyją, opowiadali, że Niemcy podpalili hutę, wsiedli do samochodów i odjechali. W tym momencie hutnicy rzucili się do gaszenia zakładu. Kiedy Niemcy to ujrzeli z daleka, wrócili się i jeszcze raz podpalili hutę. Zniszczyli wówczas urządzenia gazownicze, instalacje, praktycznie huta przestała istnieć. Hala główna, ta która stała przed halą produkcyjną, została zrównana z ziemią. Jak tylko Niemcy odeszli, duża część pracowników przystąpiła do odbudowy zakładu. Bo to było ich życie, to był ich zakład pracy. (...) Ludzie opowiadali jakie przy odbudowie huty były perypetie, jakaś parowa maszyna, która nie dała się uruchomić, kiedy wspólnymi siłami ciągnęli pasy. Pierwsza odbudowana hala była zrobiona z byle czego. Mówili, że zbijali to gwoździami wyciągniętymi z pogorzeliska.
I tak jedną wannę na sześć otworów otworzyli i zaczęła się powojenna produkcja. Początkowo były to szkiełka do lamp naftowych, szklanki - niby nic, a najpotrzebniejsze w tamtych czasach." - Marian Polański
"Któregoś dnia przed przerwą obiadową zwołano chyba połowę załogi, aby ciągnąc za pas w celu uruchomienia motoru. Wszyscy z całych sił starali się rozbujać koło zamachowe. A motor jak zaklęty milczał. Już zdawało się, że wszystko pójdzie na marne, kiedy coś zachrzęściło, coś strzeliło i motor zaskoczył. Olbrzymie koło ruszyło samo, najpierw powoli, potem coraz prędzej i prędzej. Już było wiadomo, że serce huty zaczęło bić..." - Fryderyk Knoll
"Pamiętam rozpoczęcie produkcji. Nie pamiętam daty, ale chyba było to koło 26 stycznia 1945 r. Jako pierwszy rozpoczął produkcję Bronisław Kuffner, wyrabiając szkiełka do lamp naftowych nr 8. Takie szkiełko kosztowało 1,50 zł. Wydmuchiwało się w formie dwie sztuki. Pamiętam odbicie w piszczeli pierwszej pary szkiełek. Kiedy spadły na przygotowany stół, Kuffner powiedział: "trzy złote". I liczył dalej: 6, 9, 12, w miarę tego, jak na stół padały następne szkła. Widziałem Kuffnera, jak po "szychcie" szedł do domu. Był zmęczymy, ale jakiś wyprostowany i uroczysty, choć przepocona koszula miała białe plamy zaschniętej soli, wypoconej w czasie pracy. Zapytałem ile złotych naliczył. Zaśmiał się i powiedział: "doliczyłem tylko coś do 200 i dałem spokój, ale zrobiliśmy dużo". - Tadeusz Lewandowski
"Jak przyszedłem do Krosna to urządziłem kilka bali z wódką, dobrym jedzeniem, piciem. Ściągnąłem ministra budownictwa, Komisję Planowania. To chwyciło. W ten sposób pieniądze z Wołomina przerzucono na Krosno. Rozpoczęła się koniunktura budowy huty szkła technicznego, huty gospodarczej, wyjazdy za granicę. Momenty są bardzo pozytywne. Przyjeżdżają klienci. Krośnieńskie huty rosną w potęgę, pieniędzy mają jak diabeł przysłowiowych gwoździ. Są pieniądze na budowę, budowa idzie dobrze: jedna huta gospodarcza, druga gospodarcza, trzecia, techniczna, włókno szklane itp. Ta huta liczyła wtedy 6,600 ludzi. To nie jest bagatelna ilość." - Józef Werstler.
"Wszyscy chcą szkło z Krosna. Polskie szkło idzie do ONZ. Byłem trzykrotnie w Ameryce. Na pierwszym zjeździe ONZ zamówiło 500 kompletów wszystkich rodzajów kieliszków z emblematem orzełka i platynowym paskiem. Podczas wystawy w Nowym Jorku królowa angielska zamawia 500 kompletów z emblematem i godłem Anglii.
Krośnieńskie Huty Szkła były kuźnią kadr dyrektorskich na całą Polskę. Nawet Adam Glazur został potem ministrem. Na 107 hut szkła w Zjednoczeniu Przemysłu Szklarskiego, Krosno miało połowę inżynierów i techników u siebie." - Józef Werstler.
"W 1945 roku z inicjatywy Władysława Walczaka, Antoniego Polańskiego i Teofila Pakieta powstaje piłkarski klub sportowy "Huta". Rok później z inicjatywy Edwarda Knolla powstaje klub siatkarski. Klub zdobywa szybko popularność, mistrzostwo Polski. Przed śmiercią opowiadał mi jak wszyscy siatkarze zostali członkami ORMO. W Rzeszowie miały się odbyć zawody siatkarskie drużyn milicyjnych i służb bezpieczeństwa. Ówczesny sekretarz partii wezwał ich do siebie i poprosił, żeby na ten czas wstąpili do milicji, względnie służby bezpieczeństwa. Żaden z nich nie wyraził zgody. Ponownie ich poproszono - w końcu się zgodzili - podpiszą, że są członkami ORMO, ale tylko na czas trwania tego turnieju. Turniej rozegrali, zdobyli puchar. Na drugi dzień oddali legitymacje ormowskie.
W tym samym momencie przy Krośnieńskich Hutach Szkła powstaje teatr. Występują w nim sami pracownicy huty. Dekoracje do tego teatru sporządza Roman Julian, który był malarzem, artystą, muzykiem i chyba pierwszym kierownikiem powstałej malarni na hucie. Powstają też zespoły muzyczne. Adam Münzberger prowadził "Vitro Band". - Marian Polański
"Zdecydowałem się grać z "Vitro Bandem" ze względu na profesjonalizm, możliwość współpracy z dobrymi muzykami. Uczestnictwo w zespole utwierdziło mnie w przekonaniu, że systematyczna praca może prowadzić tylko i wyłącznie do sukcesu". - Jan Prajsnar
"Przed wojną i po wojnie na naszym osiedlu organizowane były składkowe zabawy opłatkowe. Zabawy te odbywały się w pałacyku Kaczkowskich (późniejszym oficjalnym Zakładowym Domu Kultury). Najpierw łamali się wszyscy opłatkiem, potem składali sobie życzenia, a potem była zabawa do samego rana. Atrakcją takiej zabawy był wybór królowej balu. Zaraz po wojnie, w latach 50-tych, w noc św. Jana w czerwcu też bawiono się wspaniale. Na terenie parku był staw, bardzo ładny, na początku liliami wodnymi obrośnięty. Na tą wyjątkową noc huccy elektrycy rozwieszali w parku girlandy żarówek. W tę noc po stawie pływały kajaki. Tymi kajakami starsi chłopcy przewozili dzieci i panie."- Marian Polański
"Dyrektor Gutman raz przyszedł i mówi: Na tej świetlicy to grają w karty. Jakoś by to zlikwidować. Powiedziałem, że mogę panu potowarzyszyć, ale pan będzie rozmawiał z hutnikami, bo to jest tradycja, a i tak nie przegrywali wielkich majątków. Przychodzimy na tę świetlicę, on mówi: Proszę państwa - trochę nie wypada, żeby w Domu Kultury grać w karty i jeszcze na pieniądze. Jeden z nich opowiedział: Panie dyrektorze, myśmy tu grali, gramy i pana nie będzie, a my grać będziemy. Nie było na to rady." - Stanisław Inglot (na zdjęciu obok)
"Wtedy w Polsce mało kto wiedział, że w Krośnie są huty szkła. Założona kapela przez Stanisława Inglota była najlepszą w Polsce. Objechaliśmy kawał świata. Każdy pytał, co to za kapela? Skąd wy jesteście? Kapela Krośnieńskich Hut Szkła. Nie mieliśmy jeszcze nazwy "Stachy". To w Krośnie jest huta szkła? - pytali. I tak się zaczęły rozsławiać te Krośnieńskie Huty Szkła. Były potem wyjazdy zagraniczne: Holandia, Niemcy, Belgia. Huta szkła zaczęła mieć jeszcze więcej zamówień. 80 procent zamówień szło na inne kraje, tylko 20 procent szkła zostawało w Polsce." - Stanisław Wyżykowski
"Dzisiaj w hutach pracują ludzie. Idą do pracy, wychodzą z pracy, ale każdy zamyślony. Dla mnie to jest troszkę bolesne. Pracujemy, ale chcemy się też i zabawić. W tamtych czasach ludzie nie tylko pracowali, ale też się bawili - dyrekcja i jacy by nie byli pracownicy na najniższym poziomie. To była wesoła atmosfera, wycieczki, każdy był szczęśliwy, szedł do pracy. To było 7 tys. ludzi. A dziś co jest...?" - Stanisław Wyżykowski
Dziękujemy Muzeum Rzemiosła w Krośnie za udostępnienie materiałów.