Zbyt dużych różnic nie ma. Handel wyniósł się na obrzeża miasta to i w rynku pusto, ale tak jest wszędzie. Aut nie ma i dobrze bo inaczej byłoby ciężko przejść przez rynek. Drzewa wycięto , owszem szkoda, ale jak były to narzekano na opadłe liście, meneli w krzakach itp. Kostka fakt, że można szpilki polamać , ale za to ładnie. Jak by nie było zawsze są tacy co będą narzekać. Lepiej cieszyć się tym co jest bo tragedii nie ma. Powiedziałabym nawet, że na tle innych rynków (Sanok, Rzeszów , Jarosław, Przemyśl) to jest bardzo podobnie. Zawsze bardziej podoba się to czego nie ma, a że jeszcze tamten rynek starszym kojarzy się z młodością więc nie dziwi że wspominamy z nostalgią i bardziej przez różowe okulary.
Nie prowokuj bo pomalują rynek na zielono chcieliście teren zielony, my wam obiecaliśmy i oto jest. :)
Do dawnego rynku nie ma już powrotu. Jak tu już pisano, rynek jest miejscem wielu imprez zbiorowych, koncertów, występów itp - taki plac jest pkoniecznie otrzebny, bo taką własnie funkcję zawsze pełni rynek w każdym mieście. A parki i skwery do wypoczynku to zupełnie odrębna sprawa, one też sa bardzo potrzebne, ale w innej lokalizacji. A przy okazji - czekamu na obiecane w wyborach tereny zielone!
Chyba zapomnieliście dlaczego powiększono "plac rynku"... przecież tego wymagano do organizacji wiekszych imprez masowych.
Dzieki temu plac mógł pomieścic wieksą ilość ludzi i logistykę np. scenę, zaplecza itp. Juz chyba zapomnieliśmy ile organizowano na Rynku rożnego rodzaju imprez w latach 1998/2010 .
Z czasem to wszystko się zmieniło łącznie z mentalnością ludzi. Cięzko teraz zachęcić kogo kolwiek do wyjścia. Ludzie wolą siedzieć w domach na kanapie przed TV lub przed laptopem. Oczywiście nie wszyscy!
Przykład: kiedyś wystarczył skrawek trawy żeby zagrać w piłke nożną teraz sa orliki i stationy w każdej miejscowości i nie ma komu! swiecą pustkami! Bo większość patrzy w smartfony.
Karpackie Klimaty na połowie rynku? W obecnej sytuacji logistycznie to niemozliwe... To tylko przykład.
Płyta rynku powinna być bardziej wykorzystywana przez miasto.. Niestety dochodza jeszcze mocherowe berety - przeważnie właściciele kamienic którzy chca mieć ciszę nocna po 22 godzinie. I koło się zamyka. A chcieli by ogromne kwoty rodem z Krakowa za wynajmem lokali na rynku! W Vivo już jest taniej za lokal niz na rynku a odwiedzających miliony!
Obecnie sercem miasta jest Galeria Vivo z nowa dzielnica handlową. Po roku działalności Vivo zanotowało 3 miliony odwiedzin. Obecnie to już ponad 4 miliony! A dopiero mamy Luty...
Ludzie SĄ... Tylko odwiedząją zupełnie inne miejsca Krosna niż 20 lat temu.
Idąc dalej, w ofercie restauracji mogłoby się znaleźć też coś dodatkowego na inne miesiące, te nieturystyczne, kiedy nie funkcjonują ogródki (pod których parasolami też jest cień, dużo cienia), kiedy turyści masowo nie zwiedzają Krosna i okolic, natomiast przez rynek zawsze przechodzą ludzie dokądś zmierzając, w głowach układają plany, rozmowy, wyznaczają cele. I oto na swojej drodze zauważają wóz z regionalnym prowiantem, sokami świeżo wyciskanymi, lemoniadą z prawdziwym miodem z okolicznej pasieki (a jest ich całkiem sporo, można polecać), straganik z drobnym rękodziełem czy kwiaciarkę "kuppankwiaty" z naręczem z własnego ogrodu.
Co stoi na przeszkodzie w zbudowaniu na nowo oferty dla gości (czy przypadkowych przechodniów) rynku uwzględniającej właśnie tego typu lub podobne nowowści, zachęty, zabawne urozmaicenie czasu?
Tak było. To żółte stanowisko na kukurydze zostawało na noc wiec często łobuzy odginali jego blachy. Jeszcze przed dyskotekami typu armagedon to rynek był centrum towarzyskim młodzieży. Pierwszy zastój na rynku to jednak te wykopaliska w 99 roku, zamknięta płyta rynku na cały rok.
A'propos przyciągania ludzi na rynek, skoro obecność tu notują piękne restauracje, kawiarnie wraz z ogródkami, co stoi na przeszkodzie, aby owe miejsca kulturalnego spędzania czasu przez mieszkańców i turystów, gości po prostu, poszerzyły swoją ofertę? Turyści przyjeżdżają w wiadomym celu, mają czas i pieniądze, chcą je tu zostawić, w mieście, zwiedzając muzea, jedząc w restauracjach, kupując pamiątki, nocując w umówionych miejscach. W między czasie, w czasie pobytu w Krośnie objeżdżają okoliczne miejscowości w poszukiwaniu ciekawych znalezisk. I oto restauracja, gdzie jedzą obiad dodatkowo proponuje im wynajem rowerów (kijków do nordic walking, a może nawet riksz) na miejscu z własnej wypożyczalni na przejażdżkę do Bóbrki, Żarnowca, Rymanowa Zdroju, Iwonicza Zdroju itd. pozostawiając dobre wrażenie, wspomnienie miłej obsługi, ślad w świadomości, namiary na nocleg i inne atrakcje w okolicy, a także na tę właśnie restaurację, jako dobre źródło satysfakcji oraz informacji.
Z całym skwerem zakrzewionym niełatwo byłoby też pomieścić pełen rynek ludzi na wielkich imprezach, jakie odbyły się w ostatnich latach już po uporządkowaniu płyty rynku. Sama scena z otoczeniem i dojazdem zajmuje trochę miejsca, plus wolne miejsce dla pojazdów uprzywilejowanych, budki wystawowe, stragany, ogródki, rzędy ławek i pomiędzy tym wszystkim zwiedzający ludzie.
Chaszczomanów i amatorów chlania pod drzewkiem zapraszam do Czarnorzeckiego Parku Krajobrazowego. Co do rynku to może Kraków to nie jest, ale wstydu nie ma. Poza tym Krosno to nie metropolia, jak się co niektórym wydaje.
Ci którzy faktycznie pamiętają tamte czasy, pijaczków na co drugiej ławce, zaszczane bramy i podwórka wokól rynku, nieliczne patrole znudzonych policjantów spisujących tylko młodzież, zniszczone elewacje i zgnite dachy kamienic na pewno nie tęsknią za Staromiejską, gdzie śmierdziało rzygami, albo Pszczółką, gdzie od fajek widoczność wynosiła 2 metry. Reszta gimbazy, pewnie o tamtych "wspaniałych" czasach to słyszała od swoich starych, niekoniecznie tam wtedy bywających. Grunt to krytykować.
Przykład: kiedyś wystarczył skrawek trawy żeby zagrać w piłke nożną teraz sa orliki i stationy w każdej miejscowości i nie ma komu! swiecą pustkami! Bo większość patrzy w smartfony.
Grają, grają na stadionach dzieci na treningach, a te przyciągają też dorosłych. Ale dorosłym rzadko chce się zebrać w swoim gronie. A więc, snując dalej tę opowieść o tym, co jest możliwe do zrobienia dla urozmaicenia oferty rynku, czyli stworzenia tego miejsca na nowo, a nie powrotu do jego dawnej funkcji ze sklepami, które znalazły odbiorcę w innych częściach miasta, niech trawa przyjdzie do ludzi. Człowiek nie wie gdzie może skorzystać z trawy, aby sobie posiedzieć, pochodzić boso po ścieżce mchu, niech sobie posiedzi na rynku, choćby na sztucznej trawie. Wydzielenie fragmentu, tak jak wydziela się pod plażę, parasole dla zacienienia, latarenki na słupkach, girlandy dookoła i siup!
I znów, sztuczna trawka piknikowa mogłaby być ofertą jednej z restauracji, zamiast klasycznego konsumowania na krzesłach i stolikach, w luźniejszej pozie i atmosferze. W godzinach przedpołudniowych, kiedy słońce nie jest jeszcze mocne, a nieliczni ludzie przechodzący przez rynek jeszcze nierozbudzeni, trawka służy aktywnym zajęciom fitnes, jogi, tai chi, zachęcając również tych przypadkowych przechodniów, aby przynajmniej przystanąć i zobaczyć coś interesującego. Co stoi na przeszkodzie?