Idąc dalej, w ofercie restauracji mogłoby się znaleźć też coś dodatkowego na inne miesiące, te nieturystyczne, kiedy nie funkcjonują ogródki (pod których parasolami też jest cień, dużo cienia), kiedy turyści masowo nie zwiedzają Krosna i okolic, natomiast przez rynek zawsze przechodzą ludzie dokądś zmierzając, w głowach układają plany, rozmowy, wyznaczają cele. I oto na swojej drodze zauważają wóz z regionalnym prowiantem, sokami świeżo wyciskanymi, lemoniadą z prawdziwym miodem z okolicznej pasieki (a jest ich całkiem sporo, można polecać), straganik z drobnym rękodziełem czy kwiaciarkę "kuppankwiaty" z naręczem z własnego ogrodu.
Co stoi na przeszkodzie w zbudowaniu na nowo oferty dla gości (czy przypadkowych przechodniów) rynku uwzględniającej właśnie tego typu lub podobne nowowści, zachęty, zabawne urozmaicenie czasu?