fot. Damian Krzanowski
Jest środa wieczór, szermierze klubu „Sokolik” MOSiR Krosno spotykają się na sali przy stadionie lekkoatletycznym (ul. Bursaki). To miejsce przygotowane przez miasto specjalnie dla nich w 2017 roku (pisaliśmy o tym tutaj).
Gdy zawodnicy skończą rozgrzewkę, przebierają się w stroje. Ich ciała są osłonięte od stóp do głów, a twarz ochrania maska. Szermierze stają naprzeciwko siebie na specjalnej planszy. Mali walczą z dużymi, dziewczyny z chłopakami. W klubie trenuje ok. 25 osób. Najmłodsi zawodnicy mają 9 lat, najstarsi 16 i 19.
Wiek i płeć nie mają znaczenia. Ani to, czy jest się prawo- czy leworęcznym i jaką ma się dotychczasową sprawność czy umiejętności. – Jesteśmy klubem otwartym, nie przeprowadzamy selekcji. Szermierka jest dyscypliną, która nie bazuje na naturalnych ruchach, każdego z nich trzeba nauczyć się od podstaw – mówi Gabriel Szajna, trener klubu i dodaje: - Dlatego nauka to długi proces, wymaga bardzo wielu powtórzeń, tysięcy pchnięć w różnych warunkach, z różnymi przeciwnikami.
Szermierka porównywana jest do szachów. Panują w niej bardzo rygorystyczne zasady fair play. – To jedyny bezkontaktowy sport walki. Nie ma w nim brutalności. Jest 14-metrowa plansza i trzyminutowy czas, żeby rozegrać pojedynek. Trafiłeś przeciwnika - twój punkt – tłumaczy Gabriel Szajna.
- Syn uwielbiał walki bronią, np. drewnianymi mieczami. Chciał to robić „legalnie”, więc zaproponowałam mu szermierkę – wspomina Aleksandra Wilusz, mama jednego z najmłodszych zawodników.
Chociaż Dawid początkowo bał się, że coś mu się stanie, to już po pierwszych zajęciach złapał szermierczego bakcyla i nie odpuszcza żadnego treningu. - Czasem zdarzy się, że ma jakiegoś siniaka od punty, czyli zakończenia szpady, ale nic poza tym – dodaje pani Aleksandra i tłumaczy, że szermierka nie polega tylko na „dźganiu”. - Wszystkie mięśnie muszą być rozciągnięte. Dodatkowo sport ten uaktywnia pracę obu półkul mózgu. Dzięki treningom syn bardziej skupia się w szkole i lepiej się uczy.
Poza tym w okresie letnim rozgrzewki odbywają się na stadionie lekkoatletycznym. W ich trakcie dzieci uczą się, jak biegać, grać w palanta, koszykówkę, piłkę nożną. Dzięki temu są bardziej wysportowane i lepiej radzą sobie na WF-ie.
Jedną z najstarszych zawodniczek jest 16-letnia Zuzanna Środa, która wspomina swoje początki, gdy treningi odbywały się w Szkole Podstawowej nr 8. - Ekscytowało mnie to, że nie jest to taki popularny sport. Można powiedzieć, że skierowany jest do indywidualistów, bo to jak potoczy się walka, zależy tylko od ciebie.
Zuza związana jest z szermierką już 9 lat. – Bardzo zmieniła mój charakter i ukształtowała jako osobę. Nauczyłam się organizacji czasu, bo od dziecka musiałam łączyć szkołę z treningami i wyjazdami na zawody. Jestem cierpliwa, w trudnych sytuacjach nie załamuję się, tylko szukam rozwiązania. Szermierka dała mi motywację do działania oraz dużo wspaniałych wspomnień, obozów i doświadczeń – opowiada.
W „Sokoliku” pasja przekazywana jest także z pokolenia na pokolenie. Jednym z rodziców obserwujących dziecko podczas walki jest Jarosław Bobusia, dawny zawodnik, reprezentant Polski podczas Mistrzostw Świata Juniorów w szpadzie (Turcja, 2002 rok). – Walczę już tylko rekreacyjnie. Jedna z córek przejęła moją pasję – mówi. – Najlepsza jest rywalizacja i emocje, jakie kryją się pod maskami. Tego tutaj nie widać, ale na zawodach szermierze często krzyczą. Poza tym walka wymaga skupienia i ciągłego analizowania.
Kolejną dziewczynką, która odziedziczyła szermierczą pasję jest Kaja Wojtuń. Jej tato Hubert także był członkiem "Sokolika" i zdobywał medale na mistrzostwach. - Odkąd Kaja trenuje szermierkę, łatwiej jej się skupić na jednej rzeczy, uczy się organizacji i jest bardziej otwarta na ludzi – przyznaje mama dziewięciolatki.
Misją trenerów „Sokolika” jest podtrzymanie szermierczych tradycji w Krośnie. – Nasze miasto ma ciekawą historię. Urodził się tutaj w 1801 roku Michał Starzewski herbu Ostoja, który był prekursorem szermierki i wydał pierwszy podręcznik metodyczny na ziemiach polskich – opowiada Gabriel Szajna.
- Rozwój tutejszej szermierki datujemy na lata 1949-50, kiedy Julian Müller, nauczyciel "Kopernika" otworzył klub pod nazwą „Orlęta Krosno”.
On był propagatorem tego sportu i przeniósł szermierkę do klubu sportowego Karpaty Krosno. Później sukcesywnie o rozwój tej dyscypliny w Krośnie dbali: Jan Poprawa, Andrzej Trybus czy Ryszard Kielar. Ich portrety widnieją w siedzibie klubu. - W pewnym momencie Karpaty Krosno zostały rozwiązane. „Sokolik” powstał w 1995 roku jako ich kontynuacja – tłumaczy trener.
Treningi w klubie odbywają się w poniedziałki, środy i piątki w godz. 17:00-18:30. Każdy może spróbować swoich sił. Starsi zawodnicy pomagają młodszym. Nowicjusze otrzymują sprzęt i wyposażenie na pierwsze zajęcia. Jeśli chcą trenować dalej, muszą liczyć się z zakupem stroju i szpady.
Szczegółowe informacje można uzyskać u trenerów: Gabriela Szajny, tel. 604 839 728 i Rafała Żychowskiego, tel. 518 821 501.
To prawda ,ta dyscyplina nie jest tania. Mój komentarz dotyczy roku 1961. Warunkiem do zorganizowania sekcji w klubie było wyszukanie osoby, która podjęłaby się zostać trenerem. Taka rozmowa odbyła się z panem Malarskim w obecności prof.Sarapuka oraz Ryśka Kielara na stadionie podczas treningu lekkoatletów.Do rozmowy włączył sie Rysiek i podpowiedział że zna takiego i tu podpowiedział Jana Poprawę .Podał namiary gdzie pracuje ,dodał że gdyby były jakieś problemy to on nam pomoże go namówić.Chodziliśmy w trzy osoby aby Jana zwerbować i wreszcie się udało. Pamiętam pierwsze zakupy sprzętu za otrzymane pieniądze z klubu.To były dresy, a było nas siędem osób.Potem następowała rotacja,jedni przychodzili inni odchodzili. Moja obecność w klubie zakończyła się wyjazdem na studia.Nadmienię że była duża rywalizacja z Orlętami i wygrywaliśmy z nimi o czym świadczą wycinki z ówczesnej prasy.
Droga 45niki45: szermierka nigdy nie była "tanim" sportem! To dzięki takim pp. jak św. Poprawa, Kielar, Trybus istniała! Gabrycha jest tego kontynuatorem! Wiele ścieżek wydeptał w UM zanim się zlitowali, aby wspomóc tę dyscyplinę i chwała mu za to, że ma siłę i chęc pracy z dziećmi i młodzieżą!
Jedna nieścisłość w artykule. Sekcja nie została przeniesiona do klubu tylko reaktywowana dzięki tylko i wyłącznie (nieskromnie przyznam) mojemu zaangażowaniu i przyjacielskich relacji mojego ojca z panem Malarskim. A dalej to już długa historia z szukaniem trenera ,chętnych do uprawiania dyscypliny, zakupem sprzętu .
Gabi - tak trzymać! Kultywuj stare dobre tradycje naszej krośnieńskiej szermierki z lat 70-tych. To były piękne czasy! Jest co wspominać
Piękny sport dobrze ,ze tradycje są podtrzymywane przez wspaniałych trenerów