„Mam na imię Aśka i będę się Tobą opiekować. Razem damy radę” – takimi słowami Janina Frączek (dla znajomych Asia) wita na krośnieńskiej porodówce przyszłe mamy.
Położną jest od 32 lat, od samego początku pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Podkarpackim im. Jana Pawła II w Krośnie. Prywatnie mieszka we Wrocance, ma dwójkę dzieci i lubi jeździć na nartach. Prowadzi także szkolenia ze specjalizacji Pielęgniarstwo Rodzinne dla Położnych w Rzeszowie.
Zawód położnej był jej marzeniem od czasów liceum. – Przez przypadek trafiłam w telewizji na film przedstawiający przebieg porodu. Spodobał mi się, więc obejrzałam go po raz drugi, trzeci, czwarty. W końcu doszłam do wniosku, że to jest to, co chciałabym robić w życiu – przyznaje Janina.
Po skończeniu I LO im. Mikołaja Kopernika w Krośnie podjęła naukę w Medycznym Studium Zawodowym w Rzeszowie na kierunku Położnictwo. Studia wyższe na Uniwersytecie Rzeszowskim kończyła już w trakcie pracy.
- Zawsze lubiłam pomagać ludziom. W położnictwie łączę pasję z możliwością niesienia pomocy i uśmiechu – tłumaczy. – Praca położnej to bardzo wdzięczny zawód. Chociaż często jesteśmy zmęczone, pracujemy w święta, towarzyszą nam różne trudności, to satysfakcja, jaką nam daje, przewyższa wszystko.
Janina pracuje na kilku oddziałach: ginekologicznym, położniczym, patologii ciąży, a także na izbie przyjęć i sali porodowej. Towarzyszy pacjentce na każdym etapie. Jednak najbardziej ceni sobie odbieranie porodu.
- To właśnie moment narodzin daje mi najwięcej radości. Kiedy nasza motywacja i pełne skupienie sprawiają, że dziecko przychodzi na świat. Najbardziej wzrusza mnie chwila, kiedy zaraz po urodzeniu kładziemy noworodka na brzuchu matki, a po jej twarzy spływają łzy. Niejednokrotnie płaczemy razem z nią – mówi Janina i dodaje:
To widok, który powoduje u mnie gęsią skórkę. Dla niego warto żyć, pracować i pomagać.
Poza wzruszeniem, położnictwo to także sytuacje zabawne i niespodziewane. Wiele z nich miało miejsce w latach 90., kiedy specyfika zawodu była zupełnie inna. Janina wspomina odbieranie porodu w karetce na lotnisku, podróż pieszo z narzędziami przez las i zaspy, aby dotrzeć do domu pacjentki, niespodziewany poród sąsiadki, który przerwał Janinie zmywanie naczyń i odcinanie pępowiny nożycami krawieckimi.
Najbardziej szokująca wydaje się jednak historia pewnego porodu w starym szpitalu przy ul. Grodzkiej. - Przybiegł do nas spanikowany pan, wołając, że żona rodzi w samochodzie. Wzięłyśmy więc sprzęt i zbiegłyśmy na dół. Na parkingu pod samymi drzwiami izby przyjęć stał Fiat 126p, a w nim krzyczała kobieta. Okazało się, że urodziła już główkę. Dokończyłyśmy poród i wszystko było w porządku. Urodził się zdrowy chłopczyk. Mąż w międzyczasie zniknął, zapewne ze stresu. Jednak po jakimś czasie rozglądamy się, a na tylnym siedzeniu tego malucha dostrzegamy 3-letniego chłopca, który wszystkiemu się przyglądał i przez ten cały czas milczał - wspomina z uśmiechem Janina.
Położnictwo wypełniło całe życie Janiny. Zdarza się, że na prośbę pacjentek towarzyszy im przy porodzie, nie będąc w pracy. – Pacjentki obdarzają mnie zaufaniem. Często słyszę „Jak dobrze, że pani dzisiaj jest” albo „Jak dobrze, że na panią trafiłam”. Takie słowa uskrzydlają.
Miłe doświadczenia pacjentek odzwierciedliły się także w wynikach konkursu na najlepszą położną w Polsce. Janina wygrała zdobywając 960 głosów i zostawiając w tyle 518 konkurentek z całego kraju. - W połowie kwietnia zadzwonili do mnie organizatorzy z informacją, że kilka osób mnie zgłosiło i czy wyrażam zgodę na udział. Pomyślałam, że ktoś z rodziny robi sobie żarty i że muszę rozeznać się w temacie. Później dowiedziałam się, że to konkurs dla rodzących i ich rodzin, taki sposób na powiedzenie swojej położnej "dziękuję". Nie mogłam odmówić - przyznaje.
Janina nie śledziła przebiegu konkursu, ale cały czas dostawała wieści od pacjentek. - Otrzymałam masę wiadomości i telefonów, że już zagłosowały. Długo byłam na 4 pozycji, a dziewczyny mówiły "Musi być podium".
Tak też się stało. Janina nie tylko stanęła na podium, ale zajęła I miejsce. - Spodziewałam się, że mogę mieć najwięcej głosów w województwie, ale nigdy nie pomyślałam, że wygram ten konkurs. Do dzisiaj nie wiem, kto mnie zgłosił, ale ta pani miała super pomysł i bardzo jej dziękuję. Musiała poświęcić dużo czasu, żeby tak nagłośnić sprawę - mówi.
Sukces wpłynął także na jej popularność. Oprócz wielu udzielonych wywiadów, Janina wystąpiła także w Pytaniu na Śniadanie, a już w piątek (24.01) o godz. 8:00 będzie można ją zobaczyć w programie Dzień dobry TVN.
Rodziłam dokładnie 6 tygodni temu w Krośnie i nie mogę powiedzieć nic złego. Sam poród, opieka położnej i lekarzy, wsparcie, wszystko oceniam bardzo pozytywnie. Byliśmy na oddziale 5 dni bo synek jest kilkudniowym wcześniakiem. Z tego tytułu miał wykonane szereg dodatkowych badań, byliśmy otoczeni opieką z każdej strony. Można powiedzieć, że akurat trafiłam na "fajny zespół" ale tak jak pisałam wyżej, byliśmy na oddziale 5 dni, przez ten czas przewinęło się mnóstwo osób z personelu i o żadnej nie mogę powiedzieć nic złego. Duża troska, zainteresowanie, wystarczy że dziecko zapłakało krótką chwilę a już ktoś biegł z pomocą. Przez te kilka dni byłam na sali z kilkoma dziewczynami i każda miała identyczne zdanie jak ja odnośnie opieki. Sama długo zastanawiałam się gdzie rodzić bo szpital w Krośnie faktycznie nie ma zbyt dobrej opinii, ale myślę że większość z nich to powielanie starych wydarzeń i krążących negatywnych opowieści. Jest to bardzo krzywdzące dla niewątpliwie dobrego personelu który stara się dobrze wykonywać swoją pracę. Sam oddział i warunki sanitarne też oceniam bardzo dobrze, na pewno jest to zasługa niedawnego, generalnego remontu. Jeśli ktoś nie ma aktualnych informacji na temat tego co dzieje się w Krośnie niech nie wypowiada się na forach i nie straszy przyszłych mam, którym i tak już nie brakuje trosk. Podsumowując, z ręką na sercu polecam szpital w Krośnie, daleko mu od rzeźni i mordowni. Pozdrawiam
No.... Gwiazdeczka nam wyrosła...Aśka , gratuluję.Bieszczadnik.)))
@ciekawykrosnianin, hmmmm czyli co. Twoja żona jest zadowolona, więc oddział jest świetny? Opinie krążące na temat Krosna nie wzięły się z kosmosu. Kobiety jeźdzą rodzić do Rzeszowa czy Brzozowa też nie przez widzimisie, tylko reklamę, którą krośnieńskiej porodówce zrobiły inne rodzące tam kobiety. Jeśli byłyby jednostkowe przypadki niezadowolenia, to Krosno i okolice nie wiedziałyby, że wKrośnie nie jeste cudownie i jeśli można sobie pozwolić, żeby wybrać gdzie indziej, to lepiej to zrobić.
Gratulacje! Przyokazji pragę sprostować pojawiające się w sieci negatywne opinie na temat krośnieńskiej porodówki. Żona rodziła wszystkie dzieci w Krośnie i jest bardzo zadowolona (zwłaszcza ostatnio, po remoncie oddziału). Z tym, że (jak niektóre pacjentki) nie jest królewną, która oczekuje, że uwaga całego personelu skupi się wyłacznie na niej. Akurat pani Janiny nie kojarzy, ale inne położne zarówno w czasie porodu, jak i później były bardzo miłe i pomocne.