Grzegorz Bożek w 1979 roku uczęszczał do drugiej klasy Szkoły Podstawowej nr 10 w Krośnie. W dzień przejazdu cyklistów krośnianin razem z nauczycielami i rówieśnikami wyszedł na pobocze ulicy Krakowskiej.
- Kolarze przemknęli zwartą grupą, ponad 100 zawodników z 19 drużyn. Przejazd peletonu trwał zaledwie kilkadziesiąt sekund. Było to tak nieuchwytne, że byliśmy zaskoczeni, iż „już jest po wszystkim”. Ledwie rozpoznaliśmy pojedyncze koszulki polskich kolarzy – wspomina.
Kolarski Wyścig Pokoju to zapomniane sportowe wydarzenie, które w czasach PRL-u cieszyło się ogromną popularnością. - Dla wielu ludzi mojego pokolenia i trochę starszego było to jedno z najbardziej celebrowanych wydarzeń sportowych całego roku. Było wyczekiwanym majowym świętem kolarstwa, trzymającym w napięciu dzięki relacjom radiowym, a później i telewizyjnym – mówi Grzegorz.
Wyścig organizowano w latach 1948-2006, ale czasy jego świetności przypadają na okres od lat 50. do 80. Łącznie odbyły się 43 wyścigi. Trasa prowadziła przez Polskę, Niemiecką Republikę Demokratyczną (NRD) i Czechosłowację, a w latach 1985-86 również przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR).
Andrzej Hendrzak w „Nowym Podkarpaciu” z 1998 roku pisał: - Kiedyś w maju nie było ważniejszej imprezy sportowej niż kolarski Wyścig Pokoju. Zrodzony z polityczno-ideologicznych kalkulacji tak na co dzień dla zwykłego kibica nie zapatrzonego w jego pozasportowe zadania przynosił prawdziwie zdrową sportową rozrywkę. Przede wszystkim przyciągał jednak do kolarstwa całe zastępy młodzieży. W latach transformacji ustrojowej robiono wiele, aby wypchnąć go ze sportowej świadomości społeczeństwa. Najpierw zniknął z prasy i telewizji, a potem z niemieckich, także polskich dróg.
Wyścig reanimowali Czesi w 1996 roku. Kolarze przejeżdżali przez Czechy, Niemcy i Polskę. Ostatnia edycja zahaczała o Austrię.
Wyścig Pokoju w całej historii na Podkarpaciu zawitał zaledwie kilka razy, przez Krosno przejechał dwa razy.
Pierwszy przejazd miał miejsce w 15 maja 1963 roku podczas 16. edycji Wyścigu Pokoju. Etap prowadził z Prešova do Rzeszowa, kolarze jechali przez Barwinek, Duklę i Krosno. W ekipie radzieckiej gwiazdą był Wiktor Kapitonow (1933-2005), dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich z Rzymu z 1960 roku. W polskiej ścigali się Józef Gawliczek, Jan Kudra czy Rajmund Zieliński.
Wiele o tym wydarzeniu wiemy z archiwum gazety codziennej "Nowiny Rzeszowskie", która szczegółowo relacjonowała przygotowania i przebieg wyścigu w naszym regionie.
Drugi raz podczas wspomnianej już 32. edycji 16 maja 1979 roku (Praga - Warszawa - Berlin). - 184-kilometrowa trasa szóstego etapu wyścigu prowadziła od Svidnika do Krynicy przez nasze miasto – mówi Grzegorz Bożek.
Do Krosna kolarze wjechali po godz. 14:00. Przejechali ulicami: Lwowską, Staszica, Armii Ludowej (dzisiejsza Legionów) i Krakowską. Przy ulicy Lwowskiej na wysokości nieistniejącego dzisiaj Supersamu rozegrano lotną premię (przyp. red. wyznaczone miejsce na trasie wyścigu kolarskiego, na którym pierwsi zawodnicy zdobywają punkty lub inne nagrody). Punktował Polak Jan Jankiewicz.
Jedynemu w Krośnie przejazdowi kolarskiej kolumny Wyścigu Pokoju towarzyszyły tysiące kibiców stojących od ulicy Lwowskiej aż do wyjazdu zawodników z Krosna w Turaszówce. – Aby pomachać kolarzom chorągiewkami i szarfami, krośnianie przerywali swoją pracę lub lekcje szkolne.
Dla nastolatków urodzonych w latach 60. i 70. kolarski Wyścig Pokoju miał też inne oblicze. – Młodzi chłopcy często grali w kapsle. Ta gra była dla nich równie ważna jak relacje z trasy wyścigu, bo naśladowała prawdziwe wyścigi kolarskie – tłumaczy Grzegorz Bożek.
Chłopcy na chodnikach, skwerach czy krawężnikach ulic wyznaczali kredą trasę. „Kolarzami” były kapsle, które do środka miały przytwierdzone papierowe lub skórzane „koszulki” z prawdziwymi nazwiskami zawodników biorących udział w danej edycji Wyścigu Pokoju.
- „Koszulki” były kolorowe, w barwach i wzorach, jakie nosili prawdziwi zawodnicy. Prawie każdy chciał być Polakiem, prawie nikt nie chciał reprezentować ZSRR.
Zasady gry nie były trudne. Każdy chłopiec po kolei pstrykał w swój kapsel, aby przesunąć go do przodu. Wieczko nie mogło przy tym wypaść z trasy, bo inaczej wracało na miejsce, w którym było przed pstryknięciem. Wygrywała osoba, której kapsel jako pierwszy docierał na metę.
- Gdy kończyła się dana edycja Wyścigu Pokoju, gra w kapsle ustępowała miejsce innym grom i zabawom. Ale po 11 miesiącach kapslowa gorączka wracała - wspomina krośnianin.
Przez Krosno przejeżdżały peletony również innych wyścigów kolarskich, np. Wyścig Dookoła Polski (teraz ma nazwę Tour de Pologne), Wyścig Kolarski Szlakiem Walk płk. Wasilija Skopenki, Ogólnopolski Wyścig Kolarski Szlakiem Generała Waltera o Nagrodę Bieszczadów czy Międzynarodowy Wyścig Kolarski Solidarności i Olimpijczyków.
Ad jb:Celne spostrzeżenie. Rzeczywiście w 1963 roku WP też przejechał przez Krosno. Dzięki za uważność. W przekopywaniu archiwaliów umknęła mi ta informacja.Czyli w Krośnie WP był dwa razy.pozdrawiam, Grzegorz Bożek
Pragnę przypomnieć, że Wyścig Pokoju przejeżdżał przez Krosno także w 1963 roku.
Był to etap Preszów - Rzeszów, a więc nie tylko raz był w Krośnie.
Mam spore woątpliwości czy to czasem nie była ogólnopolska akywność, że nie tylko w Krosnie.
Grało się jeszcze w dołki, ściankę i w gumę. Był też chinczyk i karty. No i nikt nie miał depresji. Dzieci były szczęśliwe i się nie nudziły. Wszyscy byli biedni więc nikt nikomu nie zazdrościł, ale też nikt nie głodował mimo że nie było 500+
Cieszy widok tłumów ludzi bez telefonow w ręce. Również grałem w kapsle jako dziecko. Epoka socjalizmu wraca wielkimi krokami, więc warto się zastanowić nad powrotem do gry. Nie będziesz miał niczego, ale będziesz miał kapsle i będziesz szczęśliwy
Super
Och były to czasy, gdy słuchało się w radio relacji z Wyścigu Pokoju. A w peletonie nasi kolarze Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda, Czesław Lang.