o_h_77 uśmiałam się do łez. To niech twoja mama się zwolni i pójdzie na kase do bierdonki....skoro śpi dziennie 4 godziny i tak cięzko haruje 24h na dobę - myślę, że dla zdrowia lepiej żeby zmieniła prace hahaha. Musicie zrozumieć, że to nie jest obowiązkowa wasza praca. Jaki problem zmienić prace na lepiej płatną?
Moja mama jest nauczycielką, ja mam 15 lat i mogę się wypowiedzieć na ten temat. Widzę ile nauczyciel j. polskiego haruje, żeby uczniowie mogli dobrze napisać egzamin w kwietniu i widzę ile czasu mama poświęca na dobór materiałów, układanie sprawdzianów i całą "papierologię". Podziwiam moją mamę bo śpi po kilka (około 4) godzin dziennie a i tak daje sobie świetnie radę a jej uczniowie osiągają bardzo wysokie wyniki. Bycie nauczycielem to nie jest jedynie 18h pracy to jest praca 24h/7 dni w tygodniu. Zdarza się, że o 23 dzwoni do mamy koleżanka z pracy i coś robią wspólnie. Wychowawstwo to odpowiedzialność za czyjeś dzieci. Wycieczki - cały czas musisz mieć kogoś na oku, wszystko zorganizować to nie jest łatwe. Upilnować 20 dzieci? Już nie jest tak kolorowo, prawda? Dziecko niepełnosprawne w klasie- dodatkowy sprawdzian dostosowany do umiejętności, dodatkowe zajęcia. To wszystko się nie mieści w głowie! Wywiadówki? Wyjazd z domu około 6.40 lub 7.15 (zależy od godziny rozpoczęcia zajęć) i powrót o 20. Oprócz tego ciągłe telefony. Godziny tłumaczenia rodzicom przez telefon, sprawy szkoły. Dzień wolny - "Mam cały stos sprawdzianów do poprawy. Nie pojadę z wami do rodziny". I ciągle obraca się to wokół poprawianie-szkoła-telefony. Ani chwili odpoczynku. Wakacje zaczynają się w połowie lipca kończą około połowy sierpnia. Tak to wygląda a nie naczej. Podziwiam nauczycieli którzy starają się o jak najlepsze wyniki uczniówi o to, by się jak najwięcej nauczyli. Wspieram was i się nie poddawajcie, bo po prostu zasługujecie na godną zapłatę w stosunku do tego, co robicie.
Kochałem bardzo chodzić do szkoły, to bardzo fajny motyw i bardzo uwielbiam te szkolne korytarze, klasy i ciszę lekcyjną. Znów co do samych nauczycieli i nauczania to raczej żadna z nauczanych tam rzeczy nie przydała się w życiu ani przez sekundę. Więc nie ma co im płacić fortuny a chodzić do szkoły tylko dla przyjemności.
Czytając te komentarze wnioskuje, że praca nauczycieli jest bardzo ciężka. Pytanie skoro jest tak ciężko i źle to czemu dostanie się na ciepłą posadkę nauczyciela bez znajomości graniczy z cudem??? Wiem coś o tym bo szukałam pracy jako nuauczyciel i wszędzie słyszałam tekst w stylu " masz słabe znajomości", " już jest ktoś polecony na to miejsce". Prace dostawały osoby z plecami , które dopiero zaczynały studia;/;/;/ Skoro to taka harówa czemu tak ciężko się dostać? Nikt z nauczycieli nie straszy, że odejdzie. Dlaczego? Bo gdzie im będzie tak dobrze jak teraz? Jak słysze, ze oni jeszcze mają w domu kartkówki do poprawienia to aż mnie mdli. Myślicie, że osoby na etacie wychodząc z pracy kończą ją? Ehhh żenada! Jakbym była pisem nie dałabym wam ani złotówki;/;/;/ A wy i tak macie zapewnione w tym roku podwyżki w wysokości 450 zł ale wam mało i mało;/;/;/ Nie podoba się? Zawsze można zmienić prace, wyjechać , wziać kredyt jak to mawiał komoruski.
Fala krytyki i żalu, bezpodstawnych podejrzeń oraz niewiedzy zalewa tu nauczycieli. Zapytajcie dzieci jak widzą ten strajk. To jest najlepszy moment na lekcję wychowawczą. Ale w dużej mierze nie dla dzieci, lecz dla dorosłych. Zapytajcie dzieci dorastające, swoje i cudze, które już rozumieją jakie zjawiska społeczne zachodzą w świecie, jaki mają one wpływ na ludzi, czego mają uczyć, jaką rolę pełnią nauczyciele, jaką szkoła. Czy człowiek ze swoimi niezbywalnymi prawami człowieka, tak samo dorosły czy to nauczyciel czy pracownik innego sektora, czy dziecko, ma wpływ jako jednostka na system. I co to jest to mityczne powołanie, przytaczane podczas kłótni o nauczycieli.
Zapytajcie dzieci z pełną powagą dla ich zdania, nie sugerując im odpowiedzi i nie wywierając psychicznego nacisku, nie psując ich umysłów, aby rzetelnie odpowiedziały, jak czują się ze strajkiem, jaki ma na nie wpływ, jak rozumieją postulaty nauczycieli, czy to przymusowe acz nieuniknione "wolne do odwołania" to dla nich rzeczywiście jak wygrana na loterii. W pierwszym odruchu niektóre powiedzą, że tak, ale dzieci nie są robotami ani głupiutkimi maskotkami, nie chcą tylko się zabawić, uczą się na każdym kroku, z każdego wydarzenia jakie rozgrywa się na ich oczach wyciągają własne wnioski, życiowe lekcje. I rozmawiają między sobą. Częściej ze sobą, niż wy dorośli z nimi podejmujecie poważne rozmowy.
Ten strajk to dobry moment, kolejna szansa, aby nauczyć się słuchać drugiego człowieka, także nauczyciela, dziecka, który ma więcej mądrego i ważnego do przekazania niż "jak się nie podoba to zmień pracę, uciekaj, wyjedź jak ci źle, nikt ci nie każe być nauczycielem itd." Uczycie w ten sposób deptania innych, tylko dlatego, że mają wyższe aspiracje, nieposzanowania innych ludzi, tylko dlatego, że odważnie stawiają czoła trudnościom, kłótliwości, umniejszania wartości i w ogóle niedowartościowania.
Uczcie dzieci szacunku do wszystkich grup zawodowych, pracy na różnych stanowiskach od prezesa do sprzątacza, w tym do nauczycieli, z którymi mają często większy kontakt w ciągu dnia, niż z rodzicami.
Moja mama była nauczycielem przez ponad 40 lat, najpierw w podstawówce, później w liceum i dobrze wiem, jak to wszystko wyglądało. Nie zarabiała jakichś kokosów, jak to mówi "dobra zmiana", a było to zupełnie przeciętne wynagrodzenie. Pamiętam swoją pierwszą pracę i wypłatę - 55 tys. zł w trochę innych czasach i było to dwa razy więcej niż podstawał nauczyciel po studiach z ponad 20-tu letnim stażem! Czasy się zmieniły, ale dysproporcja w zarobkach dalej pozostała, a tych wszystkich krytykantów przeniósłbym choć na miesiąc do rodziny, gdzie jest nauczyciel i wtedy by zobaczyli, że po lekcjach nauczyciel w domu dalej pracuje, czasem i dłużej, o czym przekonałem się przez lata. Walczcie, o swoje, bo to Wam się należy i chociaż nie macie takiej siły przebicia ( a szkoda ), jak górnicy i mundurowi, to trzymam za Was kciuki i w pełni popieram.
Nauczyciele..Strajkować do skutku..Nawet do wakacji..Popieramy was.
Popieram, popieram - odpowiedzialność duża / "Obyś cudze dzieci uczył'/ a zarobki ???... Jak jest na tyle projektów socjalnych z którego skorzysta miliony ludzi to i powinno się znaleść na ok. 500 tysięcy nauczycieli.
Jesteśmy z Wami . Popieramy i rozumiemy Wasze postulaty. Pozdrawiam. Życzę powodzenia. KD
o_h_77: Wakacje zaczynają się w połowie lipca kończą około połowy sierpnia. Tak to wygląda a nie naczej. Podziwiam nauczycieli którzy starają się o jak najlepsze wyniki uczniówi o to, by się jak najwięcej nauczyli. Wspieram was i się nie poddawajcie, bo po prostu zasługujecie na godną zapłatę w stosunku do tego, co robicie.
Nauczyciele i osoby popierające strajk dziękują za dobre słowa o_h_77, podnoszące na duchu. Nie jest im łatwo na każdym kroku wysłuchiwać krytykanctwa i znosić baty, często od swoich byłych uczniów. Zawiść w narodzie jest ogromna. Prostactwo wychodzi na każdym kroku. Widocznie te osoby nie zasmakowały ciężaru odpowiedzialności za przygotowanie do zdobywania wiedzy cudzych dzieci, wprowadzanie ich do życia, nieustanną kontrolę zachowania i poziomu wiedzy, stany emocjonalne dzieci, które nauczyciel nierzadko przyjmuje na siebie ryzykując swoim zdrowiem - stres szkolny nie dotyczy tylko uczniów, choroby zawodowe nauczycieli nie biorą się z powietrza w klasie. Mają nad sobą nie tylko kontrolę zewnętrzną w postaci kuratorium i dyrekcji, ale i w postaci samych uczniów oraz niezrozumiałych zachowań rodziców, którzy nie potrafią współpracować reagując agresywnie bądź wręcz lekceważąco wobec nagannego zachowania swoich pociech.
Szkoły są przepełnione, obowiązki nawarstwiają się, przerwy międzylekcyjne to maraton (przerwę mają uczniowie, nauczyciel w tym czasie ma pełnić kolejną funkcję ochroniarza), kolejny kryzys reformy, przekazywanie ogromu treści podręcznikowych do chwilowego zapamiętania, z czego są rozliczani pod postacią wszelkich testów, etycznego oceniania każdego ucznia + prowadzenie zajęć dodatkowych, to nie wina nauczycieli. To nie do nich te oskarżenia i "dobre rady" żeby sobie znaleźli lepszą pracę za lepszą płacę. Nie po to uczą się kilkanaście lat wraz z wszelkimi wymaganymi kursami i szkoleniami do zawodu nauczyciela, by uciekać po roku pracy, by szukać przekwalikowania kiedy mają rodziny na utrzymaniu. To najgłupsze "dobre rady" jakie może usłyszeć, cios w plecy. Nie zamienilibyście się z nimi - nie hejtujcie, nie wykrzykujcie pod ich adresem gróźb. To jak traktujesz nauczyciela przełoży się też na to, jak twoje dzieci będą go traktować. Jednak nadzieja w uczniach, oni okazują się być mądrzejsi niż ich negatywnie do życia nastawieni rodziciele.
To nie na nauczycielach powinny się skupiać oskarżycielskie mowy społeczeństwa. Oni są na dole systemu edukacji. Systemem edukacji zarządza władza państwowa.