Zapadł wyrok w sprawie wypadku na basenie

Ratowniczka została skazana na karę trzech miesięcy pozbawienia wolności, ratownik sześciu. W obydwu przypadkach to jednak kary w zawieszeniu. Nie obserwowali lustra wody - przyznał sędzia Piotr Wojtowicz. Podkreślał przy tym, że tonący sam stworzył stan zagrożenia: - Wstrzymał oddech aż do omdlenia.
Wyrok w sprawie wypadku na krytej pływalni zapadł we wtorek (2.10) w Sądzie Rejonowym w Krośnie

Wypadek wydarzył się wieczorem 15 grudnia ubiegłego roku na basenie przy ul. Wojska Polskiego. Ratownicy nie zauważyli, że 16-letni Michał przez kilka minut leżał na dnie płytkiego basenu. Wcześniej pływał pod wodą na wytrzymałość. Chłopaka zauważyła pływająca obok siostra i to ona wezwała na pomoc przypadkową osobę. Po chwili dobiegli zaalarmowani ratownicy.

56-letni Józef P. i 25-letnia Anna C. zostali oskarżeni o narażenie nastolatka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ponieważ pomimo obowiązku stałego obserwowania obszaru kąpieliska i niezwłocznego reagowania na sygnał wzywania pomocy, przebywali poza miejscem obserwacji lustra wody.

We wtorek (2.10) w Sądzie Rejonowym w Krośnie zapadł wyrok w tej sprawie. Ratownicy zostali uznani za winnych zarzucanego im czynu, przy czym, zdaniem sądu, popełnili go nieumyślnie.

Ratowniczka została skazana na karę trzech miesięcy pozbawienia wolności, natomiast Józef P. na karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Wykonanie obydwu tych kar zostało jednak zawieszone na okres próby dwóch lat.

Rozpoczynając uzasadnienie wyroku sędzia Sądu Rejonowego w Krośnie Piotr Wojtowicz, podkreślił winę samego poszkodowanego: - Zdecydował się podjąć ryzykowną próbę przepłynięcia brodzika pod wodą co najmniej trzy razy, próbę, która była testem zbadania granic własnej wytrzymałości. Pokrzywdzony wstrzymał oddech - można powiedzieć - aż do omdlenia. Zdaniem sądu to przede wszystkim pokrzywdzony stworzył stan zagrożenia na basenie.

Piotr Wojtowicz - sędzia Sądu Rejonowego w Krośnie

Całe zajście rejestrowały kamery monitoringu. Kluczowym dla sądu był moment, kiedy nastolatek podejmował próbę ratunku, wynurzył się, chcąc zaczerpnąć powietrza. - Pokrzywdzony płynął wprawdzie pod wodą i w tym momencie był niewidoczny, niemniej jednak w ostatniej fazie tego bezdechu dwukrotnie wyskoczył ponad lustro wody, wynurzył się i w czasie tych sekund, w razie właściwej obserwacji niecki basenowej brodzika przez ratownika, mogła być ta rozpaczliwa próba ratunku dostrzeżona i mogła być pokrzywdzonemu udzielona natychmiastowa pomoc. Tak się jednak nie stało - relacjonował sędzia.

Chłopak opadł na dno basenu, gdzie leżał ponad dwie minuty. Jak to się stało, że ratownicy nic nie zauważyli? Według sądu, w tym czasie nie obserwowali lustra wody.

- W odniesieniu do oskarżonego Józefa P. z jednej z kamer pochodzi bezlitosny obraz, że w tym czasie przebywa poza niecką basenu, przez około trzy minuty znajdował się w okolicach szatni, rozmawiał przez chwilę ze swoimi znajomymi i kasjerką - mówił sędzia. Z kolei, według ustaleń sądu, ratowniczka znajdowała się w pomieszczeniu ratowników, za szybą. Tam ją i ratownika, który zaledwie kilka sekund wcześniej zdążył wrócić z korytarza, zastała wzywająca pomoc siostra nastolatka.

Wtedy ratownicy pośpieszyli do poszkodowanego, któremu pomocy udzielała już inna osoba - prowadzący zajęcia instruktor pływania. Mężczyzna ten razem z ratownikiem podjęli akcję resuscytacyjną. Na szczęście okazała się skuteczna, w czasie trzeciej serii oddechów i ucisków na klatkę piersiową poszkodowanemu wrócił oddech.

- Zarówno zachowanie Józefa P. jak i Anny C. nie spełniało wymogów profesjonalnej pracy ratowniczej. Znajdowali się poza niecką basenową, w miejscu, które uniemożliwiało właściwą obserwację - podkreślał sędzia. Zwracał też uwagę na okoliczności zdarzenia: - Krytycznego wieczoru było na basenie tylko około 20 osób, w brodziku 3-4 osoby. To, zdaniem sądu, uśpiło czujność ratowników. Były na basenie tylko osoby dorosłe, sprawne, panował nieomal sielankowy nastrój wypoczynku, nie ma stanu zagrożenia, można nieco osłabić czujność, wyjść i porozmawiać.

W świetle tych okoliczności sąd uznał, że oskarżeni popełnili zarzucany im czyn, ale nieumyślnie, a kary dla ratowników zostały zróżnicowane. - Wynika to z niewielkiego, ale jednak różniącego stopnia winy. Stopień winy Józefa P. jest nieco wyższy, wynika z faktu o wiele bogatszego doświadczenia ratowniczego oraz z faktu opuszczenia niecki basenowej na te parę minut. Wynika to również z faktu uprzedniej karalności za inne drobniejsze przestępstwo umyślne - argumentował sędzia.

Sąd uznał, że tego feralnego wieczoru ratownicy nie obserwowali lustra wody, tak jak powinni byli to robić

Wymierzona przez sąd kara wobec ratowników jest znacznie niższa od oczekiwań strony poszkodowanego. Prokurator wnioskował o rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i roczny zakaz wykonywania zawodu. Pełnomocnik poszkodowanego domagał się jeszcze surowszej kary - dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dwuletniego zakazu wykonywania zawodu.

Sędzia Piotr Wojtowicz podkreślał jednak, że orzeczony wyrok należy uznać za sprawiedliwy. Tłumaczył też dlaczego ratownicy nie mają zakazu wykonywania zawodu ratownika: - Sąd stanął na stanowisku, że samo skazanie za tego typu przestępstwo tak naprawdę uniemożliwi albo znacząco utrudni każdemu z oskarżonych wykonywanie pracy zawodowej.

Wyrok nie jest prawomocny.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)