Przypomnijmy. Zasadzone w kwietniu rododendrony miały być znakiem przyjaźni między Krosnem a niemiecką gminą Edewecht. Zostały wyhodowane w Niemczech i stamtąd sprowadzone. W akcji sadzenia roślin uczestniczyły władze obu zaprzyjaźnionych miast oraz przedstawiciele SP 14 - szkoły współpracującej z Edewechtem.
Na początku maja czytelnicy zasygnalizowali nam, że kwiaty są w złej kondycji. Po konsultacji z fachowcem okazało się, że wyraźnie brakuje im opieki, szczególnie regularnego podlewania. Rośliny musiały czekać na deszcz, ale sporadyczne opady nie mogły zapewnić kwiatom wystarczającej opieki.
Przekonaliśmy się o tym, kiedy po 1,5 miesiąca od publikacji naszego artykułu: "Przyjaźń nie jest pielęgnowana. Rododendrony więdną" wróciliśmy na miejsce. Poczuliśmy się jak na cmentarzu. Wokół spokój i cisza, słychać tylko śpiew ptaków, a w centralnej części parku wzrok przyciągają zasuszone rododendrony. Najgorzej wyglądają te z roślin, które przed deszczem zasłaniały korony drzew. Inne jeszcze trochę przypominają piękne krzewy ozdobne, którymi kiedyś były.
Po kolejnej interwencji zostaliśmy zapewnieni przez Urząd Miasta, że do końca bieżącego tygodnia wykonawca prac oplewi teren nasadzeń, a w przyszłym tygodniu wyłoży go agrowłókniną, która ma zapobiegać przerastaniu roślin wokół rododendronów. Wykonawca ma również podlać rośliny. Ale czy nie jest już za późno?
- Widziałem w mediach akcję sadzenia rododendronów - mówi ogrodnik z rzeszowskiej szkółki roślin ozdobnych. - Cieszyłem się, że Krosno dostało taki wspaniały prezent. Ale jeśli krzewy zostały wsadzone do źle przygotowanej ziemi, mogła je zdziesiątkować choroba - tłumaczy.
W jednym z poradników ogrodniczych można przeczytać, że rododendrony to rośliny "proste w obsłudze". Pod warunkiem, że zapewni się im odpowiednie podłoże - kwaśne i lekko wilgotne. To już połowa sukcesu. Ale jeśli zabraknie regularnego podlewania i zraszania liści w czasie upałów, z kwiatów nic nie będzie. Dowodzą tego rośliny z krośnieńskiego parku.
I teraz drodzy czytelnicy wyobrazcie sobie sytuacje ze te rosliny rosna np w ogrodzie pana Prezydenta a wy mielibyscie sie nimi opiekowac, mysle ze szybko stracilibyscie ta prace, ale ze za to odpowiadal urzad miasta lub "znajomi podwykonawcy" sprawa rozejdzie sie po kosciach, winnych niebedzie, rosliny pewnie kupia nowe bo z podatkow wiec co i m zalezy..i tak w kolo macieju ze wszystkim prawie .....szkoda
Te rododendrony są jak Krosno - powoli umierające w zaciszu, w zalesionym zakątku Polski.
Ale zarówno te kwiaty, jak i miasto można jeszcze podnieść i mam nadzieję - uratować. Wystarczy wyjść z Urzędu Miasta i porozmawiać z ludźmi innymi niż kierownik wydziału.I kupić konewkę.
Teraz to już za późno... Kto za to odpowiada?