Pani Mariola wita mnie szczerym uśmiechem zawsze, kiedy przechodzę obok jej niewielkiego stoiska z bielizną. Swoim optymizmem dzieli się ze wszystkimi. Pewnie dlatego zatrzymują się przy niej osoby w różnym wieku, czasem tylko po to, żeby podzielić się swoimi problemami i zamienić kilka słów. – Lubię przebywać z ludźmi, szczególnie na otwartej przestrzeni. Nie odnalazłabym się w zamkniętych pomieszczeniach – mówi sprzedawczyni z 10-letnim stażem pracy na targowicy.
Jednak o znalezieniu się pani Marioli na bazarze nie zadecydowało zamiłowanie do przestrzeni, tylko czysty przypadek. – Przez kilka lat wychowywałam w domu dzieci. Później nie mogłam znaleźć pracy, bo wiele zakładów w Krośnie zostało polikwidowanych – wspomina z żalem kobieta. - Na szczęście znajoma sprzedająca na targu potrzebowała pomocy. Najpierw przychodziłam tylko w piątki i soboty. Potem koleżance kilka lat pod rząd rodziły się dzieci, więc już zostałam i jestem tu do dziś – opowiada pani Mariola, po czym zamyśla się i po chwili dodaje: - Nie próbowałam od tego czasu zmienić pracy, bo osobie po 40. nie jest łatwo się przekwalifikować.
Na zastępstwo koleżanki przyszła również 16 lat temu Bożena. Teraz, podobnie jak pani Mariola i inni sprzedawcy, ma swoją własną działalność handlową. Dzięki temu to od niej zależy, jakie towary rozprowadza. Kosmetyki, biżuteria, torebki, paski do spodni. Stoisko Bożeny to praktycznie mała drogeria z poszerzonym asortymentem. -Tego wcześniej na bazarku nie było – mówi właścicielka kolorowego straganu. Teraz na targu są może jeszcze dwa punkty z kosmetykami, ale nie tak pokaźne jak jej stoisko mieszczące się między kwiatami a warzywami.
Bożena swoją pracę traktuje jako wybór życiowy, który w każdej chwili może zmienić. Ale absolutnie nie chce tego robić, póki sprzedaż na targowicy będzie jej przynosić jakiekolwiek korzyści. Poza tym targowica zapewnia dogodne godziny pracy (do 14.00) i wygrzanie się na słońcu w ciepłe dni. Mniej wygodnie jest za to w zimie przy kilku stopniach mrozu. Blaszany dach i dwie ściany nikogo nie ochronią przed chłodem i wiatrem, dlatego ciepłe buty, czapka, szalik i rękawiczki to obowiązkowe wyposażenie każdego „bazarowego sprzedawcy”.
Ewa uważa, że wszystko, a więc i praca na handlu, ma swoje plusy i minusy. Jej codzienne zajęcie było 20 lat temu spontaniczną decyzją. – Zaraz po szkole koleżanka wciągnęła mnie w sprzedawanie na targu i do tej pory się męczę – mówi ze śmiechem właścicielka stoiska z męskimi koszulami i bielizną. Tak naprawdę Ewa jest pozytywnie rozgadana i świetnie się nadaje do swojej pracy. Umie dobrze doradzić, choć towarów jest coraz więcej, a współczesny klient – coraz bardziej wymagający. – Dawniej miałam 2 fasony koszul i kilka kolorów. Każdy brał to, co było, tylko w innym rozmiarze – wspomina początki swojej pracy.
Podobne doświadczenia miała Gosia, która od 30 lat, czyli od początku istnienia targu, sprzedaje torebki. – Kiedyś była tylko czarna i brązowa, a teraz mam najróżniejsze kolory i rodzaje – wzdycha, wspominając dawne czasy. I opowiada, jak to trzeba było przyjeżdżać jeszcze w nocy, żeby zająć sobie miejsce na placu. Towary trzymało się w domu i codziennie trzeba było pakować do samochodu i przewozić. – Teraz mamy wygodnie, chowamy rzeczy w zamykanych straganach i mamy spokój z przenoszeniem – wtrąca się Ewa.
Dawniejszych czasów nie pamięta już Sylwia, bo sklepik z ubraniami przejęła po swojej mamie. To od niej nauczyła się, jak wiele zależy od sprzedawcy. – Jeśli się dobrze doradza, dowozi się towar i ustala konkurencyjne ceny – ludzie wracają. Nawet po to, żeby powiedzieć „Dzień dobry” – zapewnia właścicielka „butiku”, z wykształcenia technolog produktów kosmetycznych.
Zaprzyjaźnione kobiety słusznie zauważają, że na ich straganach jest bardzo duży wybór, czasem nawet większy niż w galeriach. Poza tym tu jest wszystko – od bielizny, przez buty, spodnie, czapki w zimie, do przydatnego na co dzień sprzętu AGD. Nic nie zastąpi bazaru uczęszczanego tłumnie przez mieszkańców Krosna i okolicznych miejscowości. – Bo gdzie kupowaliby co rano świeże warzywa? – kwituje Sylwia i odchodzi do kręcącego się przy jej stoisku klienta.
Kamil uważa, że na targowicy najłatwiej się rozkręcić i znaleźć potencjalnych klientów. Jest chyba jednym z niewielu sprzedawców, który marzył o otworzeniu działalności właśnie w tym miejscu. Od dwóch miesięcy prowadzi herbaciany stragan, który już niedługo zamieni się w prawdziwy sklep mieszczący się przy głównej drodze, tuż obok mlekomatu.
W Herbatnicy można znaleźć herbaty wszystkich rodzajów (czarna, zielona, niebieska czy Rooibos) i najróżniejsze akcesoria związane z piciem i parzeniem herbaty: kubki, dzbanki, zwykłe i żeliwne czajniki, metalowe i silikonowe zaparzacze. Są też kawy, kawiarki, tłokowe kafeterki... I sprzedawca, który o każdym produkcie mógłby opowiadać godzinami, bo Kamil sam sprawdza każdy produkt, zanim zacznie go sprzedawać.
A ja pamiętam mały “ Zielony Rynek ”, ktory mieścił się koło Podwala. Były tam kwiaty, warzywa, owoce, nasiona, nabiał ale także “ sklep mięsny”, w którym mięsa wisiały na hakach- na wolnym powietrzu. Inne czasy, inny wymiar :-)
Targowica to ok 4tys mjejsc pracy-bez nakładów państwa Jesli ktoś ma pomysł wysłania tych ludzi na zasiłek to niech sie stuknie!!
Ja tam lubię naszą "targowicę" - mam kilku ulubionych sprzedawców, kilka ulubionych stoisk i lubię zapach smażonej kiełbasy. To wszystko jest w tym miejscu tradycją, wspomnieniem sprzed lat. Owszem powinno wyglądać to miejsce schludniej, ale duch powinien pozostać ten sam, a nie jak w bezdusznych galeriach.
Bez Słowaków targowica aktualnie nie istnieje. Polakowi niestety wszystko za drogo i ma zbyt duże wymagania.
*lokalna atrakcjaDodam jeszcze, że dobrze by było wesprzeć jakoś szczególne lokalnych drobnych wytwórców, sprzedających własne wyroby /a nie te sprowadzane np. z Chin czy Łodzi/ - może poprzez mniejsze opłaty? Targ w Krośnie mógłby stac się znany własnie z wyrobów regionalnych. Można by go promować jako miejsce zakupu ekologicznej żywności, uzyskac na to dofinansowanie itp...
Targowica to lakalna atrakcja i powinna pozostać na swoim miejscu. Duże miasta europejskie, ze stolicami włącznie, mają swoje place i hale targowe, bazary i "pchle targi". Co więcej, wymieniają je w przewodnikach jako atrakcje dla zwiedzających i dla osób, które chcą zrobić zakupy inaczej niż w wielkich galeriach, zwłaszcza kupić świeże owoce i warzywa. To koloryt miast.
Druga sprawa - taki drobny handel to szansa dla lokalnych rolników, rzemieślników i handlowców. Niewielkie opłaty, niewielka powierzchnia, dużo sklepików w jednym miejscu - a jest szansa na klientów. No i dla nas to szansa, zeby kupić żywność od naszych rolników, mam nadzieję - ekologiczną, zdrową i świeżą. Niekoniecznie musimy kupować wszystko z wielkich sieci (najczęściej zagranicznych).
Myślę, że miasto powinno pomagać handlowcom z targowicy i rozwijać ją.Problemem jest tylko wygląd - niestety obskurny, zaniedbany, z dużą ilością plastików w różnej postaci. Tu jest potrzebna ciekawa wizja architektoniczna, elementy naturalne, drewniane itp. Były już kiedyś dyskusje na ten temat.
wladt ja rozumiem sentyment i w ogóle. Człowiek też chodził w soboty z matką już o 7 rano, aby kupić mi jakieś gacie czy buty, bo najzwyczajniej w świecie nie było jej stać na coś "firmowego", ale to było 20-25 lat temu! Gdzie w Krośnie jedyną galerią, że tak można to nazwać była właśnie targowica, w samym mieście miałeś kilka sklepów Społem i to wszystko. Czasy się zmieniły, ludzie się zmienili, wszystko się zmieniło! Dziś masz wszystko pod jednym dachem, możesz iść do spożywczaka, kupić telewizor, zjeść obiad, kupić wycieczkę, żonie kwiaty, załatwić coś w banku, opłacić rachunki a na koniec pójść do kina. Ja rozumiem, że targowica też kiedyś miała podobną ofertę-zgadza się, mnie to nie przeszkadza, że ludzie chcą handlować itd. no ale to konkretne miejsce jest zbyt wartościowe, aby było psute przez takiego potworka, jakim jest krośnieńska targowica. Miasto ma masę opuszczonych hal, magazynów, jaki problem to przenieść ? Jaki problem jest zrobić handel na rynku tymi szmatami ? ( raz na tydzień-w soboty np. ) czy to problem poustawiać kilka stołów ? No chyba nie, a i rynek by choć troszkę odżył. Jakoś nie wierzę w to że nagle by wszyscy splajtowali, bo sądzę, że i tak najwięcej zarabiają w soboty a reszta dni ? w powszedni dzień utargi po 10-20-100 zł ? ( akurat wiem, jakie potrafią być zarobki ) serio ? No ale, to nie mój problem. Co do tych cen to chyba przesadziłeś no, ale jeżeli Ty porównujesz jakieś portki "Mariano Italiano Gugiaro" z targowicy za 60 zł do Big Stara, Wranglera czy Lee to ja nie mam pytań ( podobnej jakości spodnie w galerii kupisz w zasadzie w tej samej cenie ). Swoją drogą jak ktoś chce otworzyć swoją działalność i handlować majtami to równie dobrze może to zrobić w każdym jednym miejscu w Krośnie-dla chcącego nic trudnego.
I super targowicę to serce miasta dla niektórych njiechbtrwa póki jej starczy sił to również ciężka praca ludzi którzy tam sterczą i męczą się z wybrzydzającymi klientami w różnych przeciwnościach aury
Na targowicy można kupić wszystko... no prawie wszystko co w dużych galeriach handlowych 50, 60 a nawet 80 procent taniej. Ludzie chcą tam sprzedawać - ludzie chcą tam kupować. Poza tym która galeria w Krośnie czy nawet supermarket może poszczycić się tak długą tradycją? Ten obiekt jest potrzebny chociażby dlatego, że ci którzy chcą otworzyć jakąś małą działalność handlową, samozatrudnić się czy nawet wziąć jednego czy dwóch pracowników ma na to szansę... a ceny są bardzo konkurencyjne. Poza tym pieniądze zostają w mieście a nie idą do inwestorów którzy chcą wyciągnąć od klienta ostatni grosz a firmę mają za granicą np. w Bangladeszu :)
Brawa dla naszych krośnieńskich kupców za wytrwałość i odwagę prowadzenia działalności handlowej w tak ciężkich w tej branży czasach. Doceniamy Was!!!
Targowica miała już swoje 5 min. dawno temu i raczej nigdy już nie wróci do świetności. Dla mnie ten relikt poprzedniego ustroju powinien już dawno być zrównany z ziemią ( przynajmniej w takiej postaci, jakiej jest obecnie ) a w miejscu targowicy powinno być miejsce rekreacyjne! park, alejki, ścieżki rowerowe, bulwary, a nie blaszane budy w samuśkim centrum miasta! tu folia tam niebieski brezent, a tam chłopina się odlewa ... Targ, może być owszem, ale mniejszy, pod jednym dachem i jakoś wkomponowany w krajobraz, a nie istny Bangladesz, tu majtki, tam ziemniaki, tu babcia sprzedająca śmietanę, tu kiełbasa z grilla a tam torebki, spodnie, paski, i inne chujki mujki, maśniczki czy chińskie piły - na targowicę to wystarczy wejść dosłownie 50 góra 100 m dalej nie ma potrzeby iść bo wszystko jest jedno i to samo, jeden właściciel 5 blaszaków w promieniu 100 -150 m i wszystko z hurtowni PTAK z Łodzi tudzież z Wólki Kosowskiej-taka prawda.
A o kiełbasie nic? Pyszna! Uwielbiam targowicę jako klient, kupowanie to tu sympatyczna mini przygoda, chociaż jak tam za gówniarza stałem za stołem to się męczyłem :) Pozdrawiam wszystkich sprzedających i kupujących.