miejsca

Targowica z drugiej strony, czyli bazar oczami sprzedawców

Krośnieńska targowica ma około 30 lat. Od tej pory zmienił się wygląd placu i towarów, ale niektórzy sprzedawcy ciągle są ci sami. Tylko nieliczni dopiero zaczynają swoją działalność. Poznajcie ich niecodzienne historie o codziennym życiu na targu.
Małgorzata Habrat
Targowica w Krośnie znajduje się przy ul. Legionów
Małgorzata Habrat

Czysty przypadek

Pani Mariola wita mnie szczerym uśmiechem zawsze, kiedy przechodzę obok jej niewielkiego stoiska z bielizną. Swoim optymizmem dzieli się ze wszystkimi. Pewnie dlatego zatrzymują się przy niej osoby w różnym wieku, czasem tylko po to, żeby podzielić się swoimi problemami i zamienić kilka słów. – Lubię przebywać z ludźmi, szczególnie na otwartej przestrzeni. Nie odnalazłabym się w zamkniętych pomieszczeniach – mówi sprzedawczyni z 10-letnim stażem pracy na targowicy.

Na targu w Krośnie znaleźć można wszystko - żywność, ubrania, kosmetyki, wyposażenie dla domu
damian krzanowski

Jednak o znalezieniu się pani Marioli na bazarze nie zadecydowało zamiłowanie do przestrzeni, tylko czysty przypadek. – Przez kilka lat wychowywałam w domu dzieci. Później nie mogłam znaleźć pracy, bo wiele zakładów w Krośnie zostało polikwidowanych – wspomina z żalem kobieta. - Na szczęście znajoma sprzedająca na targu potrzebowała pomocy. Najpierw przychodziłam tylko w piątki i soboty. Potem koleżance kilka lat pod rząd rodziły się dzieci, więc już zostałam i jestem tu do dziś – opowiada pani Mariola, po czym zamyśla się i po chwili dodaje: - Nie próbowałam od tego czasu zmienić pracy, bo osobie po 40. nie jest łatwo się przekwalifikować.

Tego wcześniej nie było

Na zastępstwo koleżanki przyszła również 16 lat temu Bożena. Teraz, podobnie jak pani Mariola i inni sprzedawcy, ma swoją własną działalność handlową. Dzięki temu to od niej zależy, jakie towary rozprowadza. Kosmetyki, biżuteria, torebki, paski do spodni. Stoisko Bożeny to praktycznie mała drogeria z poszerzonym asortymentem. -Tego wcześniej na bazarku nie było – mówi właścicielka kolorowego straganu. Teraz na targu są może jeszcze dwa punkty z kosmetykami, ale nie tak pokaźne jak jej stoisko mieszczące się między kwiatami a warzywami.

Krośnieńska targowica nazywana jest przez niektórych "China town"
damian krzanowski

Bożena swoją pracę traktuje jako wybór życiowy, który w każdej chwili może zmienić. Ale absolutnie nie chce tego robić, póki sprzedaż na targowicy będzie jej przynosić jakiekolwiek korzyści. Poza tym targowica zapewnia dogodne godziny pracy (do 14.00) i wygrzanie się na słońcu w ciepłe dni. Mniej wygodnie jest za to w zimie przy kilku stopniach mrozu. Blaszany dach i dwie ściany nikogo nie ochronią przed chłodem i wiatrem, dlatego ciepłe buty, czapka, szalik i rękawiczki to obowiązkowe wyposażenie każdego „bazarowego sprzedawcy”.

 Wszystko ma plusy i minusy

Ewa uważa, że wszystko, a więc i praca na handlu, ma swoje plusy i minusy. Jej codzienne zajęcie było 20 lat temu spontaniczną decyzją. – Zaraz po szkole koleżanka wciągnęła mnie w sprzedawanie na targu i do tej pory się męczę – mówi ze śmiechem właścicielka stoiska z męskimi koszulami i bielizną. Tak naprawdę Ewa jest pozytywnie rozgadana i świetnie się nadaje do swojej pracy. Umie dobrze doradzić, choć towarów jest coraz więcej, a współczesny klient – coraz bardziej wymagający. – Dawniej miałam 2 fasony koszul i kilka kolorów. Każdy brał to, co było, tylko w innym rozmiarze – wspomina początki swojej pracy.

Podobne doświadczenia miała Gosia, która od 30 lat, czyli od początku istnienia targu, sprzedaje torebki. – Kiedyś była tylko czarna i brązowa, a teraz mam najróżniejsze kolory i rodzaje – wzdycha, wspominając dawne czasy. I opowiada, jak to trzeba było przyjeżdżać jeszcze w nocy, żeby zająć sobie miejsce na placu. Towary trzymało się w domu i codziennie trzeba było pakować do samochodu i przewozić. – Teraz mamy wygodnie, chowamy rzeczy w zamykanych straganach i mamy spokój z przenoszeniem – wtrąca się Ewa.

Niektórzy przychodzą na targ tylko po to, aby pospacerować i pooglądać towary - jak w galerii, tylko na świeżym powietrzu
damian krzanowski

Dawniejszych czasów nie pamięta już Sylwia, bo sklepik z ubraniami przejęła po swojej mamie. To od niej nauczyła się, jak wiele zależy od sprzedawcy. – Jeśli się dobrze doradza, dowozi się towar i ustala konkurencyjne ceny – ludzie wracają. Nawet po to, żeby powiedzieć „Dzień dobry” – zapewnia właścicielka „butiku”, z wykształcenia technolog produktów kosmetycznych.

Zaprzyjaźnione kobiety słusznie zauważają, że na ich straganach jest bardzo duży wybór, czasem nawet większy niż w galeriach. Poza tym tu jest wszystko – od bielizny, przez buty, spodnie, czapki w zimie, do przydatnego na co dzień sprzętu AGD. Nic nie zastąpi bazaru uczęszczanego tłumnie przez mieszkańców Krosna i okolicznych miejscowości. – Bo gdzie kupowaliby co rano świeże warzywa? – kwituje Sylwia i odchodzi do kręcącego się przy jej stoisku klienta.

Pasja

Kamil uważa, że na targowicy najłatwiej się rozkręcić i znaleźć potencjalnych klientów. Jest chyba jednym z niewielu sprzedawców, który marzył o otworzeniu działalności właśnie w tym miejscu. Od dwóch miesięcy prowadzi herbaciany stragan, który już niedługo zamieni się w prawdziwy sklep mieszczący się przy głównej drodze, tuż obok mlekomatu.

Kamil i jego Herbatnica
damian krzanowski

W Herbatnicy można znaleźć herbaty wszystkich rodzajów (czarna, zielona, niebieska czy Rooibos) i najróżniejsze akcesoria związane z piciem i parzeniem herbaty: kubki, dzbanki, zwykłe i żeliwne czajniki, metalowe i silikonowe zaparzacze. Są też kawy, kawiarki, tłokowe kafeterki... I sprzedawca, który o każdym produkcie mógłby opowiadać godzinami, bo Kamil sam sprawdza każdy produkt, zanim zacznie go sprzedawać.

ZOBACZ TEŻ W ARCHIWUM PORTALU: