Pożar stoiska z dywanami. Właściciel podejrzewa podpalenie

Na co najmniej 10 tys. zł szacuje straty właściciel stoiska z dywanami na krośnieńskim bazarze, na terenie którego w piątek (17.06) wybuchł pożar. Mężczyzna przypuszcza, że mogło dojść do podpalenia.
Przypadkowe zaprószenie ognia czy podpalenie? Policja ustala przyczyny piątkowego (17.06) pożaru na bazarze

Gdy handlowy dzień dobiega końca, pan Robert chowa dywany do kilku blaszaków-magazynów. Segreguje je wymiarami. W budzie, która znajduje się najdalej na zapleczu jego stoiska i wychodzi w kierunku wałów Wisłoka, układa przede wszystkim te o wymiarach 2x3 m. Ów rytuał powtarza od 16 lat. Powtórzył go i w piątkowe popołudnie (17.06).

O palących się dywanach dowiedział się kilka godzin później, około jedenastej wieczorem. Strażaków poinformowano o pożarze pół godziny wcześniej. Gdy dotarli na miejsce, w płomieniach były już dwa blaszaki: skrajny z dywanami o wymiarach 2x3 metry oraz przyległa do niego buda, w której sąsiad pana Roberta przechowywał palety. Ogień, który najpierw w syntetycznych włosiach dywanów, a następnie w drewnie znalazł doskonałą pożywkę, zdążył już zdeformować blaszaną ścianę, znaleźć ujście i przeskoczyć na kolejny magazyn. - Tu go "złapaliśmy" – relacjonuje kpt. Piotr Szydło z KM PSP, który dowodził akcją gaśniczą. - Trzeci blaszak był w całości wypełniony dywanami. Z tego, co mówił właściciel, w środku znajdowało się ich ponad 300. My wynieśliśmy około 250. Reszta została nadpalona.

Pan Robert handluje dywanami na bazarze od 16 lat. Nie przypomina sobie, aby podobne zdarzenie miało tu wcześniej miejsce

Większość dywanów zmagazynowanych w pierwszym blaszaku, w tym, w którym według wstępnych ustaleń strażaków znajdowało się zarzewie pożaru, spłonęła.

Pan Robert nie jest jeszcze w stanie podać całkowitej liczby zniszczonych dywanów, bo, jak tłumaczy, do wyrzucenia nadają się nie tylko te strawione przez ogień. - Nie wiem, ile z tych, które ocalało, przesiąkło swądem spalenizny i nie nadaje się do sprzedaży – mówi. Straty oszacował więc na razie wstępnie. - Na pewno przekroczą 10 tys. zł – jest pewien.

Choć pod uwagę brane jest przypadkowe zaprószenie ognia, on sam podejrzewa podpalenie. Faktycznie, przyznaje, co jakiś czas w okolicach jego blaszaków imprezowało różne łachmaniarstwo, po którym rano zbierał butelki i puszki. - Tym razem nie było żadnych śladów imprez. A nawet jeśli ktoś przechodząc rzucił przypadkowo niedopałek, to, proszę mi wierzyć, dywan nie zapali się od niego tak szybko. Rzuci go pan na dywan, a on co najwyżej wypali w nim dziurkę, a potem zgaśnie – twierdzi.

Właściciel oszacował straty w towarze na co najmniej 10 tys. zł. Mogą być jednak znacznie wyższe, zastrzega

Najważniejszą okolicznością, która podsuwa mu scenariusz o podpaleniu, jest zaś zdarzenie sprzed około dwóch miesięcy. Gdy przyszedł rano do pracy, ściana skrajnego blaszaka była odgięta. - Myślałem, że ktoś chciał ukraść dywan. Znitowałem to porządnie i zapomniałem o sprawie. Może tym razem było tak samo, z tą różnicą, że ktoś podłożył ogień? – myśli głośno.

Różne hipotezy dotyczące przyczyn pożaru weryfikować będą policjanci z KMP w Krośnie. Pan Robert liczy, że ich ustalenia pozna już niedługo. Tymczasem stara się sprzedać nietknięty ogniem ani jego wonią towar. - Dywanów na pewno żal, ale najważniejsze jest to, że nikomu nic się nie stało. Ludzie mają większe tragedie – kończy.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)