Joanna Ostrowska to doktora nauk humanistycznych, dramaturżka, absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Krośnie. Zajmuje się badaniem losów mniejszości społecznych w czasie II wojny światowej. To autorka książek: „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej” oraz „Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej”, za którą zdobyła tegoroczną Nagrodę Literacką „Nike" Czytelników.
Na kartach tej drugiej Ostrowska przypomina historię Sylwina Rubinsteina. To związany z Krosnem bohater wojenny, o którym pisaliśmy 18 lat temu, z okazji premiery poświęconego mu filmu dokumentalnego („Życie tańcem pisane” w reż. Mariana Czury, 2003). Mimo że widzowie mogli wówczas obserwować Rubinsteina, który samodzielnie przygotowuje makijaż sceniczny i prezentuje szyte przez siebie suknie, a następnie daje występ flamenco w pełnym dragu, z ekranu ani razu nie padło słowo „queer”.
Fragment filmu:
Joanna Ostrowska pragnie uzupełnić to, co w opowieści o Sylwinie Rubinsteinie zostało pominięte i przemilczane. - Sylwin znalazł się w Krośnie dzięki relacji intymnej z majorem Kurtem Weberem, członkiem niemieckiego ruchu oporu – mówi badaczka – Kontaktował się też z miejscową komórką Armii Krajowej i wykonywał wyroki na Niemcach.
Rubinstein miał strzelać z poddasza kamienicy o numerze 14 na krośnieńskim rynku. Słynął także z akcji, o której opowiada we wspomnianym filmie. - Tu stała wacha z karabinem. I przyszła jedna pani, śpiewaczka sopranistka, koncert dać dla wojska - mówił 88-letni Sylwin, stojąc na progu dawnego der Deutsche Hof, który mieścił się w budynku pomiędzy ulicami Słowackiego i Piłsudskiego. - Oni się bardzo ucieszyli. [Strażnik] wziął ten papier, poleciał do komendanta, a tu dwa granaty wpadły w tę salę. Był Hochzeit [wesele] krwią zalany - dodał z uśmiechem. Mścił się na Niemcach za śmierć siostry bliźniaczki, z którą przed wojną tworzył słynną parę taneczną.
- Kolejną historię z regionu napotkałam w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN – mówi Joanna Ostrowska. Jedno ze zdjęć na wystawie przedstawiało księdza prawosławnego w otoczeniu wiernych – zrobiono je przed łemkowską chyżą. Podpis brzmiał: „Żydówkę Lili Flachs uratował ksiądz Jan Lewiarz z partnerem”. Dzięki pomocy Zuzanny Schnepf-Kołacz z Muzeum Polin Ostrowska odszukała więc świadectwo Lili, z którego jasno wynikało, że panowie żyli w związku, ukrywając się z nią w miejscowości o nazwie Ciechania.
Obecnie to wymarła wioska, wysiedlona podczas akcji „Wisła”. W latach 40. XX w. należała do powiatu krośnieńskiego i była świadkową codziennego życia cholerycznego księdza Jana, statecznego Ukraińca Romana i panienki z dobrego domu, która przyjęła imię Zofia – mieszkających wspólnie w sąsiedztwie małego garnizonu niemieckiego wojska. To historia, która dopiero się rozkręca, a więcej o niej znaleźć można w dostępnych w internecie źródłach*. I w książce Joanny Ostrowskiej, która ukaże się jako kolejna.
Po co dokonywać rozróżnienia na hetero- i nieheteronormatywnych bohaterów II wojny światowej? Z dwóch powodów. - Po pierwsze, należy odejść od przekonania promowanego przez władze po wojnie, jak i teraz, że queer to moda z Zachodu – mówi Joanna Ostrowska. - Osoby homoseksualne i transpłciowe były zawsze i wszędzie, tylko się o nich nie mówiło albo nie chciano o nich mówić. Po drugie, historyczka jest zdania, że warto odejść od stereotypu wojennego bohatera jako silnego mężczyzny w mundurze. Życiorysy lokalnych działaczy otwierają oczy na różnorodność społeczeństwa, którą trzeba przyjąć ze zrozumieniem.
*„Na ciechańskiej plebanii”. Historia ocalenia Zofii Trembskiej. Studium przypadku