O pięknie rozświetlonym domu przy ul. Ks. Sarny na Zawodziu po raz pierwszy pisaliśmy w 2009 roku, ale pasja pana Jana miała swój początek dawno temu. Dziś znów na wzgórzu jest bardzo świątecznie i bajkowo.
- To już będzie 12 lat. Zacząłem od pierwszej choineczki, która rosła w ogrodzie, ubrałem ją. Potem co roku kupowałem kolejne lampki. To moje hobby, lubię to po prostu - mówi właściciel ozdobionej posesji, Jan Szetela.
Gdy poprosiliśmy o podsumowanie dekoracji w liczbach, pan Jan miał nie lada problem, bo nigdy tego nie liczył, a co roku dokupuje nowe ozdoby. Na pewno jednak posesję oświetla połączonych w zestawy kilkadziesiąt kompletów oświetlenia, co łącznie daje około 40 tysięcy lampek. - Samych przedłużaczy, które zasilają i łączą poszczególne komplety zakupiłem około 100 - zdradza.
Są światełka i ozdoby: ledowe drzewka, bałwanki, gwiazdy, pociąg z Mikołajem, renifer, śnieżynki, kule imitujące sztuczne ognie oraz napis Wesołych Świąt. Wszystkiego jest tak wiele, że przygotowanie całej dekoracji zwykle zajmuje nawet około miesiąca. W tym roku z pomocą przyszedł kolega, więc poszło nieco szybciej.
Do pełni szczęścia brakuje tylko śniegu. - Zdecydowanie przydałyby mi się armatki śniegowe - żartuje pan Jan. Dał się już poznać jako "pozytywnie zakręcony" krośnianin, więc zupełnie nie jest wykluczone, że pewnego dnia zechce wyręczyć aurę, produkując sztuczny biały puch.
Ile to wszystko kosztuje? Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale pan Jan zapewnia, że rachunek za prąd wcale nie jest tak duży, jak mogłoby się wydawać: - To ledowe, energooszczędne oświetlenie.
Światełka włączane są codziennie po godzinie 16.00, gdy się ściemni. Będą rozświetlać dom i ogród do 2 lutego.
Gdy zjawiskową posesję opisaliśmy trzy lata temu, przyjechało ją oglądać prawie całe Krosno. Mniej zadowoleni z tego faktu byli sąsiedzi, bo przez kilka tygodni zwykle uczęszczana tylko przez mieszkańców ul. Ks. Sarny stała się niemal centrum miasta. Codziennie po południu w tamtym kierunku zmierzał sznur samochodów, który przy okazji rozjeżdżał nieutwardzone pobocza drogi.
- Teraz ludzie już się przyzwyczaili, trochę im już spowszedniało, bo to już od wielu lat trwa, ale ciągle przychodzą, oglądają, jak z nimi rozmawiam, to mówią, że bardzo ładnie to wygląda, fantastycznie nawet - opowiada pan Jan. Zapewnia, że z sąsiadami żadnych kłótni nie ma: - Już nie ma problemów. Muszę tylko zagrodzić miejską zieleń koło cmentarza, żeby ludzie samochodami nie zniszczyli, bo szkoda by było. Teraz są roztopy, a ludzie nie uważają i jeżdżą po trawie. Trzeba to zabezpieczyć i chyba będzie wszystko w porządku - dodaje. Według obserwacji pana Szeteli, w ciągu godziny pod posesję podjeżdża ponad 20 samochodów.
Najprawdopodobniej jednak taka iluminacja świetlna została zainstalowana po raz ostatni. Jej właściciel planuje ją odsprzedać w całości lub w częściach: - Chciałbym w końcu sam się gdzieś przejść i pooglądać ją u kogoś.