Zapalony krośnianin i jego świetlny dom

Choć miejski konkurs na świąteczny wystrój posesji jeszcze nie został rozstrzygnięty, my już mamy swojego faworyta. Przy jednym z domów na Zawodziu jest chyba więcej świetlnych ozdób niż wszystkich elementów dekoracyjnych w całym mieście. Zobacz zdjęcia.

Stoi na górce nad miastem w dzielnicy Zawodzie przy ul. ks. Sarny. Widać go już z daleka, i choć nie jest usytuowany przy głównej drodze, przyciąga wielu ciekawskich. To dom pana Jana Szeteli. Sam pięknie ozdobiony, otoczony ogrodem z tysiącami światełek.

Większość z nas taką bożonarodzeniową dekorację domu widziała tylko w amerykańskich filmach. Święcące gwiazdy, podświetlone bałwanki, mikołaje, renifer, sarenki, kolorowe krzewy i drzewa, tysiącem lampek przystrojony dach, taras, drzwi, okna, a nawet podjazd. Wesołych Świąt życzy wielki kolorowy napis.

Przed domem pana Jana rysuje się bajkowy krajobraz. - Przyjedźcie w środku zimy, wtedy będą już zamontowane wszystkie światełka - zaprasza pan Jan

- Wszystko zaczęło się od jednej choinki, ubrałem ją, spodobało mi się, z roku na rok kupowałem więcej ozdób i teraz jest ich aż tyle - mówi pan Jan Szetela, właściciel posesji. Podczas gdy nam na ubranie swojej choinki w domu, często jedynej świątecznej ozdoby, potrzeba ok. dwóch godzin, pan Jan na montaż światełek na swojej posesji musi poświęcić aż półtora tygodnia. Wszystko robi sam, zaczyna już po Mikołaju.

Każdy, kogo ciekawość zawiedzie w tamtą okolicę jest zaskoczony, zachwycony, a zaraz potem zastanawia się ile to może kosztować. Pan Jan przyznaje, że same ozdoby nie były tanie, za to energii nie zużywają aż tak dużo, jak mogłoby się wydawać. Większość to bowiem energooszczędne ozdoby wykonane w technologii ledowej.

Tak ozdobiona posesja to rzadkość w Krośnie 

- U nas jeszcze ledowe ozdoby nie są popularne - przyznaje Jan Szetela. Jeden zestaw kosztuje kilkadziesiąt złotych. Na jednej tui zwykle są dwa, więc na cały świąteczny wystrój takich zestawów składa się na pewno co najmniej kilkadziesiąt. - Dlatego kupuję i zbieram te ozdoby już od kilku lat. Jednorazowy wydatek byłby zbyt duży - tłumaczy właściciel.

Dekoracja świąteczna znika w połowie lutego. Potem już tylko oczekiwanie na rachunek za prąd. - Kosztuje to kilkaset złotych. Jak na tyle ozdób, to rachunek nie jest aż tak bardzo duży - mówi Jan Szetela. - Na jedną sylwestrową noc trzeba wydać np. 600 zł. Dlatego mi nie szkoda, przynajmniej to ładnie wygląda - dodaje.

Zapowiada jednocześnie, że cały wystrój nie jest jeszcze skończony. Kompozycja jest autorska, a wszystko jest dokładnie przemyślane. - Nie chcę, żeby to wyglądało kiczowato, zawsze się zastanawiam gdzie umieścić poszczególne ozdoby - zdradza właściciel. - Mnie się podoba...

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)