Dwa cm krócej, to dwa etaty mniej

Basen w Turaszówce został skrócony. O dwa centymetry. Po co taki zabieg? By zaoszczędzić na ratownikach. W myśl nowego rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych na basenach o długości 25 m koniecznych jest dwóch ratowników, a tak wystarczy tylko jeden. Ministra 2 cm pewnie uspokoi, ale jednego ratownika, który dba o bezpieczeństwo pływających na głębokości 3,6 m - chyba nie.
Pływalnia w Turaszówce. Niecka basenu została skrócona o dwa cm

Jak czytamy na stronie internetowej krośnieńskich krytych pływalni, basen w Turaszówce ma wymiary 25 na 12,5 m, głębokość od 1,2 do 3,6 m. Dane te nie są już aktualne, bo od kilku tygodni niecka jest krótsza o 2 cm.

O sprawie dowiedzieliśmy się od naszych czytelników, ale informację potwierdziła dyrekcja Zespołu Krytych Pływalni oraz Urząd Miasta. Oficjalnie podano też powód tego zabiegu. - Skrócenie basenu wynika z nowego rozporządzenia ministra, które mówi o tym, że basen o długości 25 metrów musi mieć o jednego ratownika więcej - informuje Zygmunt Rysz, naczelnik Wydziału Promocji, Kultury i Sportu Urzędu Miasta Krosna. - Wymusza się na nas takie działania, zresztą nie tylko na nas, bo na basenach w całej Polsce, a ten przepis nie daje żadnej tolerancji. Dokładnie 25 metrów.

Jak wygląda stan bezpieczeństwa na basenie, który ma nie 25 m, a 24 m i 98 cm? Zatrudnieni są dwaj ratownicy, na każdej zmianie - jeden. Tylko przez dwie godziny nad bezpieczeństwem pływających czuwa dwie osoby. - Na pierwszej zmianie do południa pracuje jeden ratownik. W tym czasie z basenu korzystają tylko szkoły, i to też z przerwami. Klasy są na basenie z nauczycielem, ale ratownik i tak musi być, bo opiekun tylko prowadzi lekcję - mówi Bogdan Bukowczyk. W czasie wspomnianych przerw ratownik może zjeść, skorzystać z toalety. Z tym gorzej jest po południu, gdy na basenie ludzie są cały czas - jak to rozwiązać - tego minister już nie doprecyzował. - Dlatego przez dwie godziny, od 18.00 do 20.00, na basenie jest dwóch ratowników. Ten dodatkowy wcześniej daje lekcje jako instruktor, potem na dwie godziny jest zatrudniony jako ratownik - tłumaczy dyrektor.

Na papierze wszystko się zgadza, ale czy wymagane minimum obsady do skróconego o zaledwie 2 cm basenu jest w stanie zapewnić na tak głębokiej wodzie bezpieczeństwo? - Chyba powinniśmy po ostatnich wypadkach zadbać o zwiększenie bezpieczeństwa na takich obiektach? - dopytują nasi czytelnicy i krytykują typowo polskie obchodzenie prawa, choć z drugiej strony - wedle tego samego prawa także i ten dodatkowy ratownik przez dwie godziny to już za dużo.

Przypomnijmy, w grudniu ubiegłego roku na basenie przy ul. Wojska Polskiego doszło do bardzo poważnego wypadku. Przez nikogo nie zauważony 16-latek przez kilka minut leżał na dnie basenu. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Wszystko skończyło się szczęśliwe, a przebywający wtedy na pływalni ratownicy ponieśli konsekwencje, z pracą się pożegnali. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, było ich w tym czasie na pływalni dwóch. Nie zauważyli jednak wypadku, przybiegli kilka sekund później, gdy nastolatek został już wyciągnięty z wody przez przypadkowego mężczyznę - szczęśliwym zrządzeniem losu - instruktora pływania. - Ratownicy zostali odsunięci od pracy za opuszczenie stanowiska pracy. Zgodnie z zakresem obowiązków, na basenie zawsze musi być jeden z ratowników - podkreśla Bogdan Bukowczyk.

Oficjalnie wina ratowników nie została udowodniona, nikt nie ma postawionych zarzutów. - Trwa wyjaśnianie okoliczności tego wypadku - informuje Iwona Czerwonka-Rogoś, zastępca prokuratora rejonowego w Krośnie. - Toczy się postępowanie w sprawie, a nie przeciwko komuś - podkreśla.

Pieniędzy na ratowników nie ma - tego nikt nie ukrywa. W przypadku basenu przy ul. Sportowej konieczne byłoby zatrudnienie dodatkowych dwóch. Jednak jak to zwykle bywa, żeby oszczędzać, najpierw trzeba wydać. Skrócenie basenu - choć jak informuje dyrektor, zostało wykonane własnymi siłami - też kosztowało. Nie licząc materiałów, wymagało przecież spuszczenia wody i to nie jednokrotnego, bo okazało, się, że przedsięwzięcie wcale nie jest proste.

Pierwsza próba postawienia ścianki, wykonana jeszcze w okresie Świąt Wielkanocnych zakończyła się fiaskiem. Ściankę zamontowano po płytkiej stronie. Zamknięto basen, spuszczono wodę. Po napełnieniu niecki okazało się, że farba, którą pokryto ścianę, odchodzi całymi płatami, a kolejne próby jej położenia spełzły na niczym. W czasie majowego weekendu, znów spuszczono wodę i położono płytki. Tak skrócenie basenu stało się faktem.

Gwoli ścisłości niecka basenu przed zmianą była nieco dłuższa niż 25 m, bo na czas rozgrywania zawodów pływackich na ścianę nakłada się panele dotykowe, służące do pomiaru czasu zawodników. Po ich zamontowaniu, odległość do pokonania wynosi dokładnie 25 metrów. Teraz basen bez paneli ma mniej niż 25 m. Zmiana może więc spowodować dodatkowe kłopoty przy rozgrywaniu zawodów wyższej rangi niż szkolne czy akademickie. Zygmunt Rysz twierdzi, że problemu nie ma: - To w niczym nie przeszkadza, na czas zawodów można to zdemontować.

- Ścianka nie jest demontowalna - zaprzecza dyrektor basenu. - Pierwotnie była taka idea, żeby można było ją demontować, ale to nie zdało egzaminu. Teraz jest na stałe - podkreśla. Oczywiście, stan jest odwracalny, ale z pewnością na każde zawody nie da się kuć położonych na ściance płytek.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)