Posłuchaj audycji na ten temat:
Przedstawiamy wyniki naszego śledztwa, które przeprowadziliśmy po tragicznym wypadku. Przedmiotem naszego zainteresowania był pojazd, którym ścigał się 27-letni Patryk Z.
Jak stał się jego posiadaczem? Czy znał go odpowiednio dobrze? Czy auto było w pełni sprawne? To pytania, które po wypadku nasuwały się wielu osobom. Spróbowaliśmy poszukać na nie odpowiedzi.
Auto jest bardzo charakterystyczne. Jego BMW model M4 Competition jest w kolorze zielono-seledynowym. To jeden z najbardziej zaawansowanych i sportowych modeli w gamie BMW serii 4. Ma 6-cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 3l. Moc, bagatela: 510 KM. Prędkość 100 km/h osiąga w 3,7 sekundy, może się rozpędzić do 250 km/h. Ma automatyczną skrzynię biegów.
Taki nowy model w wersji X-Drive, czyli z napędem na 4 koła, kosztuje w salonie w Polsce około 0,5 mln zł.
Patryk Z. nie kupił jednak tego auta w Polsce. Sprowadził go ze Stanów Zjednoczonych. Samochód był tam wystawiony na licytację przez firmę ubezpieczeniową Farmers Insurance.
Jak ten samochód się tam znalazł? Był po poważnym wypadku. Firma wypłaciła ubezpieczenie tamtejszemu właścicielowi, a wrak postanowiła sprzedać, by odzyskać część pieniędzy. Ofertę licytacji internetowej można zobaczyć do dzisiaj na stronie Bid.cars.
Za ile ostatecznie go kupił? Za 20 200 dolarów, to ok. 75 000 zł. Można to sprawdzić w innych serwisach np.: ucars.pro lub bidfax.info. Do tego dochodzą koszty cła, transportu itp.
Pojazd był bardzo zniszczony, wynika to nie tylko ze zdjęć, ale także z dokumentacji w jego historii. Na stronie aukcji w rubryce uszkodzenia, wpisano "Dookoła". Ale po kolei.
Auto został zakupione w salonie BMW w Palm Springs (stan Kalifornia) w listopadzie 2023 roku. Zarejestrowano go 21 listopada 2023.
Pierwszy i jedyny właściciel sprawnego auta przejechał nim 24 094 mil, czyli 38 776 km.
3 sierpnia 2024 roku auto doznało poważnego wypadku. Nie znamy jego szczegółów, ale w całej historii nie ma to już znaczenia.
Pojazd miał zderzenie czołowe - na zdjęciach widać niemal doszczętnie zniszczony cały przód auta, ale także wgniecenia całego boku od strony kierowcy. Wiadomo też, że wystrzeliły poduszki powietrzne.
Tego samego dnia przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej uznał, że koszty naprawy auta przewyższają jego wartość (przed wypadkiem było to ok. 80 tys. dolarów, czyli ok. 300 tys. zł) lub naprawa jest technicznie niemożliwa. To tzw. szkoda całkowita.
Historię pojazdu w USA można sprawdzić w dwóch rejestrach: Carfax i AutoCheck Experian.
Tak wrak pojazdu trafił na licytację. Jest na niej także zdjęcie tabliczki znamionowej z unikalnym numerem identyfikacyjnym auta. To nr VIN: WBS43AZ08RCP36299.
Według serwisu Bid.cars jego sprzedaż została zakończona formalnie 23 września 2024. W polskim rządowym rejestrze historii pojazdów widnieje już z datą 23 sierpnia 2024 roku. Właściciel: osoba fizyczna z województwa podkarpackiego. Udało nam się to ustalić właśnie po numerze VIN.
Wszystko się zgadza, także numer rejestracyjny R6 NARA. Właśnie z taką tablicą startował w wyścigu Patryk Z. zieloną beemką M4.
Z rejestru dowiadujemy się jeszcze, że:
Pełny raport o historii tego pojazdu w Polsce można ściągnąć od nas tutaj.
Rekonstrukcja karoserii i jego naprawa trwała więc ok. pół roku (od września 2024 do lutego 2025 roku). Patryk Z. mógł nim jeździć legalnie dopiero od 11 marca 2025 roku. Do wyścigów na krośnieńskim lotnisku miał tylko 2,5 miesiąca. Czy w tak krótkim czasie mógł dobrze poznać auto, wszystkie opcje, jego zachowanie podczas szybkiej jazdy?
Tu powracamy do wątku, o którym wspominał nam świadek zdarzenia. Kierowca zielonego BMW tuż przed startem rozgrzewał tylko opony tylne. Wygląda więc, że auto miało odłączony napęd przedniej osi dla bardziej sportowych wrażeń (ten model z X-Drive ma taką opcję). Na filmach widać, że pojazd w trakcie jazdy traci przyczepność i zachowuje się tak, jakby nadal miał włączony napęd tylko na tylne koła (pisaliśmy o tym tutaj).
Film od świadka wypadku:
Scenariusze mogą być zatem dwa: albo Patryk Z. nie przełączył napędu na 4 koła albo doszło do awarii.
Obserwatorzy zwracają też uwagę na model opon, na których jechał Patryk Z. Mogły one być oponami wyścigowymi, bez homologacji do użytku w ruchu drogowym. Ten wątek być może też będzie sprawdzała prokuratura.
Więcej o tragicznych wydarzeniach podczas wyścigu na lotnisku w Krośnie i kolejnych ustaleniach dziennikarzy można zobaczyć w programie telewizji Polsat "Interwencja" tutaj.
Bardzo dobry artykuł. Brawo Panie Adrianie!!!
Widać, że Panu chce się prezentować rzetelne i sprawdzone informacje.
I cyk, nagle w Krośnie już nie słychać ryku silnika i palenia gumy po nocach... Cóż za przypadek... Karma wróciła za wariacką jazdę ulicami Krosna.
U czytelników zdania podzielone ale dziennikarskie ustalenia świetne, to jest super dziennikarstwo. Co można powiedzieć to zwykli ubodzy ludzie nie mogą zarejestrować swojego wiekowego samochodu z odrobiną rdzy a tutaj cały pion skrzywiony po dzwonie i pojazd poruszał się po publicznej drodze, raczej nie przyjechał na wyścig na lawecie. Lecz nie musi to być powodem wypadku, dalej mogło być to nieprawidłowe prowadzenie przez kierowcę.
Na zewnątrz wszystko "cacy", a w środku "szkoda całkowita".
Taki stan bezmysłu w wielu głowach da się obecnie zaobserwować.
Warty zbadania jest skandaliczny wątek poruszony w artykule polsatnews, mówiący o jeździe tym autem 296 km/h po Krośnie.
Panie redaktorze, jak Pan mnie zaimponowałeś. Patron również.