Cudem słońca było zwyczajnie już dziś pojmowane i postrzegane zaćmienie słońca.
Zadajesz pytania, a więc już poddajesz w wątpliwość, choć jeszcze sobie tego nie uświadamiasz. Otoż to, niewykształcony prosty lud, religijnie ukształtowani (podatni na sugestie, z włączonym genem religii), wykształceni, oczytani, naukowcy, oraz niewierzący, którzy aby nimi się stać wcześniej wierzyli (ateizm/ niewiara to również religia wierzę-nie wierzę: dwa przeciwne bieguny). Wszyscy oni byli poddani indoktrynacji religijnej, wpisano im program wiary, doktryna im przewodzi. A poprzez wiarę łatwo kontrolować społeczność, prowadzić na sznureczku, na różańcu, na postronku. Łatwo manipulować, obniżać ich własną wartość, ktoś z góry nimi kieruje, oni sami są w swoich oczach malutcy i nieistotni.
Wierzyć mają nieświadomi, uśpieni, zaklęci podczas chrztu z zamkniętą szóstą czakrą (znak robiony na czole) co znaczy, że sami nie rozwiną osobistej duchowości, silnej wrodzonej intuicji, nie doznają duchowego przebudzenia, zdolności "widzenia", za to będą ślepo wierzyć poprzez matrycę religijną. Wzrastać duchowo nie musi, bo wystarczy jak się wyspowiada i wszystkie złe rzeczy wyrządzone innym i sobie również cofnie jednym zaklęciem, i tak w koło, przez całe życie. Smutne. I niedorzeczne, nieharmonijne. Fanatyzm religijny, poczucie winy i lęk zaprogramowany, że bez wiary człowiek czuje, że staje się niczym. Tymczasem wiara to poczucie słabości, niemoc, szukanie czegoś, co człowieko wskaże drogę, jakby sam organicznie tego nie czuł. Jest duchowo zablokowany, więc nie czuje, ktoś musi go ukierunkować, ustawić. I tu fałszywa potrzeba wiary jest działaniem ego. Dysharmonia, nierównowaga duchowa. Bez świadomości muszą wierzyć, nie mają innego wyjścia w świecie opanowanym przez religie.
Niki_Manifesto: Jak wiesz, cud słońca widzialy też osoby wykształcone i niewierzące. I kto miałby manipulować wielotysięcznym tłumem? Troje pastuszków? Zresztą Kościół ostrożnie podchodzi do takich spraw, np o. Pio miał początkowo wiele zakazów, właśnie by wykluczyć oszustwo. Pozdrawiam
Do niko_manifesto. Obecność archetypów w kulturze jest fascynujaca, ale tylko potwierdza, że człowiek to coś więcej niż ożywiona przypadkiem garść minerałów. Poza częścią materialną istnieje cała sfera rzeczywistości duchowej i religijnej.Polecam równie, a nawet bardziej fascynujące tematy objawień maryjnych, np w meksykańskim Guadalupe. Pokazuje m.in powiązania między indiańskimi mitami i Maryją ( źródła katolickie, ale też dalekie od katolicyzmu: https://www.franciszkanie.pl/artykuly/guadalupe-wi(...) /> https://milujciesie.org.pl/guadalupe-objawienia-ma(...) />http://www.paranormalne.pl/topic/502-obraz-matki-b(...) />
wokol_krosna: postać Maryi jest mityczna, nie historyczna. To archetyp matki, tzw. "Wielka Matka", w tym także Matka Natura, występująca wcześniej w wielu mitach, poszukaj podobieństw. To kulturowo wpisany w nieświadomość obraz/ symbol matki, w każdej kulturze jest znany. Jej dopełnieniem jest Stary Mędrzec. I tu też masz wiele przykładów w mitologii. Poza tym jeszcze są inne archetypy, m.in. Jaźń (obrazuje świamość/ duszę/ ducha) i Cień, a jest ich łącznie 7.
Czytając biblię nie czytasz pierwotnie napisanej biblii (napisanej nie na użytek religii, tylko dla rozwoju duchowości, a to nie to samo) - czytasz przekłamane przekłady, z których to przypowieści, zbioru przypowieści, religia chrześcijańska dla swoich celów uczyniła fakty historyczne. I ludziom wodę z mózgu, nie docierają do sedna, chcą dojść do celu nie uznając sensu drogi, nie rozumiejąc jej, biorą wszystko na wiarę, a poprzez łatwo-wierność można nimi manipulować, nakłaniać do rzeczy nieprzyzwoitych i krzywdzących, nawet swoich bliskich w rodzinie.
Oczywiście, że "Matka Boska" pisze się z dużej litery. Tego wymaga poprawność ortograficzna, a przede wszystkim szacunek dla postaci Maryi - niezależnie od poglądów. I zwyczajna kultura osobista. Chcemy szacunku dla siebie - miejmy go dla innych.I wielkie brawa dla Bartka.
pozdrawiam was serdecznie,bardzo ciekawe wpisy