Z kijami za krążkiem. Szaleją jak wariaci

Gdy o 19:00 z lodowiska schodzą ostatni miłośnicy jazdy na łyżwach, na lód wychodzą oni. Ubrani w kaski, ochraniacze, wyposażeni w kije szaleją za czarnym krążkiem. Hokeiści. Wylewają siódme poty na treningach, grają mecze. Do szczęścia brakuje im tylko dachu nad głową.

Hokeiści w Krośnie byli zawsze, ale nie znali się nawzajem. W 2006 roku grupa zapaleńców, która poznała się dzięki portalowi, reaktywowała w Krośnie tę dyscyplinę sportu.

W ciągu dziewięciu lat hokeistom udało się stworzyć stowarzyszenie, pod szyldem którego działają, nawiązać współpracę z MOSiR-em, dzięki któremu mają sprzęt, mogą trenować i grać na miejskim lodowisku, stworzyć drużynę, która zaistniała w amatorskiej lidze hokejowej, a od dwóch lat uruchomić także szkółkę dla dzieci. Dziś - z braku zainteresowania drużyn w regionie - ligi już nie ma, ale miłośnicy tej dyscypliny działają w Krośnie nadal, grają sparingi i chcą sprawić, by hokejowego bakcyla złapali młodsi.

Mówią o sobie, że są grupą wariatów. Zamiast mroźne, zimowe wieczory spędzać pod kocem przed telewizorem, co wieczór zakładają łyżwy, wychodzą na taflę lodu i uganiają się za małym czarnym przedmiotem.

Trenują, są głodni rywalizacji. Amatorskiej ligi już nie ma, więc grają mecze towarzyskie

- W zdrowym ciele, zdrowy duch - przytaczają znaną maksymę, gdy pytamy, czemu to robią. A dlaczego akurat hokej? - To sport kontaktowy, bardzo męczący, inny od wszystkich, bo lód i łyżwy to odmienne środowisko. Po treningu można wykręcać koszulki. Jeśli ktoś w sezonie zimowym ma iść na siłownię i kisić się w czterech ścianach z masą spoconych gości, to niech lepiej przyjdzie na lodowisko. Jeśli raz spróbuje, to na pewno złapie bakcyla. To jest taki sport - przekonuje Damian Hejnar - trener SHK MOSiR Krosno.

Trenują pięć razy w tygodniu od 19:30. Trzy dni seniorzy, dwa dni należą do "pingwinków" ze szkółki. Grupa starszych liczy około 20 osób. Młodych jest kilkanaścioro - dzieci i młodzież od 4 do 11 lat.

Dołączyć może każdy. - Potrzebne są tylko łyżwy i zapał - mówi trener. - Dzieciom zapewniamy kask, kij i ochraniacze.

Zaprasza na treningi. - Na początku może nie wychodzić i na pewno będzie trochę więcej frustracji niż zabawy, ale z czasem będzie lepiej - zachęca. Przyznaje jednak, że hokej do łatwych nie należy: - Często problemy mają nawet ci, którzy bardzo dobrze jeżdżą na łyżwach. Okazuje się, że przy pierwszym kontakcie kija z krążkiem, nie potrafią skupić się na dwóch rzeczach. Skupiają się na kiju, a łyżwy stoją - trzeba to połączyć.

Na zajęciach w szkółce dzieciaki oswajają się z lodem, uczą się jazdy, odpowiedniej postawy, równowagi. Z czasem doskonalą nabyte umiejętności, opanowują nowe techniki, bawią się z krążkiem i kijem. W grupie seniorów pojawia się już taktyka hokejowa, nacisk kładzie się na podania, prowadzenie krążka, strzały.

Wśród seniorów 14-latka - Magda Prajznar. Na treningi z maluchami była już za dobra

Hokejowego bakcyla na dobre złapała Magdalena Prajznar. 14-latka. Trenuje już czwarty rok. - Ona z tym kijem to najchętniej by spała, uwielbia hokej, daje jej to dużo energii. Nie ma znaczenia czy leje, czy są silne mrozy - ona na lodowisku jest non stop - mówią rodzice - Bogusława i Krzysztof Prajznerowie, którzy we wtorek przywieźli córkę na pierwszy trening z seniorami.

Do tej pory Magda trenowała z młodszą grupą. - Ćwiczyliśmy wybijanie krążków za swoją połowę - nuda - stwierdziła. Była zbyt dobra jak na zajęcia z maluchami, zdecydowano więc, że dołączy do seniorów. - Dobrzej jej to wychodzi, przede wszystkim nie boi się, a grała przecież z dorosłymi. Jestem pozytywnie zaskoczony - pierwszy trening ocenił Damian Hejnar.

Magdzie kibicują rodzice. - Hokej to jej pasja - podkreślają

Hokeiści ubolewają tylko, że sezon jest zbyt krótki - trwa około trzech miesięcy. Cała nadzieja w zadaszeniu lodowiska. Temat żyje odkąd zmodernizowano lodowisko, czyli od dziesięciu lat. - Chcielibyśmy, żeby sezon treningowy wydłużył się co najmniej do pięciu miesięcy, bo trzy miesiące treningu i dziewięć bezczynności praktycznie uwstecznia naszą pracę - twierdzi trener. - Zadaszenie lodowiska byłoby z korzyścią dla miasta i jeszcze zwiększyłoby zainteresowanie obiektem. A to i tak jest spore. W zeszłym sezonie sprzedano 30 tys. biletów.

Władze miasta nie porzuciły pomysłu zadaszenia lodowiska - zapewniają. Dlaczego to tak długo trwa? Z powodów finansowych, ale nie tylko. Chcą temat dokładnie przemyśleć, by obiekt żył przez cały rok.

- Nie chcemy popełnić błędu, żeby nie wybudować obiektu, który będzie pomnikiem. Zbieramy opinie co do ostatecznej formuły jego funkcjonowania - mówi Bronisław Baran, zastępca prezydenta Krosna. - Mówimy o inwestycji, która miałaby parametry umożliwiające normalne zawody hokejowe, czy treningi drużyn, które chciałyby do Krosna przyjechać, ale myślimy też o 12-miesięcznym wykorzystaniu obiektu - zimą hokej, shorttrack, ślizgawka, a w ciepłych miesiącach alternatywne sporty.

Na tę inwestycję miasto chce zdobyć dofinansowanie. - Obok odkrytych basenów, zadaszenie lodowiska to dla nas priorytet - zapewnia Bronisław Baran.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)