ARCHIWUM 1999-2017

Z kijami za krążkiem. Szaleją jak wariaci

Gdy o 19:00 z lodowiska schodzą ostatni miłośnicy jazdy na łyżwach, na lód wychodzą oni. Ubrani w kaski, ochraniacze, wyposażeni w kije szaleją za czarnym krążkiem. Hokeiści. Wylewają siódme poty na treningach, grają mecze. Do szczęścia brakuje im tylko dachu nad głową.
Redakcja Portalu
Gdy tylko rusza lodowisko, hokeiści Stowarzyszenia Hokejowego Krosno rozpoczynają treningi. Ćwiczą pięć razy w tygodniu, starsi i dzieciaki

Hokeiści w Krośnie byli zawsze, ale nie znali się nawzajem. W 2006 roku grupa zapaleńców, która poznała się dzięki portalowi, reaktywowała w Krośnie tę dyscyplinę sportu.

W ciągu dziewięciu lat hokeistom udało się stworzyć stowarzyszenie, pod szyldem którego działają, nawiązać współpracę z MOSiR-em, dzięki któremu mają sprzęt, mogą trenować i grać na miejskim lodowisku, stworzyć drużynę, która zaistniała w amatorskiej lidze hokejowej, a od dwóch lat uruchomić także szkółkę dla dzieci. Dziś - z braku zainteresowania drużyn w regionie - ligi już nie ma, ale miłośnicy tej dyscypliny działają w Krośnie nadal, grają sparingi i chcą sprawić, by hokejowego bakcyla złapali młodsi.

Mówią o sobie, że są grupą wariatów. Zamiast mroźne, zimowe wieczory spędzać pod kocem przed telewizorem, co wieczór zakładają łyżwy, wychodzą na taflę lodu i uganiają się za małym czarnym przedmiotem.

Trenują, są głodni rywalizacji. Amatorskiej ligi już nie ma, więc grają mecze towarzyskie

- W zdrowym ciele, zdrowy duch - przytaczają znaną maksymę, gdy pytamy, czemu to robią. A dlaczego akurat hokej? - To sport kontaktowy, bardzo męczący, inny od wszystkich, bo lód i łyżwy to odmienne środowisko. Po treningu można wykręcać koszulki. Jeśli ktoś w sezonie zimowym ma iść na siłownię i kisić się w czterech ścianach z masą spoconych gości, to niech lepiej przyjdzie na lodowisko. Jeśli raz spróbuje, to na pewno złapie bakcyla. To jest taki sport - przekonuje Damian Hejnar - trener SHK MOSiR Krosno.

Trenują pięć razy w tygodniu od 19:30. Trzy dni seniorzy, dwa dni należą do "pingwinków" ze szkółki. Grupa starszych liczy około 20 osób. Młodych jest kilkanaścioro - dzieci i młodzież od 4 do 11 lat.

Dołączyć może każdy. - Potrzebne są tylko łyżwy i zapał - mówi trener. - Dzieciom zapewniamy kask, kij i ochraniacze.

Zaprasza na treningi. - Na początku może nie wychodzić i na pewno będzie trochę więcej frustracji niż zabawy, ale z czasem będzie lepiej - zachęca. Przyznaje jednak, że hokej do łatwych nie należy: - Często problemy mają nawet ci, którzy bardzo dobrze jeżdżą na łyżwach. Okazuje się, że przy pierwszym kontakcie kija z krążkiem, nie potrafią skupić się na dwóch rzeczach. Skupiają się na kiju, a łyżwy stoją - trzeba to połączyć.

Na zajęciach w szkółce dzieciaki oswajają się z lodem, uczą się jazdy, odpowiedniej postawy, równowagi. Z czasem doskonalą nabyte umiejętności, opanowują nowe techniki, bawią się z krążkiem i kijem. W grupie seniorów pojawia się już taktyka hokejowa, nacisk kładzie się na podania, prowadzenie krążka, strzały.

Wśród seniorów 14-latka - Magda Prajznar. Na treningi z maluchami była już za dobra

Hokejowego bakcyla na dobre złapała Magdalena Prajznar. 14-latka. Trenuje już czwarty rok. - Ona z tym kijem to najchętniej by spała, uwielbia hokej, daje jej to dużo energii. Nie ma znaczenia czy leje, czy są silne mrozy - ona na lodowisku jest non stop - mówią rodzice - Bogusława i Krzysztof Prajznerowie, którzy we wtorek przywieźli córkę na pierwszy trening z seniorami.

Do tej pory Magda trenowała z młodszą grupą. - Ćwiczyliśmy wybijanie krążków za swoją połowę - nuda - stwierdziła. Była zbyt dobra jak na zajęcia z maluchami, zdecydowano więc, że dołączy do seniorów. - Dobrzej jej to wychodzi, przede wszystkim nie boi się, a grała przecież z dorosłymi. Jestem pozytywnie zaskoczony - pierwszy trening ocenił Damian Hejnar.

Magdzie kibicują rodzice. - Hokej to jej pasja - podkreślają

Hokeiści ubolewają tylko, że sezon jest zbyt krótki - trwa około trzech miesięcy. Cała nadzieja w zadaszeniu lodowiska. Temat żyje odkąd zmodernizowano lodowisko, czyli od dziesięciu lat. - Chcielibyśmy, żeby sezon treningowy wydłużył się co najmniej do pięciu miesięcy, bo trzy miesiące treningu i dziewięć bezczynności praktycznie uwstecznia naszą pracę - twierdzi trener. - Zadaszenie lodowiska byłoby z korzyścią dla miasta i jeszcze zwiększyłoby zainteresowanie obiektem. A to i tak jest spore. W zeszłym sezonie sprzedano 30 tys. biletów.

Władze miasta nie porzuciły pomysłu zadaszenia lodowiska - zapewniają. Dlaczego to tak długo trwa? Z powodów finansowych, ale nie tylko. Chcą temat dokładnie przemyśleć, by obiekt żył przez cały rok.

- Nie chcemy popełnić błędu, żeby nie wybudować obiektu, który będzie pomnikiem. Zbieramy opinie co do ostatecznej formuły jego funkcjonowania - mówi Bronisław Baran, zastępca prezydenta Krosna. - Mówimy o inwestycji, która miałaby parametry umożliwiające normalne zawody hokejowe, czy treningi drużyn, które chciałyby do Krosna przyjechać, ale myślimy też o 12-miesięcznym wykorzystaniu obiektu - zimą hokej, shorttrack, ślizgawka, a w ciepłych miesiącach alternatywne sporty.

Na tę inwestycję miasto chce zdobyć dofinansowanie. - Obok odkrytych basenów, zadaszenie lodowiska to dla nas priorytet - zapewnia Bronisław Baran.

(red.), fot. Damian Krzanowski