V Górskie Zawody Balonowe pod znakiem zapytania

Uczestnicy IV Górskich Zawodów Balonowych wyjechali z Krosna zadowoleni. Wszyscy zgodnie twierdzili, że zawody balonowe w Krośnie są bardzo dobrze organizowane, a cała impreza ma swój specyficzny klimat i markę. Nie wiadomo jednak, czy zawody odbędą się w przyszłym roku.
Nocny pokaz balonów. Do Krosna przyjechały m.in. balony o takich ciekawych kształtach jak te na animacji.

Publikujemy rozmowy: - z Bogusławą Nykiel-Ostrowską - główną organizatorką imprezy balonowej - z Adamem Gruszeckim - Dyrektorem Sportowym zawodów - z Danielem Nowosielskim - Przewodniczącym Jury - z Witoldem Filusem - balonowym Mistrzem Polski 2003.


Rozmowa z Bogusławą Nykiel-Ostrowską - główną organizatorką imprezy balonowej:

Jak Pani ocenia tegoroczne zawody?
- Bardzo się cieszę, że zawody przebiegły bezpiecznie. Nie było żadnych wypadków - to najważniejsze. Trochę jestem zawiedziona pogodą, bo nie dopisała w pełni i nie rozegraliśmy konkurencji "Key grab", o której było głośno. Był zbyt silny wiatr i przyszła burza. Samochód, który był główną nagrodą, stał cały czas pod hangarem. Nikt tej konkurencji w Polsce do tej pory nie rozgrywał, bo nikomu nie udało się "załatwić" samochodu.

Czy będą zawody w przyszłym roku?
- Trudno powiedzieć. Mówię cały czas, że nie będzie, ale jeżeli znajdzie się sponsor, który zapłaci za wszystko w całości i powie "proszę zorganizować V Górskie Zawody Balonowe" czy Mistrzostwa Polski lub Ikariadę czyli Mistrzostwa Europy... może pokuszę się o organizację. Jest jeszcze jeden warunek: mój lekarz Jacek Pawlak [specjalista chorób wątroby z Akademii Medycznej w Warszawie - przyp. red.] musi powiedzieć, że jestem na tyle zdrowa, że mogę się zabrać za organizację. Organizacja takiej imprezy jest bardzo pracochłonna, stresująca i wymaga stalowych nerwów i... zdrowej wątroby.

Ale nie jest to koniec zawodów balonowych w Krośnie?
- Jeżeli ja się nie będę mogła zająć organizacją, to chciałabym, aby ktoś to kontynuował. Szkoda dotychczasowych 4 lat doświadczeń związanych z organizacją tej imprezy. Bardzo bym chciała, aby zawody odbyły się po raz piąty, może mi ktoś pomoże.

Bogusława Nykiel-Ostrowska i Adam Gruszecki

Bogusława Nykiel-Ostrowska i Adam Gruszecki podczas ogłaszania wyników IV GZB i XIX BMP

Rozmowa z Adamem Gruszeckim - Dyrektorem Sportowym IV GZB i XIX BMP:

Jak oceniasz tegoroczne Zawody i Mistrzostwa?
- Była trudna pogoda, bo byliśmy na granicy frontów. Ciągle było ryzyko załamania pogody. To jest aspekt meteorologiczny. Drugi aspekt to perspektywa Mistrzostw Świata w Australii, które odbyć się mają w przyszłym roku. I już teraz było wyczuwalne to, że wszyscy walczą o Australię. Było bardzo nerwowo na briefingach [odprawy zawodników przed konkurencjami - przyp. red.]. Z aptekarską dokładnością egzekwowano regulamin. Czasami nawet zbyt ortodoksyjnie. Był protest o jeden przecinek w regulaminie.

Która ekipa narodowa była Twoim zdaniem najlepsza?
- Litwini pokazali co potrafią. Tutaj przyjechało 5 najlepszych załóg balonowych z narodowej reprezentacji Litwy. W tym roku Litwa jest organizatorem Balonowych Mistrzostw Europy, więc te zawody traktowali jak poważny trening.


Rozmowa z Danielem Nowosielskim - Przewodniczącym Jury:

Czy w tym roku były protesty zawodników?
- Protesty są zawsze. Gdzie drwa rąbią tam wióra lecą. Jeśli mamy do czynienia z rywalizacją sportową, to są tacy, którzy uważają się za pokrzywdzonych i starają się dociekać swoich racji. Dyrektor Sportowy rozpatrzył kilka protestów, a raczej zażaleń, więc jak na zawody o tej ilości uczestników i konkurencji, sporów była znikoma ilość. Świadczy to przede wszystkim o dobrej pracy Komisji Sędziowskiej.

Dużej wagi były to protesty?
- Dla składających je na pewno tak, bo każda kara, która jest podstawą do złożenia protestu to wymierna ilość punktów karnych. Dla zawodników spadających w klasyfikacji jest to niezwykle istotne, bo jest szansa podnieść się w klasyfikacji. Zawodnicy często biją się jak lwy o te punkty - stąd protesty.

Ale ostatecznie protesty zostały odrzucone?
- Tak. Jury uznało, że decyzje Komisji Sędziowskiej były prawidłowe.


Rozmowa z Witoldem Filusem - Balonowym Mistrzem Polski 2003:

Witold FilusKtóry raz startował Pan w Krośnie?
- Po raz trzeci.

Jak Pan ocenia tę imprezę?
- Jest ciekawa. Te zawody są jedne z trudniejszych, bo rozgrywane są w terenie górzystym. Dla nas baloniarzy są to bardzo cenne zawody, bo nie mamy możliwości startowania w tego typu terenie. W Polsce tylko w Krośnie są rozgrywane zawody w terenie górzystym. Z reguły startujemy w terenach nizinnych. Najczęściej zawody rozgrywane są w okolicach centralnej Polski: Włocławek, Leszno, Łódź. W terenach nizinnych dużo prościej się lata. Teren górzysty jest terenem wymagającym od zawodnika bardzo dużego doświadczenia.

Wielu zawodników twierdzi, że impreza krośnieńska ma specyficzny klimat. Podziela Pan tę opinię?
- Tak, coś w tym jest! Atmosfera tych zawodów jest inna niż tych, rozgrywanych w kraju. Sam "klimat" tego tereniu sprawia, że te zawody są inne, ciekawsze, inaczej się tutaj czujemy.

W tym roku wśród zawodników widać było pewne zdenerwowanie, dlaczego?
- Bo w przyszłym roku odbywają się Mistrzostwa Świata w Australii, a w tym roku - w sierpniu, czekają nas jeszcze Mistrzostwa Europy na Litwie. Było nerwowo, bo walczymy w rankingu Polski o to, żeby startować w obu tych mistrzostwach.

Która z tegorocznych konkurencji była najtrudniejsza?
- Dla każdego indywidualnie różne konkurencje sprawiają różną trudność, w zależności od tego, jak się taktycznie podejdzie do konkurencji i jak się ją rozegra od początku do końca. Trudno w ogóle mówić, żeby jakaś konkurencja była łatwa. Każda jest trudna, każda wymaga innego podejścia. Dla mnie trudnym momentem było to, gdy z ponad 1000 m wysokości musiałem schodzić w dół do celu. Trzeba dużej wyobraźni, żeby sobie uświadomić tę parabolę lotu, biorąc pod uwagę zmieniający się kierunek wiatru i chęć osiągnięcia celu.

Czy podczas tych zawodów miał Pan jakieś ciekawe przygody przy lądowaniu? Na przykład z udziałem okolicznych mieszkańców?
- Ooo, w tej kwestii jestem wniebowzięty! Ludzie z reguły bardzo sympatycznie do nas podchodzą, traktują nas niemal jak przybyszów z kosmosu. Ale akurat wczoraj wieczorem [2.05] marker zrzuciłem w okolicach Odrzykonia do ogródka pewnej gospodyni. Po wylądowaniu, gospodyni zaprosiła nas na kawę i poczęstowała ciastem. Spędziliśmy tam bardzo miłe chwile.

Wczoraj jeździłem z jedną z ekip balonowych i mieszkańcy mówili, że wiedzieli o tym, że markera nie wolno ruszać - z radia, z prasy, z internetu.
- Tak, dotknął Pan bardzo ważnego problemu. Mamy porównanie do zawodów rozgrywanych w innych miejscach. Często się zdarza, że te markery giną, a one są dla nas cenne, bo ich umiejscowienie przekłada się na klasyfikację. Natomiast tutaj ludzie rozumieją o co chodzi i nie było takich przypadków, żeby ktoś sobie zabrał markera.

Przed rozpoczęciem zawodów balonowych pytałem wielu zawodników o specjalne życzenia dla baloniarzy. Nikt nie potrafił powiedzieć czy takowe są. Może Pan o takich życzeniach słyszał?
- Typowe powiedzenie skierowane do baloniarzy to: "Miękkich lądowań".

W takim razie życzę miękkich lądowań.
- Dziękuję.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)