Jakub Chmiel i jego siostra Erwina Ginalska postanowili ożywić krośnieński rynek zakładając nową restaurację. Połączyli więc swoje dwie największe pasje: kulinaria oraz muzykę. Tak powstał Sweet Rock Cafe.
Bar nie powstał łatwo i szybko, właściciele musieli ciężko pracować, by spełnić swoje marzenie. Same negocjacje w sprawie zakupu lokalu trwały rok, kolejne dwa lata zajęły zmagania się z kredytami, dotacjami unijnymi oraz remontami.
- Najbardziej satysfakcjonuje mnie to, że Sweet Rock Caffe to efekt ciężkiej pracy naszych własnych rąk. Włożyliśmy w to wiele serca, kosztowało nas to wiele starań. W końcu się udało, ruszyliśmy z kopyta – mówi Jakub Chmiel, właściciel restauracji.
Sweet Rock Caffe to delikatne nawiązanie do nazwy Hard Rock Cafe. Hard Rock Cafe to sieć restauracji na całym świecie, które słyną bardziej z atmosfery niż z jedzenia. W lokalach tej sieci wiszą różne muzyczne pamiątki - od gitar po fotografie z koncertów.
Właściciele zainspirowali się szyldem Hard Rock Cafe, ale sprawdzili dokładnie, czy ich pomysł nie koliduje prawnie z polityką słynnej sieciówki. Lokal na krośnieńskim rynku jest zdecydowanie bardziej "słodką" odsłoną rockowych klimatów.
Tylko akcesoria muzyczne, które znajdują się na wystawie nawiązują też do sieciówki, ale poza tym wystrój lokalu jest zupełnie oryginalny. Cegiełki na ścianach, butelki i kieliszki obwiązane sznurami zwisającymi z sufitu, wygodne kanapy z poduchami oraz lekko przygaszone światło okazały się interesującym połączeniem. Każdy z tych przedmiotów został wykonany na specjalne zamówienie, poduszki uszyły krawcowe, sznurowane lampy zaprojektowali poznańscy artyści z firmy Kurioza, starodawne lustra są zasługą Katarzyny Gorczycy, drewniane blaty skonstruował Wojciech Maślany, resztę mebli także przygotowano wedle gustu właścicieli.
Chcieliśmy, żeby w każdym z tych przedmiotów tkwiła cząstka kogoś, żeby nie były to tylko zwyczajne, puste rzeczy.
- Inspiracje tworzyła nasza mama, była najważniejszą dekoratorką w wykreowaniu tego miejsca. Wspierała nas w każdy możliwy sposób – przyznaje Erwina Ginalska, właścicielka lokalu.
Alternatywny klimat restauracji czuć już po przekroczeniu drzwi wejściowych, a jest to zasługą nie tylko oryginalnego wnętrza, lecz głównie pracowników. Dania serwuje klientom wokalista zespołu P.A.G.E, słodkie smakołyki przygotowuje Erwina, a w skład obsługi wlicza się Adam, Marek oraz Iza - wokalistka zespołu Rosarian.
- Jesteśmy nie tylko zwykłymi znajomymi z pracy, ale i zgranym zespołem. Zawsze twierdziłam, że to co jest w środku uwidacznia się na zewnątrz, dlatego wydaje mi się, że nasze dobre relacje będą wpływać pozytywnie na klientów – wyjaśnia Erwina.
Menu jest pełne różnorodnych dań, od kombinacji burgerów ze świeżo wypiekanymi bułkami, domowych frytek, bagietek, sałatek, ryb, zup aż po szarlotki i serniki. Smakosze kawy mają szeroki wybór kawowych napojów, w tym także koktajli. Osoby mające nietolerancję laktozy, bądź alergie mogą zamiast zwykłego mleka udoskonalić sobie kawę mlekiem bez laktozy lub sojowym. Lubujący się w alkoholach mogą między innymi zasmakować trzech specyficznych rodzajów belgijskiego piwa Grimbergen.
Naszym celem było to, by knajpa była dla każdego
- Naszym celem było to, by knajpa była dla każdego, żeby na przykład: rano odwiedziła nas para starszego państwa i wypiła kawkę, popołudniu – rodzina zjadła dobry obiad, a wieczorem, żeby przyjaciele wpadli na piwo do pubu. Jesteśmy otwarci na propozycje i uwagi, postaramy się, żeby wszystko grało jak należy – stwierdza Kuba.
Karina Milasz
czy ktoś jeszcze wogóle odwiedza rynek - zwłaszcza późną jesienią i zimą??? przecież rynek już czuć truchłem... zakaz wjazdu motocykli już jest - teraz czas na całkowity zakaz ruchu pojazdów. Już widzę te tłumy odwiedzające nasz "piękny" rynek pieszo, tych turystów walących do rynku tłumnie - z każdej strony....a knajpa sweet rock caffe , no cóż - życzę powodzenia , bo nie jestem przeciwny takim inwestycjom , tylko polityce "prowadzenia" rynku.
Ze zdjęć można wywnioskować że świetna knajpa! Tylko czy do Krosna wróci zwyczaj posiedzenia w kawiarni czy podobnym lokalu? Pozostaje liczyć na powrót tego zwyczaju po tych właśnie 30 latach zdobywania tego pierwszego miliona na miejscu, bądź tysiąc kilometrów stąd.
I co z tego, że dają cząstkę z siebie i cuda na kiju jak do rynku już nikomu nie chce się chodzić... bo i za czym. Zakaz wjazdu dla motocyklistów (turystów), podnoszą ceny parkingów. Taki bar to przy obwodnicy miałby lepsze powodzenie bo większość ludzi śmiga w Bieszczady, Beskidy itd i jak chce mu się jeść bądź odpocząć to wolą poszukać coś przy trasie żeby się zatrzymać a nie szukać rynku, na którym oprócz banków nie ma nic.