Bolshaya Opera to rosyjski program telewizyjny, w którym udział biorą młodzi śpiewacy i śpiewaczki . Chęć uczestnictwa w nim zgłaszają śpiewacy z całej Europy. Do ostatniej edycji napłynęło 400 zgłoszeń, spośród których wybrano tylko 50 osób do castingu zorganizowanego w Moskwie. Wśród nich znalazła się Aleksandra Szmyd.
Krośnianka trzy lata temu uczestniczyła w konkursie operowym Belvedere w stolicy Rosji. Spędzając czas w hotelu, oglądała telewizję. Na jednym z kanałów natrafiła na program Bolshaya Opera. Aleksandrze spodobało się połączenie muzyki operowej z show. Postanowiła wysłać zgłoszenie. Została wybrana do dziesiątki finalistów jako jedyna Polka. Pozostali uczestnicy to artyści z Rosji i byłych republik radzieckich.
Zobaczcie występ Aleksandry w czasie wielkiej gali Bolshaya Opera:
Krośnianka spędziła w Moskwie miesiąc, nagrywając kolejne odcinki operowego show, które były emitowane co tydzień w rosyjskiej telewizji. W każdym odcinku uczestnicy prezentowali muzykę klasyczną w różnych aranżacjach. Była to muzyka barokowa, romantyczna, a nawet bardziej rozrywkowa, na granicy popu. Ich występy oceniało profesjonalne jury składające się z dwóch śpiewaczek operowych i dwóch reżyserów teatralnych.
W pierwszym odcinku Aleksandra zaśpiewała arię Aminy z opery „Lunatyczka”. - Największym stresem było to, że miało się tylko jedno podejście. Nie było powtórek – wspomina. – Mimo to, czas tam spędzony wspominam bardzo miło. Ludzie, których poznałam w Moskwie, okazali się sympatyczni i otwarci. Przyjęli mnie ciepło. Gdy nadszedł czas rozstania, wszyscy płakaliśmy, że to już koniec.
W czasie trwania programu Aleksandra miała też możliwość zaśpiewania nie tylko utworów operowych:
Ostatni występ Aleksandry w Moskwie w związku z Bolshaya Opera odbył się 27 grudnia. Koncert noworoczny uczestników show był emitowany na żywo w rosyjskiej telewizji.
Aleksandra od dziecka kochała muzykę. Gdy miała pięć lat, jej tato kupił keyboarda. – Chował instrument do szafy za każdym razem, gdy szedł do pracy, bo bał się, żebym go nie zniszczyła. A ja, gdy go nie było, wyciągałam ten keyboard i cały dzień na nim grałam. Odkładałam go na miejsce dopiero przed powrotem taty.
Rodzice szybko zauważyli, że Aleksandra ma ogromny, muzyczny potencjał. Ona sama chciała się uczyć w tym kierunku. I tak trafiła do Prywatnej Szkoły Muzycznej „Pro Musica” Anny i Adama Munzbergerów. Ukończyła w niej obok śpiewu również pierwszy stopień fortepianu. Drugi stopień robiła już w Państwowej Szkole Muzycznej w Krośnie. Lubiła wykonywać utwory Chopina, ale nigdy nie lubiła ćwiczyć. A profesjonaliści spędzają przy fortepianie nawet 9-10 godzin dziennie. Dlatego wybrała śpiew.
- Na początku u państwa Munzbergerów śpiewałam piosenki popowe – opowiada. - Należałam też do chóru i gdy pani Ania usłyszała mnie w repertuarze klasycznym, stwierdziła, że mój głos nadawałby się do śpiewu operowego. Mimo że się wzbraniałam, wysłała mnie na kurs muzyki operowej do Krynicy.
To tam Aleksandra poznała Jadwigę Romańską, słynną śpiewaczkę operową, która zachwyciła się głosem krośnianki i zaszczepiła w niej pasję do muzyki operowej. – Pani Jadwiga powiedziała, że mam duże predyspozycje i talent. Nie znałam muzyki operowej, dopiero tam w Krynicy bardzo mi się spodobała i odkryłam, że posiada głęboki przekaz emocjonalny i jest bardzo piękna.
Po ukończeniu kursu w Krynicy Aleksandra jeździła na lekcje do pani Romańskiej do Krakowa. Tam poznała także prof. Ryszarda Karczykowskiego, słynnego polskiego tenora. Miała też możliwość uczestniczenia w jego kursach operowych w Radziejowicach. Prof. Karczykowski utwierdził Aleksandrę w przekonaniu, że powinna związać swoje życie z muzyką operową. Po ukończeniu szkoły średniej krośnianka została jego studentką na Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie jedną z jej nauczycielek była sopranistka Katarzyna Oleś-Blacha. Równocześnie była studentką prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym otrzymała tytuł magistra.
– To prof. Karczykowski namówił mnie, żebym próbowała zdawać na studia w Wiedniu. I tak Aleksandra znalazła się w stolicy Austrii na Uniwersytecie Musik Und Kunst w klasie prof. Lindy Watson. Sama, bez rodziny i przyjaciół. Poradziła sobie, bo lubi poznawać nowych ludzi i z łatwością nawiązuje kontakty. W Wiedniu ukończyła muzyczne studia magisterskie, a obecnie jest na studiach podyplomowych.
Studia w Austrii nauczyły ją prawdziwego dorosłego życia. – Na uczelni w Wiedniu panuje duży rygor. Jeżeli ktoś spóźni się nawet dwie minuty na zajęcia, nie może wejść na salę, bo wszystkie drzwi są zamknięte. Na próbach nie można być nieprzygotowanym, bo to również grozi konsekwencjami. Zawsze musimy być perfekcyjni, bo zajęcia często prowadzone są przez sławnych reżyserów, aktorów, śpiewaków i dyrygentów.
W czasie studiów Aleksandra występowała z Letnią Akademią Filharmoników Wiedeńskich. Zagrała rolę Zuzanny w "Weselu Figara" m.in. w Salzburgu i Wiedniu. Potem otrzymała rolę Alciny w operze Georga Friedricha Haendla pod tym samym tytułem, którą wyreżyserował Dimitry Bertman. Na swoim koncie ma również rolę Ilii w operze "Idomeneusz, król Krety" Mozarta. Ostatni sukces krośnianki to rola w "Kandydzie" Leonarda Bernsteina wystawianego w Theatre an der Wien oraz rola Paminy w "Czarodziejskim Flecie" Mozarta wystawianej w Operze Kameralnej w Warszawie.
Studia podyplomowe robi na Musik und Darstellende Kunst Wien w klasie Claudii Visca. Są to głównie zajęcia ze śpiewu. Wraz z pianistą ćwiczy repertuar operowy. Nie raz do nauczenia ma kilkaset stron. Studia podyplomowe nie kolidują z jej wyjazdami na występy. – Wykładowcy są przychylni i rozumieją, że czasami muszę nagle wyjechać, bo mam np. występ w Walencji.
Dla Aleksandry ważnym wydarzeniem było ubiegłoroczne tournée po Chinach. – Chiny zapadły mi w pamięci ze względu na wielkość sal koncertowych. W Europie próżno szukać takich monumentalnych ogromnych budynków, z tak wspaniałą akustyką.
Zaznacza, że Azjaci kochają muzykę klasyczną. – Reagują bardzo emocjonalnie na nasze występy. Od publiczności dostawałam ogromne ilości kwiatów, maskotek, smakołyków i oczywiście uścisków. Po każdym koncercie w nieskończoność robili sobie ze mną zdjęcia.
Tournée to nie tylko przyjemności, ale przede wszystkim ciężka praca. Aleksandra i członkowie wiedeńskiej orkiestry każdego dnia wstawali o 4.00 rano, bo o 6.00 mieli już samolot do wybranego miasta w Chinach, gdzie miał odbyć się występ. Do hotelu zazwyczaj docierali około godziny 14.00, a o 19.00 mieli występ, który trwał trzy godziny. O północy wracali do hotelu.
Zobaczcie też pierwszy debiutancki singel utalentowanej krośnianki:
Koncertowali w najważniejszych chińskich metropoliach. Tak Aleksandra spędziła w Chinach miesiąc, gdzie zaśpiewała 22 koncerty. Była jedyną solistką. Ciążyła na niej ogromna odpowiedzialność. Było bardzo ciężko, ponieważ temperatury były skrajne. Na południu +20 na północy do -15 stopni Celsjusza. Nie obeszło się więc bez chińskiej medycyny.
W ostatnim dniu jej pobytu wydarzyła się sytuacja pełna humoru, która zaskoczyła krośniankę. Była to niespodziewana propozycja zostania żoną. - W Chinach oświadczył mi się menadżer naszej podróży, który czuwał nad naszym zespołem. To on organizował nam pobyt. W dzień odlotu pojawił się na lotnisku ze swoją mamą, która przywiozła mi podarunki. Nie wiedziałam, co się dzieje. Moi koledzy i koleżanki z zespołu, żartowali, że w Chinach znalazłam nową rodzinę. Od „małżeństwa” uratował mnie samolot do Wiednia.
Aleksandra przyznaje, że muzyka operowa nie należy do łatwych. Śpiewacy operowi często mają do zaśpiewania trzygodzinny spektakl przy akompaniamencie orkiestry w sali wypełnionej po brzegi publicznością. W takich chwilach nie ma miejsca na błędy. Nie da się niczego naprawić. Publiczność operowa jest bardzo krytyczna i wymagająca.
- Konkurencja jest ogromna, więc trzeba się starać i ciężko pracować – mówi. – To jest poświęcenie, ale również moja pasja. W ten sposób realizuję siebie.
Najważniejsze dla Aleksandry jest przekazanie publiczności emocji postaci, w którą się wciela. Tremę odczuwa tylko na początku występu, ale jest ona dla niej mobilizująca.
Karierę i sukcesy Aleksandry można śledzić zarówno na Facebooku, jak i Instagramie, a jej występy oglądać na Youtubie. Krośnianka ma też swoją stronę internetową.
Cudowny głos anioła. Można słuchać bez końca.
ale dlaczego spiker mówi ,że ona jest z Austrii ?
Gratulacje!!! Wspaniały głos, talent i praca! Życzenia kolejnych sukcesów!
Warto być muzykiem, nauczycielem, dyrektorem szkoły, żeby wychować taki Diament jak Ola. Gratulujemy dotychczasowych sukcesów i życzymy kolejnych. Dziękujemy za wszystkie występy i piękny śpiew podczas koncertu jubileuszowego 30-lecia naszej szkoły. Pozdrawiamy gorąco i przesyłamy moc całusów - Anna i Adam Műnzbergerowie.
Szacun!
A TVP niech się uczy,zamiast schlebiać najgorszym gustom i lansować Martyniuka.
Uczyć się warto i od diabła.....
Trochę tak głupio przyznać, że sztuka w Rosji stała i stoi na na najwyższym poziomie swiatowym i to właśnie do nich porównuje się całą resztę. Balet, śpiew, taniec i najlepszy na świecie Chór Aleksandrowa. Tego nikt nie przebije.
Olu, gratuluję wspaniałych sukcesów i życzę kolejnych! Przesyłam noworoczne serdeczności ze szkoły muzycznej na Paderewskiego:)
Jesteś piękna i utalentowana,Aleksandro!Jesteś diamentem!Szczęśliwa bądż!Semper in altum!
Zaśpiewaj Krośnianom!