Według Izabeli Fularz, która działa na rzecz bezdomnych kotów, całodobowa opieka w Krośnie bardzo by się przydała. – Miałam bardzo chorego kota do uśpienia, a musiałam czekać do rana, bo wieczorem nie mogłam się dodzwonić do żadnego lekarza. W nocy w naszym mieście właściciele zwierząt są skazani sami na siebie i to nie tylko moja opinia, ale też wielu innych osób. To ogromny problem.
O tym problemie pisaliśmy już w styczniu 2017 roku. Artykuł można przeczytać tutaj. Teraz postanowiliśmy sprawdzić, czy coś się zmieniło.
Według wykazu na stronie Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Krośnie działa 9 gabinetów weterynaryjnych. Żaden z nich nie jest punktem całodobowej opieki. Większość oferuje pomoc tylko w godzinach swojego otwarcia. Lekarze tylko trzech z nich zapewniają, że jeżeli jakiś zwierzak wymaga w nocy natychmiastowej interwencji, a są dyspozycyjni, to go przyjmują.
Jednym z nich jest Natalia Frączek-Grocholska z Gabinetu Weterynaryjnego „Cywil”. - Dla swoich pacjentów jestem cały czas – zapewnia. – Klientów innych gabinetów przyjmuję poza godzinami, jeżeli jest taka możliwość. To kwestia dogadania się.
Natalia Frączek-Grocholska jest też lekarzem zwierząt gospodarskich, więc nagłe sytuacje w nocy zdarzają się jej dość często. Są to np. porody czy wypadki. Telefonują też właściciele psów lub kotów. Tych przyjmuje w zależności od przypadku.
- Czasami są to błahe sprawy, jak np. wypadnięcie zęba, które mogą poczekać do rana, a czasami pilne - jak zła tolerancja na leki. Jeżeli są to przypadki złamań, krwotoków, perforacji czy skrętów żołądka, to odsyłam do całodobowej lecznicy Rafała Matusza w Rzeszowie, bo u siebie nie mam odpowiedniego sprzętu do diagnostyki.
Według niej ludzie chcieliby wszystko na już i na odmowę reagują bardzo emocjonalnie. – Klienci powinni pamiętać, że nie jesteśmy w stanie wykonać dwóch rzeczy na raz. Jeżeli mam jednego pacjenta, to nagle nie rzucę wszystkiego i nie pojadę do drugiego. Mam też prawo się wyspać. A ludzie, gdy im się odmawia, obrażają się, wyzywają i na końcu rzucają słuchawką.
Problemem jest też to, że nie każdemu właścicielowi zwierzaka chce się jechać do Rzeszowa i tracić pieniądze na prześwietlenie lub tomograf, co niekiedy może skończyć się tragicznie.
- Miałam taki przypadek, że dzwonili właściciele psa, który miał pękniętą zatokę i krwawił. Poinformowałam ich, że zwierzak może się wykrwawić i poleciłam jechać do Rzeszowa. Nie posłuchali, pies odszedł. A jego właściciel wystawił mi w Internecie krzywdzące opinie, pomijając informację, że nie zastosował się do mojego zalecenia – dodaje Natalia Frączek-Grocholska.
Innym lekarzem, któremu zdarza się odbierać telefony też po godzinach pracy jest Grzegorz Pelczar. – Jeżeli jest to mój pacjent, to nie odmawiam – mówi, a na pytanie, dlaczego w Krośnie nie ma całodobowej opieki weterynaryjnej odpowiada: – Chodzi o pieniądze. Po prostu jesteśmy zbyt małym miastem, żeby dyżury nocne mogły u nas funkcjonować.
Ostatnią lecznicą, która oferuje pomoc w nagłych sytuacjach jest Gabinet Weterynaryjny „Tygrysek”. – Jeżeli ktoś do nas zadzwoni poza godzinami pracy, a mamy możliwość, to staramy się pomóc. Jeżeli nie możemy, to odsyłamy do najbliższej lecznicy całodobowej w Rzeszowie.
A co jeśli ktoś nie ma możliwości jechać tak daleko? Trzeba po prostu liczyć na łut szczęścia i dobre serce lekarza. - Zaopiekowałam się ponad 20 kotami z Kombornii. Gdy nagle zaczęły odchodzić, wszyscy odmówili mi pomocy. A jak miałam z tyloma zwierzakami jechać do Rzeszowa? Tylko pan Marszałek z Odrzykonia pomógł mi je ratować – wspomina pani Iza.
Tu warto też pamiętać, że w przypadku bezdomnych oraz dzikich zwierząt rannych i wymagających pomocy (porzucone małe szczenięta, kocięta, młode sarenki itp.) w granicach Krosna należy powiadamiać Straż Miejską lub policję.
- Bezdomne zwierzęta ranne lub wymagające pomocy są przewożone przez strażników do przychodni weterynaryjnej Pirania w Potoku, z którą Gmina Miasto Krosno zawarła umowę na całodobową pomoc - mówi Tomasz Wajdowicz, komendant krośnieńskiej Straży Miejskiej. - Do przychodni przewożone są wszystkie zwierzęta. Tam są diagnozowane i jest im udzielana niezbędna pomoc. Dodatkowo psy nieposiadające mikroczipów są w takie znaczniki wyposażane. W przypadku złego stanu zdrowia - zwierzę pozostaje w przychodni.
Po wizycie u weterynarza psy przewożone są do przytuliska przy ul. Rzeszowskiej, a koty trafiają do tzw. kociarni przy ul. Kopernika. Zwierzęta dzikie są wypuszczane na wolność, na tereny zielone na obrzeżach miasta, natomiast wymagające dalszego leczenia są przewożone do Fundacji "Bieszczadziki" w Bukowsku. - W uzasadnionych przypadkach personel weterynaryjny przyjeżdża na miejsce zdarzenia np. gdy zachodzi potrzeba udzielenia pomocy weterynaryjnej dzikiemu zwierzęciu - dodaje komendant.
Do "Cywila" jeździmy często. Widać, że obie Panie pracują w pocie czoła i często ponad siły, zawsze dla dobra zwierząt. Apel do właścicieli zwierzaków -nie zawracajcie im głowy telefonując po godzinach z błahostkami. Każdy musi się kiedyś wyspać i dbać nie tylko o nasze zwierzęta, ale też o własny dobrostan.
Pani Izabela Fularz to wspaniała kobieta. Ja posiadam również 4 koty i psa i wiem, że opieka nocna byłaby potrzebna w Krośnie koniecznie
Osobiscie wolałbym płacić co miesiąc dobrowolną składkę na weterynarza, niż utrzymywać w obowiązkowych podatkach 500 plusowiczów, ich wakacje kredytowe, ich bony wakacyjne oraz wszelkie ICH dodatki i zapomogi.
My w Barwinku mamy też ten sam problem, a do Rzeszowa jeszcze dalej...
Brawo Pani Fularz za pomoc niesioną braciom mniejszym :* :* :* Zwierzęta mają takie samo prawo do życia na tej planecie, jak i człowiek. A my ludzie, jako ponoć najinteligentniejsza forma życia, powinniśmy nieść pomoc istotom, które same nie mogą sobie pomóc. Tylko żeby to rozumieć, trzeba być człowiekiem świadomym...