Posłuchaj audycji na ten temat:
Rok szkolny się rozpoczął, a lekcje z edukacji zdrowotnej nie odbywają się jeszcze w krośnieńskich szkołach. Dyrektorzy czekają na deklaracje rodziców, którzy do 25 września mają zdecydować, czy ich dzieci będą uczęszczać na nowy przedmiot, czy nie. Na razie więc nie wiadomo, ile osób finalnie będzie się go uczyć.
- Jak na razie wpłynęło do nas tylko 10 rezygnacji. Zazwyczaj dzieci przynoszą je do sekretariatu. Czasami pytam uczniów, co skłania ich rodziców do takiej decyzji. Mówią, że zachęcał do tego ksiądz w kościele, więc mama rezygnuje. Inni, zwłaszcza w ósmej klasie, mówią, że to przez nadmierną liczbę lekcji, na którą muszą uczęszczać – mówi dyrektor jednej z krośnieńskich podstawówek, który chce pozostać anonimowy.
Zajęcia z nowego przedmiotu mają się odbywać na "zerówkach", czyli przed lekcjami lub po nich. A nadmiar zajęć powoduje, że uczniowie są przeciążeni nauką i wolą odpocząć lub spotkać się ze znajomymi niż spędzić kolejną godzinę w szkole. Spieszą się też na treningi lub korepetycje.
W międzyczasie szkoły zastanawiają się, kto i w jakim zakresie poprowadzi lekcje. Nauczyciele informują też rodziców o nowym przedmiocie na pierwszych wywiadówkach. W części placówek takie spotkania już się odbyły, w innych są dopiero planowane.
To nowy przedmiot, który w tym roku pojawił się w szkołach. Zastąpił Wychowanie do życia w rodzinie.
Łączy w sobie wiedzę z zakresu medycyny, nauk społecznych, przyrody i humanistyki. Będą na nim poruszane kwestie dotyczące zdrowia fizycznego, psychicznego, seksualnego, społecznego i środowiskowego.
Będzie prowadzony w klasach od IV do VIII szkół podstawowych oraz przez dwa lata w liceach, technikach i szkołach branżowych. Grupy mają liczyć maksymalnie do 24 osób, w zależności od liczby uczniów mogą być to grupy międzyoddziałowe.
Tego przedmiotu mogą uczyć na zmianę m.in. nauczyciele wychowania do życia w rodzinie, biologii, wychowania fizycznego i psychologowie szkolni. W przyszłości lekcje poprowadzą nauczyciele, którzy ukończą studia podyplomowe z edukacji zdrowotnej.
Przedmiot jest nieobowiązkowy, więc to rodzice zdecydują, czy ich dzieci będą w nim uczestniczyć. Czas na podjęcie decyzji mają do 25 września. Nie wiadomo, czy będzie można wypisać dziecko z przedmiotu po tym terminie albo je zapisać na edukację zdrowotną. Zależy to w dużej mierze od dyrekcji danej szkoły. Zajęcia nie będą oceniane i nie wpłyną na promocję ucznia do kolejnej klasy ani na ukończenie przez niego szkoły.
W przestrzeni publicznej edukacja zdrowotna wywołała wiele emocji i podzieliła społeczeństwo. Dlaczego? Poszło o jeden z działów podstawy programowej dotyczący zdrowia seksualnego. Rodzice boją się "deprawacji" oraz "seksualizacji" swoich dzieci poprzez poruszanie takich tematów jak masturbacja, homoseksualizm i różne rodzaje rodzin, a także promowanie aborcji, tranzycji płci i transgenderyzmu.
Nastroje te, podsycane w trakcie kampanii prezydenckiej, sprawiły, że Ministerstwo Edukacji zdecydowało się uczynić edukację zdrowotną przedmiotem nieobowiązkowym. A to z kolei doprowadziło do tego, że część rodziców zadeklarowała wypisanie z niego swoich dzieci.
Do takich decyzji zachęcał m.in. list Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Biskupi apelowali do rodziców, aby nie zgadzali się na udział swoich dzieci w tych lekcjach. Sugerowali odwołanie się do sumień. Edukację zdrowotną określili jako "demoralizujące zajęcia". Swoje zdanie argumentowali m.in. tak:
- Tematyka seksualności w ramach Edukacji zdrowotnej jest oderwana od kontekstu małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest tu tematem prawie nieobecnym, zaś rodzina - rozumiana jako ojciec, matka i dzieci - jest całkowicie zmarginalizowana. Natomiast tam, gdzie jest o niej mowa, przedstawiana jest w negatywnym kontekście, zaś macierzyństwo ukazane jest jako źródło zagrożeń. Takie ujęcie ludzkiej seksualności zagraża prawidłowemu rozwojowi osobowemu dziecka.
Na list zareagowała Fundacja Ja Nauczyciel, która określiła narrację biskupów jako "niemerytoryczną, posługującą się nieprawdziwymi sformułowaniami, podsycającą irracjonalne obawy wśród rodziców, podważającą autorytet szkoły". Stwierdziła też, że działanie duchownych jest "społecznie szkodliwe i demoralizujące".
W swoim liście pisali: - Edukacja zdrowotna, w tym edukacja dotycząca dojrzewania i zdrowia seksualnego, realizowana jest zgodnie ze współczesną wiedzą o rozwoju człowieka, obowiązującą podstawą programową, w sposób dostosowany do wieku uczniów i uczennic, z poszanowaniem ich godności, praw oraz wartości rodzinnych – przez wykwalifikowaną i odpowiedzialną kadrę pedagogiczną szkół.
Wprowadzenie edukacji zdrowotnej to nie biurokratyczny wymysł, ale bezpośrednia odpowiedź na narastający kryzys, z którym mierzą się młodzi ludzie, również w Krośnie.
Statystyki i rozmowy ze specjalistami malują ponury obraz: plaga zaburzeń lękowych i depresji, poczucie dojmującego osamotnienia, a w skrajnych przypadkach samookaleczenia i próby samobójcze. Do problemów z psychiką dochodzą te z ciałem - coraz gorsza sprawność fizyczna i rosnąca otyłość.
W tym trudnym świecie młodzi ludzie często szukają ucieczki w używkach lub wirtualnej rzeczywistości, gdzie spotyka ich hejt. Te wszystkie zjawiska tworzą splot problemów, wobec których szkoła nie może już pozostać obojętna. Kilka lat temu opowiadali nam o tym krośnieńscy psychologowie. Pisaliśmy o tym tutaj.
O tych problemach mówi też Joanna Baran, która prowadzi gabinet psychologiczny "Chcę Ci powiedzieć" oraz pracuje jako psycholog w Poradni dla osób z autyzmem dziecięcym w EuroMed w Krośnie: - Obserwujemy systematyczne pogarszanie się sprawności fizycznej u dzieci i młodzieży. Coraz częściej pojawiają się zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego, a wielu uczniów nie jest w stanie sprostać wymaganiom ruchowym. Brak aktywności powoduje nie tylko trudności zdrowotne, lecz także dalsze konsekwencje: młodzi ludzie czują się wykluczeni, stygmatyzowani i konfrontują się z własnymi słabościami. To często prowadzi do obniżonej samooceny, a w przypadku osób z doświadczeniem przemocy rówieśniczej czy niedostatecznym wsparciem ze strony środowiska rodzinnego – pogłębia ich poczucie osamotnienia.
Do udziału w zajęciach z edukacji zdrowotnej zachęca też m.in. Główny Inspektorat Sanitarny. Zwraca uwagę na rosnącą liczbę chorób cywilizacyjnych. Mowa tutaj m.in. o chorobach krążenia czy cukrzycy typu 2. Ponad 20% uczniów szkół podstawowych ma nadwagę lub otyłość. Dlatego ważne jest kształtowanie u najmłodszych zdrowych nawyków, jeśli chodzi o ruch i odżywianie.
Jak zauważa krośnieńska seksuolożka Zuzanna Kania, młodzi ludzie mierzą się z coraz większą presją wynikającą z mediów społecznościowych i pornografii, które "zniekształcają obraz intymności i relacji". - Prowadzi to do trudności z komunikowaniem własnych granic, ryzykownej inicjacji seksualnej bez świadomości konsekwencji czy braku wiedzy o antykoncepcji. Nie bez znaczenia są również kwestie dotyczące tożsamości płciowej i orientacji seksualnej, które wciąż bywają źródłem lęku i niezrozumienia – dodaje specjalistka.
Zuzanna Kania odnosi się też do częstych obaw, że rozmowa o seksualności zachęci młodzież do ryzykownych zachowań. Podkreśla, że badania pokazują, iż jest dokładnie odwrotnie: - Nastolatki, które mają rzetelną wiedzę, podejmują mniej niebezpiecznych decyzji. Kluczowe jest tu zrozumienie, że edukacja zdrowotna nie zastępuje rozmów w domu, tylko je wspiera. Daje młodym i dorosłym wspólny język do rozmowy o trudnych sprawach.
Dlatego, jak podsumowuje, jest to ogromna szansa i "inwestycja w przyszłość, która pomaga młodym ludziom żyć zdrowiej, mądrzej i bezpieczniej".
Edukacja zdrowotna ma nauczyć dzieci i młodzież, jak świadomie dbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, ale też o emocje i relacje z innymi. Wiedza ma być przekazywana w oparciu o 11 działów. Poniżej je krótko charakteryzujemy.
Krośnieńscy dyrektorzy, z którymi rozmawialiśmy, zaznajomili się już z podstawą programową i przyznają, że nie widzą w niej nic złego. Wręcz przeciwnie, dostrzegają potrzebę wprowadzenia takiego przedmiotu do szkół. Jednocześnie zwracają uwagę, że wiele treści edukacji zdrowotnej pochodzi z innych przedmiotów.
- Kształtowanie postaw zdrowotnych od zawsze było ważne, bo dzieci muszą się tego gdzieś nauczyć. Na przykład podręcznik do drugiej klasy biologii w zakresie podstawowym zawierał w 50% profilaktykę zdrowotną człowieka. Część tematów było realizowanych na wychowaniu do życia w rodzinie. Pewne elementy są realizowane na wychowaniu fizycznym. To nie jest tak, że jest to coś nowego. Ta wiedza po prostu została zebrana w całość. Jest to ważny przedmiot. Dzięki temu będzie można poświęcić więcej czasu na te tematy w ciekawszej formie dla uczniów – mówi Witold Deptuch, dyrektor Miejskiego Zespoły Szkół nr 4 w Krośnie ("Guzikówka").
Ważne jest, że edukacja zdrowotna ma mieć charakter zajęć praktycznych. - Nie chodzi wyłącznie o to, by lekcje były realizowane w sposób formalny. Ważne, aby uczniowie mieli w nich realny udział. Na przykład zagadnienia związane z empatią można przedstawić w formie warsztatów czy ćwiczeń interaktywnych, które pokazują, jak te mechanizmy funkcjonują w codziennych relacjach. Takie podejście sprzyja zaangażowaniu i praktycznemu rozumieniu tematu, zamiast pozostawania przy tradycyjnym, często zbyt teoretycznym przekazie wiedzy – mówi Joanna Baran.
Na takich zajęciach można więc spodziewać się dyskusji, burzy mózgów, pracy w grupach, odgrywania scenek, spotkań z gośćmi, debat oksfordzkich, prac projektowych, analiz przypadku, ćwiczeń praktycznych czy indywidualnych refleksji.
Wiele w nauczaniu edukacji zdrowotnej będzie zależało od nauczyciela lub nauczycieli, którzy poprowadzą ten przedmiot. - Program programem, ale dużo zależy od wyczucia, taktu i umiejętności nauczyciela. Bo najlepiej napisany program może być źle zrobiony i najgorzej napisany program może być dobrze zrealizowany – dodaje Witold Deptuch.
Podobnego zdania jest psycholog Joanna Baran, która od lat pracuje z młodymi ludźmi. - Kluczowe jest, aby prowadzący zajęcia dostrzegali sens swojej pracy i postrzegali ją jako możliwość wniesienia realnej wartości w życie młodych ludzi. Nie chodzi jedynie o przekazywanie wiedzy, ale również o obecność, empatię, uważność i zrozumienie. Nauczyciele mogą odegrać istotną rolę w uczeniu, jak radzić sobie z hejtem, jak rozpoznawać pierwsze symptomy depresji czy zwracać uwagę na sygnały zaburzeń odżywiania, które stają się coraz bardziej powszechne wśród młodzieży.
Tymczasem w Internecie w najlepsze trwa nagonka na edukację zdrowotną. W sieci krążą np. zdjęcia mężczyzn przebranych za kobiety z podpisem, że na tym będzie polegać prowadzenie edukacji zdrowotnej w szkole.
Każda zmiana budzi obawy, a nowe rozwiązania często spotykają się z pewnym oporem. Jednak demonizowanie inicjatyw na etapie ich wprowadzania nie sprzyja rzetelnej ocenie.
- Edukacja zdrowotna zasługuje na szansę – być może okaże się wartościowym narzędziem wspierającym młodzież. Kluczowe będzie tu otwarcie rodziców i ich gotowość, aby zaufać nauczycielom oraz sprawdzić, jakie pozytywne efekty może przynieść ta forma edukacji – tłumaczy Joanna Baran.
W Krośnie w szkołach podstawowych na edukację zdrowotną uczęszcza 542 uczniów na 2 122. Stanowi to 25,54%. Natomiast w szkołach ponadpodstawowych na nowy przedmiot zapisało się 75 osób na 4 339, co daje 1,73%.
Czytając o obecnej nagonce na edukację zdrowotną, warto przypomnieć historię Eugenii Lewickiej, która podobne boje toczyła już sto lat temu.
Była lekarką i prekursorką promowania zdrowego trybu życia w odrodzonej Polsce. Gdy w Druskiennikach zachęcała kobiety do uprawiania sportu i tworzyła ogólnodostępne obiekty sportowe, spotkała ją lawina hejtu ze strony środowisk prawicowych, wspieranych przez Kościół.
Zarzucano jej "demoralizację" i "gorszenie młodzieży", posługując się kłamstwami, np. o rzekomym zmuszaniu kobiet do publicznego ćwiczenia nago. Brzmi znajomo, prawda?
Wtedy jednak jej idee zyskały potężnego sojusznika w osobie marszałka Józefa Piłsudskiego, który również marzył o sprawnym fizycznie i umysłowo młodym pokoleniu. Dzięki jego wsparciu, po 1926 roku powstał państwowy Urząd Wychowania Fizycznego, a propagowanie zdrowego trybu życia nabrało ogromnego rozmachu i stało się ważnym elementem polityki II RP.
Historia pokazuje, że walka o edukację zdrowotną nie jest niczym nowym, a dawne oskarżenia i metody dyskredytacji są dziś niemal identyczne.
Do poczytania na Wyborczej artykuł prof. Nałęcza: https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,32305197,gdy-sto-lat-temu-promowala-edukacje-zdrowotna-runela-na-nia.html
Szokujące wyniki w zapisach w Krośnie na lekcje o zdrowym życiu. Ja pamiętam czasy, gdy dzieci wychowywała ulica i one aż same prosiły się o edukację zdrowotną, niestety resort był głuchy na ich prośby. Dziś wybrano zagładę i wychowanie uliczno-brukowe, mimo zapewnionej lekcji edukacji zdrowotnej.
U nas w szkole podstawowej lekcje o edukacji zdrowotnej zrobili o 7:00, szkoły pomagają podjąć decyje rodzica. Wypisałam dziecko tylko z tego powodu.
Wracamy do Konkordatu z 1925 roku. Sejm zagłosował za obowiązkową religią (lub etyką)
Wieś zrezygnowała, a w miastach jest ok. Wieś zawsze była zacofana i słuchająca księży. A ci wzięli sobie odwet kosztem dzieci za zlikwidowanie 1 lekcji religii, która również nie cieszyła się popularnością. A o tym nikt nie mówi - dzieciaki wagarowały na potęgę.
Prosty lud nie zmienia się od wieków. Zabobony, gusła i wiara w nieistniejących bożków. I dystans do nauki.
Zachęcam wszystkich do lektury książeczki Adama Ciocha - "Epidemia manipulacji. Jak chronić przed religijną manipulacją siebie i bliskich".
Ciemnogród polski ma się dobrze. Kiedy my się zastanawiamy, czy mają być 2 lekcje mitów religijnych czy jedna, czy mamy uczyć o zdrowiu czy nie, to Chińczycy już w podstawówce uczą dzieci o sztucznej inteligencji i automatyzacji. A my dalej słuchajmy biskupów i niemądrego prezydenta Polski Nawrockiego (tego co się prał po lasach na ustawkach z kibolami). youtube.com/shorts/7BUCdqwGuDg
Dobry kierunek, czekamy na całkowite wyprowadzenie religii ze szkół, opodatkowanie księży, poddanie ich w zakresie prawa karnego prawdziwej jurysdykcji cywilnej oraz zlikwidowanie funduszu kościelnego i wszelkich dopłat z budżetu, który jest wypracowywany również przez ludzi nie będącymi członkami kk.
Mnie szokują ale pozytywnie te zmiany w dzisiejszej edukacji gdzie są nawet lekcje o tym "jak zyć". Ja dosłownie chcę się uczyć w takiej Szkole! Nie mogę tego zupełnie zrozumieć jak masowo Młodzież wypisuje się z tych lekcji Życia Zdrowotnego, woląc gdzieś siedzieć przy piwie i e-papierosie gdzieś na murku. Mogę napisać jak było 35 lat temu w publicznej szkole gdzie nikt nie chciał nikogo uczyć jak żyć, panowało przekonanie że my uczniowie mamy iść "do łopaty". Lekcje były przeprowadzane przez zdemoralizowanych nauczycieli którzy liczyli na płatne lekcje prywatne korepetycyjne, 15 minut zajmowało wypełnianie obecności i ocen- prowadzenie dziennika, 10 minut uciszania publiczności i może 10 minut wykładu teoretycznego.
Jeszcze jedna refleksja. Kościół głosi ochronę życią ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. A to, co pomiędzy, to ich nie interesuje: niech się ludzie trują, niech chorują, niech ryzykują, niech cierpią, niech doświadczają bólu. Bo do tego sprowadza się ich sprzeciw wobec edukacji o zdrowiu (także tego związanego z płciowoscią i seksualnością). Ciemnota i obłuda.
W tzw. wodzie święconej w kościołach znajdują się bakterie kałowe i pałeczki E. coli. Tego wam właśnie nie chcą uświadamiać.
Kilka tygodni temu jakiś psychol w sukience zarąbał człowieka siekierą i na dodatek polał benzyną i podpalił. Kolejny popis tych, którzy chca uczyć moralności innych.
Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. W każdej dziedzinie nauki i na każdym etapie życia. Wszystkie argumenty za, które miałem zaprezentować przedstawili inni, więc ograniczę się tylko do stwierdzenia, że gdyby nie światli i odważni naukowcy, badacze którzy za swoje poglądy nierzadko spłonęli na stosie, dzisiaj ziemia nadal byłaby płaska, a zaćmienia karą bożą.
Tak żeby nikogo nie urazić, to delikatnie zapytam, co w tym przedmiocie jest ideologią?
Po co edukacja? Ciemnymi tłumokami łatwiej kierować. To doktryna kościelna stosowana od wieków.
Im więcej zakonów, kościołów, "braci" i sióstr, tym więcej: dzielenia ludzi, szczujni, hipokryzji, wyzysku i ciemnoty.
Edukacja zdrowotna to by się księżom przydała, bo potem na imprezach z męskimi dziwkami dają za dużo w kocioł i nieszczęście gotowe jak w Dąbrowie Górniczej...
To bardzo ważne, by młodzież wiedziała też o podstawach: o higienie, o myciu rąk, o szkodliwości alkoholu i energetyków, o wpływie cukru na organizm, o ilości spożywanych kalorii, o spacerach i sporcie, o wpływie social mediów. Jeśli tak ważne, a podstawowe aspekty życia mają być zniweczone przez biskupów, to po prostu szkodliwe działanie dla całego społeczeństwa.
Kościół twierdzi, że nauka o zdrowiu deprawuje dzieci. Dlaczego? Bo jest tam punkt, który mówi, że bez zgody dziecka nie wolno dotykać jego ciała.
Trudno się dziwić, że się to panom ksiedzom nie podoba.
Jeśli kościół ma być jakimkolwiek autorytetem w dziedzinie małżeństwa, miłości, relacji i seksualności, to sugeruję biskupom, by napisali list, a wszystkim krośnieńskim księżom, by z ambon wyklęli np. pana Dominika Chmielewskiego, zakonnika, który wykorzystuje seksualnie kobiety. Jakoś w tej kwestii kościół wybitnie milczy, znowu w pełni akceptuje Zło. To koleś, który jeździ po różnych pseudo-religijnych eventach w prowincjonalnych parafiach i w pięknych słowach opowiada, jaki to fajny jest pan bóg, i że trzeba oddać się Jezusowi. Mówca niemal idealny. Tylko, że jego czyny przeczą wszystkiemu co mówi. Dla uzupełnienia: to lider tzw. Wojowników Maryi. Kościół to dziś synonim Fałszu, Obłudy i Zakłamania. Obrońmy naukę, racjonalizm i argumenty, zanim tzw. wiara i biskupi zawładną każdym elementem życia. Jedno ze źródeł: wiez.pl/2025/08/29/jezus-i-ja-bardzo-cie-kochamy-k(...)/
Jak ''duchowni" edukują to bardzo dobrze wiemy.
Absurdem jest to ze kosciół chce odciąć owieczki od tego typu lekcji, jednocześnie sami prowadzą nauki przedmałżeńskie tak naprawdę nie mając o tym zielonego pojęcia, bo jak można prowadzić lekcje tego typu nie mając rodziny i dzieci?
No tak. Bo przecież jak o czymś nie usłyszałem w szkole to już nigdzie indziej. Cenzura z wieków ciemnych i zacofanie.
Ja Wam powiem o co chodzi: jeśli człowiek będzie bardziej samoświadomy swojego ciała, zdrowia i psychiki, to religia będzie miała dla niego coraz mniejsze znaczenie. Dlatego kościół musi walczyć, straszyć, siać zabobony, jakby to były jakieś "lewackie" straszne rzeczy. W tych czasach mądrość staje się zapomnianą wartością, a nauka wrogiem. Więc łatwo wmówić ludziom, że wiatraki złe, szczepionki złe, edukacja zła, elektryki złe. Para wodna z samolotów to chemtrails, a śmiertelny wirus to "plandemia". Mamy czasy głupoty, więc każdy oświecony rozum jest na wagę złota. Tak dla edukacji zdrowotnej!
Piszemy i wyjaśniamy ważne dla Was tematy. Aby to dalej robić, potrzebujemy Waszego wsparcia: buycoffee.to/krosno24
Dzięki za ten głos rozsądku, bo widzę, że religijna ideologia budowana przez biskupów i ciemnota wylewająca się z fejsbuka, skutecznie ogranicza ludziom racjonalne myślenie. Biskupi niech się zajmą edukacją swoich owieczek, bo wciąż grzeszą, kradną, mordują, kłamią, cudzołożą itd. Jak sobie z tym poradzą, wtedy będą mogli być autorytetami w kwesti ciała i zdrowia.