„4 naszych kolegów jest na kwarantannie domowej z powodu kontaktu z pacjentem zarażonym” – poinformowało w sobotę wieczorem (28.03) Samodzielne Publiczne Pogotowie Ratunkowe w Krośnie.
- To pierwsza taka sytuacja, kiedy ratownicy muszą zostać poddani kwarantannie – mówi Andrzej Jurczak, dyrektor pogotowia.
Obowiązkowa (nałożona przez sanepid) kwarantanna dla ratowników trwa 7 dni. W tym czasie zostają poddani badaniom na obecność koronawirusa. Jeśli wynik będzie ujemny, będą mogli wrócić do pracy. Stosuje się ją wtedy, gdy z powodu zatajenia informacji pracownicy nie byli odpowiednio zabezpieczeni, a jest pewność, że osoba, którą ratowali, była zakażona.
Działaniem, które dodatkowo podejmuje pogotowie, jest izolacja ratowników mających kontakt z pacjentem podejrzanym o zakażanie i oczekującym na wynik badania. Trwa ona 24 godziny do momentu otrzymania wyników przez pacjenta.
„Sytuacja w naszym rejonie jest dynamiczna, chcemy wszystkich uspokoić. Pomimo faktu, że 4 naszych kolegów przebywa na przymusowej kwarantannie, pogotowie działa normalnie. Każdy kto potrzebuje pomocy, ją otrzyma. 7 zespołów na chwilę obecną jeździ bez przerwy” – czytamy na Facebooku krośnieńskiego pogotowia.
Pomimo, że pogotowie działa normalnie, sytuacja była niebezpieczna i wpłynęła na ratowników. - Jedziemy do pacjenta, który podczas rozmowy z dyspozytorem zaprzecza pytaniom o objawy grypy, a na miejscu okazuje się, że ma 39 stopni gorączki i kaszle. To jak trafienie na minę - wyjaśnia dyrektor pogotowia.
- Byłbym głupi, gdybym powiedział, że się nie boję. Boję się, ale to nie jest strach paraliżujący, tylko taki, który daje szacunek dla przeciwnika – mówi Daniel Wanat, ratownik medyczny.
- Rodzina pacjenta zataiła przed nami fakt, że może być zarażony, a my zostaliśmy przymusowo poddani kwarantannie. Przez to jest mniej rąk do pracy, mimo że i tak personelu brakuje. Takich sytuacji będzie coraz więcej. Ludzie boją przyznawać się do objawów, bo myślą, że nie zostanie im udzielona pomoc - co jest nieprawdą. Jeżeli dostaniemy informację, że pacjent może być zarażony kornawirusem, to jesteśmy w stanie się wcześniej przygotować, zabezpieczyć – dodaje Dawid Boruta, ratownik przebywający na kwarantannie.
Wywiad epidemiologiczny jest bardzo ważny. Gdy pacjent potwierdza objawy, ratownicy ubierają kombinezony i dopiero wtedy są bezpieczni. Po powrocie dekontaminują się, myją i są gotowi na kolejny wyjazd. - Nie mamy tylu zestawów, aby do każdego wyjazdu ubierać się w kombinezon – mówią ratownicy.
Ważna jest również informacja o tym, że miało się kontakt z osobą zarażoną. Trzeba pamiętać, że część osób przechodzi koronawirusa bezobjawowo, są jedynie jego nosicielami.
- Jeżeli pacjent się nie przyzna, że miał kontakt z taką osobą, a sam nie będzie miał żadnych objawów, to nie będzie miał zrobionych testów. Jeśli ja zarażę się od niego, to nie dość, że mogę zarazić innych ratowników, to jeszcze całą swoją rodzinę – tłumaczy Dawid Boruta i dodaje:
Taki wybraliśmy zawód, każdy z nas kocha to, co robi. Jesteśmy tylko ludźmi, oczywiście, że się boimy. Nie o nas, ale o swoich bliskich.
#NieKłamMedyka to akcja, w której ratownicy z całej Polski apelują do pacjentów o szczerość w wywiadzie dyspozytorskim.
Wyniki badań wszystkich ratowników okazały się ujemne. Zakończyli kwarantannę i wracją do pracy.
Informacje o zarazonych podaje się dla całego powiatu krosnieńskiego w którego w skład również wchodzi gmina Krosno.
To nie jest takie do końca "utajanie" i "kłamanie" w wywiadzie dyspozytorskim. To jest taka gra z procedurami aby jednak zespół ratowniczy został wysłany.
paproka,
Ale w powiecie są .
To w Krośnie sa zakażeni? Przecież u nas nie ma nowych przypadków. To jak to jest?
RATOWNICY I MEDYCY, JESTEŚCIE WIELCY!!! BRAWO!