- W minionym roku rozciąłem kolano na treningu, miałem założone pięć szwów, ponaciągane mięśnie, połamane żebra na sparingu, ale mimo to trenowałem dalej. Nie odpuszczałem – tak Rafał Płonka wspomina początki swojej drogi do celu. Nie brzmi to zachęcająco, ale 33-latek jest dumny z tego, co osiągnął.
Droga do wymarzonej wagi rozpoczęła się dwa lata temu. To wtedy jadąc samochodem do pracy, Rafał zauważył, że ciężko jest mu manewrować kierownicą. W ten sam dzień stanął na wagę, która po raz pierwszy w jego życiu pokazała trzycyfrową liczbę. Ważył 100 kilogramów.
Taka waga była wynikiem braku aktywności fizycznej i niekontrolowania tego co jadł. - W pracy z powodu braku czasu jadłem byle co: kebab, pizzę, a wieczorem jak wracałem do domu, już po 18. raczyłem się sutym obiadem – wspomina. - Nie patrzyłem na kalorie, a to wszystko się zbierało i zbierało, aż w końcu uzbierało się 100 kilogramów.
Dla Rafała był to moment decydujący. Mógł dalej prowadzić taki tryb życia i tyć lub zmienić swoje zwyczaje o 180 stopni i zacząć chudnąć. Wybrał drugą opcję.
Na początku ze swojej diety wyrzucił fast foody i ograniczył słodycze. Nie zabrał się jednak za żadną aktywność fizyczną, więc schudł zaledwie kilka kilogramów. Nie zadowoliło go to. Za namową kolegi po 20 latach wrócił do trenowania piłki nożnej
Bardzo dobrze pamięta swój pierwszy trening w klubie Dwór Kombornia w A klasie. On, 33-latek zagrał z 17- i 18-latkami. - Dałem z siebie wszystko, a na drugi dzień miałem zakwasy – mówi. - Nie zniechęciło mnie to jednak do pójścia na trening do drugiego zaprzyjaźnionego klubu.
Momentem, który zaważył na tym, że Rafał nie poddał się, ale dalej trenował, był dzień po dwóch treningach. - Obudziłem się rano i nie mogłem wstać z łóżka. Zakwasy i ponaciągane mięśnie uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie, mimo to postanowiłem pobiegać. W końcu rozruszałem się, ale ból był straszny, taki, który wyciska z oczu łzy.
W sierpniu zadebiutował jako bramkarz w klubie Nafta Jedlicze w okręgówce. - Udało mi się, nie dałem plamy, trener był zadowolony, a mnie chwalono. Jestem za to bardzo wdzięczny moim kolegom z drużyny, którzy zgodzili się mnie przyjąć do siebie.
To na sparingu złamał dwa żebra. Taką kontuzję leczy się trzy miesiące, Rafał po kilku dniach dalej starał się być aktywny. Dużo wtedy spacerował.
Teraz trenuje dwa razy w tygodniu w klubie Nafta Jedlicze. W weekendy z kolegami gra w meczach.
Rafał nie tylko wrócił do trenowania piłki nożnej, ale również zaczął biegać. W pierwszy dzień przebiegł dwa kilometry, w kolejnych zwiększał dystans, aż doszedł do 5. - Teraz mogę przebiec 15 km i nic mi nie jest – mówi. - Ważne jest, żeby ludzie nie zniechęcali się na samym początku, jak coś zaczynają robić.
Kiedyś zdarzało mu się krytykować osoby, które biegają, teraz sam uczestniczy w biegach. Po raz pierwszy pobiegł w XXI Krośnieńskim Biegu Konstytucji. - Było super i warto byłoby organizować więcej takich wydarzeń, bo one mobilizują do działania.
Na metę przybiegł jako 150. Jego marzeniem jest wziąć udział i ukończyć ultra, czyli bieg na dystans większy niż 49,2 km. - To na odległą przyszłość, bo do tego trzeba się długo przygotowywać.
Najtrudniej jest zacząć. Trzeba znaleźć w sobie motywację i się zawziąć. Nie patrzeć, czy boli, czy piecze, czy leje się krew
- mówi Rafał Płonka.
Po wielu latach wrócił do jazdy na rowerze. Raz wybrał się rowerem do Odrzykonia. Postanowił, że wyjedzie na górę, nawet jeśli miałby się przewrócić. W połowie miał łzy w oczach, nie czuł nóg, ale jechał dalej. Pokonał kryzys.
Teraz jednorazowo pokonuje 50-60 kilometrów. - To niesamowite uczucie, gdy człowiek po takim dystansie zsiada z roweru i czuje, że wszystkie mięśnie go bolą, ale wie, że coś ze sobą robi, że spala te kalorie i na końcu wyjdzie mu to na dobre – twierdzi. - Człowiek jest zmarnowany fizycznie, ale psychicznie jak nowo narodzony.
Od pięciu miesięcy Rafał stosuje też zasadę 3x100, czyli sto pompek, sto brzuszków i sto przysiadów wykonywanych seriami po 25. - Po pięciu miesiącach widzę ogromną zmianę, pokazują się mięśnie, o których nie wiedziałem – śmieje się.
Rafał nigdy nie korzystał z rad dietetyków i, jak zapewnia, nie zamierza tego robić. Nie zażywał też suplementów, aby szybciej stracić zbędne kilogramy. Po prostu chudł systematycznie. W czasie swojej przemiany dużo czytał nie tylko o sposobach treningu, ale również o odżywianiu. Teraz kontroluje to, co je. Zaznacza, że nie trzeba się głodzić, wystarczy ograniczyć posiłki do pięciu dziennie o regularnych porach. Ważne, żeby były zbilansowane.
Ze swojej diety wyrzucił nie tylko śmieciowe jedzenie, w tym kilka produktów nafaszerowanych substancjami zaczynającymi się na E, ale też zrezygnował z alkoholu. Unika też mięsa (drobiu, wieprzowiny, wołowiny). Je za to dużo warzyw, owoców, a czasami ryb i serów. Pije czystą wodę bez barwników, czasami kawę lub herbatę.
Kiedyś będąc na grillu u rodziny czy znajomych, jadł grillowaną kiełbasę i karkówkę. Teraz pozostaje nieugięty. - Stoję przy grillu i obracam smakołyki, a rodzina i przyjaciele dziwią się, że nie mam ochoty ich zjeść – uśmiecha się.
Większość ludzi twierdzi, że wygląda znacznie lepiej niż przed zmianą, jednak nie brakuje też głosów krytycznych. Ale Rafał nie przejmuje się tym, bo od kiedy zmienił nawyki żywieniowe i zaczął uprawiać sport, stał się sprawniejszy i szybszy. Nie męczy go wysiłek. Ustąpiły też bóle żołądka, na które cierpiał. Lepiej się czuje i funkcjonuje.
Teraz stara się utrzymać wagę, którą udało mu się uzyskać. Swoją postawą zmotywował do działania kilka osób i to też napawa go dumą.
W maju 2021 roku Rafał rozpoczął swoją przygodę z maratonami. Brał udział w biegu „Jaga-Kora” w Rymanowie, a następnie Ultramaratonie „Duch Pogórza” i Ultramaratonie Magurskim. W tym ostatnim na dystansie 49 km zajął 17. miejsce na 120 uczestników. Wyznaczoną trasę przebiegł w nieco ponad 6 godzin.
a ja jestem pełna podziwu dla pana Rafała! nie mają pojęcia ludzie, którzy piszą tu że z sarkazmem 'wielka rzecz '. Bo to naprawdę niesamowita droga, trzeba dużo samozaparcia i konsekwencji w dążeniu do celu Gratulacje dla Pana, Rafale.
Nie ma powodu nabijać się z Rafała czy z artykułu. To po prostu symbol, przykład , że można.I bardzo dobrze, może niektórych zachęci. Otyli jednak częściej chorują więc jako społeczeństwo też zaoszczędzimy. Ja chciałam jednak w innym temacie. Nie straszcie ludzi tym E bo dużo z tych produktów to naturalne związki choćby zwykła witamina C czy karoten. Oczywiście są też szkodliwe czy podejrzane o szkodliwość, ale nie należy uogólniać.
Wydarzenie społeczne, co niekiedy trudne do zrozumienia i podejrzane.No wygląda na to że trudno jest schudnąć z "pajdą"w ręce np.w drodze do......