Telefon stacjonarny zadzwonił po godz. 13.
- Z tej strony aspirant... - 67-letnia pani Barbara nie pamięta nazwiska, jakim przedstawił się męski głos. Całą resztę pamięta jednak doskonale, bo od tych słów ugięły jej się kolana, a plecy oblał zimny pot. Dokładnie o to przestępcom chodziło.
- Dzwonię z komendy w Warszawie – kontynuuje rozmówca. - Jest tu pani syn. Spowodował wypadek. Potrącił przechodzącą przez przejście 24-latkę. Kobieta jest w stanie krytycznym. Oddaję słuchawkę synowi.
- Mamo, to prawda. Grozi mi więzienie, od 3 do 5 lat – odzywa się kolejny rozmówca. Jego głos nie brzmi wprawdzie jak głos jej syna Mirka, ale mężczyzna tłumaczy to anginą. I zdenerwowaniem. Wystarczy, aby pani Barbara uwierzyła.
- Syn może uniknąć więzienia. Prokuratora nie ma jeszcze na miejscu. Jeśli wpłaci pani kaucję zanim się pojawi, może uda się to załatwić – przechodzi do sedna "aspirant". - Kaucja wynosi 30 tys. zł.
- Nie mam tyle – odpowiada zrozpaczona 67-latka.
- A ile pani ma?
Ma odłożone na czarną godzinę 15 tys. zł, plus jakieś dodatkowe oszczędności. Będzie razem 16 tys. zł.
- Na razie wystarczy - oznajmia jej mężczyzna, i instruuje, aby pieniądze przekazała kurierce, która za chwilę do niej przyjedzie. W sprawie przekazania reszty obiecuje skontaktować się z nią w ciągu najbliższych trzech tygodni.
W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy pani Barbary.
- Mamo, zostawiłam otwarte okno, zamknij je proszę, bo jest chłodno – prosi mieszkająca z 67-latką córka Katarzyna, która wyszła z mieszkania na zakupy dosłownie chwilę przed telefonem od "aspiranta".
- Teraz nie mogę, dzwonią do mnie z Warszawy, tragedia się stała, wracaj szybko! – panikuje pani Barbara.
- Z kim pani rozmawia? Z córką? Proszę z nikim nie rozmawiać o wypadku syna, z nikim! - poucza seniorkę "aspirant", który jeszcze się nie rozłączył i usłyszał drugą rozmowę. Zanim odłoży słuchawkę, poprosi jeszcze 67-latkę o potwierdzenie danych. Kobieta poda mu i swój pesel, i numer dowodu osobistego.
Po powrocie do mieszkania córka szybko orientuje się, że ma do czynienia z próbą oszustwa "na wnuczka", tyle że w nieco zmienionej wersji. Niestety, jest już za późno. Kurierka błyskawicznie pojawiła się pod blokiem na ul. Mickiewicza 28. Około godz. 13.20 pani Barbara niezwłocznie przekazała jej pieniądze, byle szybciej, byle pomóc Mirkowi, byle nie poszedł do więzienia.
Mimo że wszystko odbyło się w ekspresowym tempie, pani Barbara zapamiętała wygląd kobiety, która zjawiła się po 16 tys. zł.: dwudziestoparoletnia szatynka z włosami do ramion, szczupła, około 165 cm wzrostu, w okularach korekcyjnych i czarnej kurtce. - Jeśli ktoś ją widział, jeśli ktoś cokolwiek widział lub wie, proszę o kontakt ze mną lub z policją. Za pomoc w ujęciu oszustów oferuję nagrodę – deklaruje córka pani Barbary. Kontakt telefoniczny pod numerem 726 098 238 (pani Katarzyna) lub 997 (telefon alarmowy policji).
Pani Barbara słyszała wcześniej o oszustwach metodą "na wnuczka". Od strony teoretycznej była na taki telefon przygotowana, wiedziała, że musi być czujna. - Jednak gdy mama usłyszała, że jej syn spowodował wypadek i może trafić do więzienia, roztrzęsła się. Chciała zrobić wszystko, aby pomóc dziecku. Zaskoczenie i emocje wzięły górę, na tym właśnie żerują oszuści – przestrzega pani Katarzyna.
- Jestem przekonana, że oszuści doskonale zdawali sobie sprawę z tego, do kogo dzwonią, bo wiedzieli, że syn mamy mieszka w Warszawie. I mogli obserwować mieszkanie, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że zadzwonili tuż po moim wyjściu? – przypuszcza.
Oprócz zakończonego sukcesem oszustwa na ul. Mickiewicza, we wtorek doszło w Krośnie do jeszcze jednej potwierdzonej próby wyłudzenia pieniędzy tą samą metodą. Mieszkanka ul. Sikorskiego wyczuła jednak podstęp i rozłączyła się. Policja weryfikuje także kilka innych incydentów, które wydarzyły się w tym samym dniu, a które mogły być próbami oszustwa metodą "na wnuczka".
Wyłudzone we wtorek 16 tys. zł to już trzecie w ostatnim czasie udane oszustwo. Pod koniec stycznia 76-latka straciła 56 tys. zł, a kilka dni temu 86-letnia kobieta przekazała oszustom 15 tys. dolarów. Zwłaszcza to drugie oszustwo łudząco przypomina wtorkowe zdarzenie. - Do kobiety zadzwonił mężczyzna podający się za kolegę jej mieszkającego w USA syna. Powiedział, że syn spowodował wypadek. Ofiara miała trafić do szpitala, a jemu groziło więzienie, którego może uniknąć, jeśli wpłacona zostanie kaucja – relacjonuje asp. Paweł Buczyński, oficer prasowy KMP w Krośnie.
Sprawców żadnego z przestępstw nie udało się jeszcze ująć. Policja cały czas prowadzi czynności we wszystkich tych sprawach. Jak informuje asp. Buczyński, funkcjonariusze współpracują z policjantami z innych miast, bo nasilenie prób oszustwa metodą "na wnuczka" zauważalne jest nie tylko w Krośnie. - Apelujemy o wzmożoną czujność i prosimy o zgłaszanie wszelkich podejrzanych sytuacji i zachowań – mówi Paweł Buczyński.