- Ktoś musi zadbać o bezpieczeństwo, a my jako zarządcy nieruchomości za to odpowiadamy - mówi Rafał Kielar, zastępca prezesa zarządu Krośnieńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i tłumaczy, że pomysł powstał z troski o mieszkańców. -Jako spółdzielnia mamy możliwość zakupu maseczek od firm, ale indywidualny klient może mieć z tym problem - dodaje.
Akcja wręczania maseczek rozpoczęła się 6 kwietnia i potrwa jeszcze dwa tygodnie. Na razie rozdysponowano ich 2 tysiące, ale w sumie spółdzielnia dostarczy prawie 6 tysięcy paczek. Ostatnie maseczki trafią do mieszkańców po świętach Wielkanocnych. Każda kosztowała 5 zł.
- Maseczek jest tyle, ile mamy lokali. W każdym mieszkaniu zawsze jest jedna osoba, która musi np. zrobić zakupy - mówi Rafał Kielar.
Maseczki zapakowane są w foliowe opakowania razem z karteczką informacyjną.
- Możemy je samodzielnie prać, wyparzać i prasować nawet kilka razy dziennie, są wielokrotnego użytku - tłumaczy.
Krośnieńska Spółdzielnia Mieszkaniowa pierwsze kroki w kierunki ochrony mieszkańców podjęła już w połowie marca. -Wtedy uzgodniliśmy z sanepidem, jakich środków możemy używać i zakupiliśmy 200 litrów płynu do dezynfekcji - mówi Rafał Kielar.
Od tego czasu w budynkach dezynfekowane są domofony, bramy wejściowe, klamki i ich otoczenie, poręcze, włączniki i dzwonki na klatce schodowej, skrzynki pocztowe oraz windy.
W tych ostatnich raz w tygodniu przeprowadzane jest kompleksowe czyszczenie. Pojawiły się również zalecenia, aby z windy korzystały maksymalnie dwie osoby. Do zasady nie muszą stosować się rodziny i lokatorzy z tego samego mieszkania.
Epidemia koronawirusa to nie tylko dodatkowe obowiązki dla zarządcy, ale również problemy i niewiadome, z którymi musi się zmierzyć. Zarząd KSM zauważa, że do utrzymania pełnego bezpieczeństwa brakuje informacji ze strony sanepidu o tym, że w danym budynku przebywa osoba na kwarantannie.
- Panie sprzątające się boją. Mając taką wiedzę, moglibyśmy zastosować jeszcze większą lub częstszą dezynfekcję. Dodatkowo jest to problem, gdy musimy wysłać pracowników na usuwanie awarii do mieszkania. Nie wiemy, czy w danym miejscu jest bezpiecznie, a takich mieszkań jest prawdopodobnie kilkadziesiąt - dodaje Rafał Kielar.
Brawo dla "mojej spółdzielni".
Maseczkę już mam.
I faktycznie sanepid powinien podać choć orientacyjne dane- gdzie jest kwarantanna.
Jak widać ważniejsza jest prywatność, niż bezpieczeństwo.
Prezesi,
z tymi wizytami w mieszkaniach to problem bo ludzie mogą kłamać. Najwyżej odbierajcie oświadczenia że wszystko jest ok. zanim wyślecie tam pracowników. Jak się trzeba pod czymś podpisać to odwaga jednak tanieje.