Masaż dla ciała i duszy. Jedyne takie miejsce w Krośnie

Jeszcze dwa lata temu Jolanta Peszke była księgową. Ówczesne życie nie przynosiło jej jednak radości i satysfakcji, więc zaczęła szukać rozwiązań. Tak zrobiła kurs masażu Lomi Lomi i przy ul. Lwowskiej stworzyła wyjątkowe miejsce w Krośnie. W swojej Pracowni dotyku pomaga zapracowanym, obolałym i tym, którzy szukają metafizycznych doznań.
Masaż Lomi całkowicie odmienił życie Jolanty Peszke
Damian Krzanowski

Pracownia świadomego dotyku Jolanty Peszke mieści się w starej kamienicy przy ul. Lwowskiej 17. W tym samym budynku jest jeszcze Kancelaria Adwokacka, Biuro Rachunkowe i Nieruchomości. To taki trochę symbol dawnego świata Joli, kiedy była jeszcze księgową.

Po wejściu do pracowni ściąga się obuwie. Bose stopy pozwalają na uziemienie i odprężenie. To tylko początek, bo wszystko, co dalej będzie tu miało miejsce, prowadzi właśnie do relaksacji oraz bycia tu i teraz.

W przytulnym salonie-przedpokoju siedzimy na uszatych fotelach. Jola częstuje mnie ziołowym naparem podawanym w małych, ceramicznych filiżankach, zwanych czarkami. Tłumaczy, czym jest Lomi Lomi.

- Jest to masaż hawajski, olejowy, podczas którego masowane jest całe ciało, bez miejsc intymnych, te okrywane są chustą. Pierwotnie na Hawajach taki masaż zarezerwowany był dla wodzów albo ważnych osobistości. Rytuał trwał nawet kilka dni, dzięki czemu wodzowie wnikali w głąb siebie, kontaktowali się ze swoją nadświadomością albo z przodkami. Pomagało im to spoglądać na ziemskie sprawy z zupełnie innej perspektywy i podejmować istotne decyzje – opowiada.

Lomi zwany jest masażem "kochających rąk"
Damian Krzanowski

- Później masaż wykonywano również jako ceremonia przejścia w dorosłość, a w ostatnich czasach stał się na tyle rozpowszechniony, że Hawajczycy masują się w rodzinach i przekazują tę umiejętność z pokolenia na pokolenie.

Masaż Lomi nazywany jest także masażem troskliwych lub kochających rąk. Specyficzny rodzaj dotyku ma dać poczucie akceptacji, bezpieczeństwa i zaopiekowania. – W Lomi nie przekraczamy granic bólu. Naszym zadaniem jest rozluźnienie mięśni i stawów, ale ważna jest także część medytacyjna, relaksująca i harmonizująca układ nerwowy. To odróżnia go od innych masaży – dodaje.

Do rytuału przygotowywany jest olej kokosowy i olejki eteryczne
Damian Krzanowski

Wstępem jest krótka medytacja, którą prowadzi Jola. Pomaga się wyciszyć i zwiększyć świadomość własnego ciała. Następnie przechodzimy do pomieszczenia obok, w którym będzie odbywał się masaż. Jest tam ciepło, przytulnie i panuje półmrok. Światło dają jedynie świece.

Za parawanem należy rozebrać się do naga i okryć chustą. Można użyć bielizny jednorazowej, jednak ograniczy ona płynność ruchów i odczuwanie masażu. 

Kładę się na podgrzewanym stole, na którym w międzyczasie rozprowadzony został olej kokosowy. Jest tutaj również obecny element aromaterapii, ponieważ Jola podczas masażu używa różnych olejków eterycznych, w moim przypadku towarzyszy mi woń eukaliptusa.

Pierwsze uczucie to ciepło, kóre otula ciało
Damian Krzanowski

Rytuał

Pierwszy dotyk czuję przez chustę. Jola delikatnie dociska ciało, jakby chciała osadzić je w danym miejscu. Takie zadanie mają także dźwięki gongu i mis tybetańskich, od których zaczyna się rytuał. - Ich celem jest zharmonizować nasz układ nerwowy i wprowadzić w stan skupienia oraz medytacji – tłumaczy Jola.

Jedną z mis kładzie na moich plecach. Najpierw czuję jej chłód, a następnie wibracje, wywołane przez ruchy w misie. Dźwięki zdają się przenikać do ciała i rozchodzić po nim, docierając do najgłębszych wnętrzności.

Masażowi towarzyszą dźwięki gongu i mis tybetańskich
lomi lomi namaja

Potem chusta jest delikatnie zsuwana i zaczyna się masaż właściwy. Jest on głównie relaksujący, chociaż pojawiają się elementy rozciągania rąk i nóg. Początkowo nie są one przyjemne, ale ostatecznie przynoszą rozluźnienie. Ważne, aby puścić kończyny bezwładnie i dać się kierować Joli.

- Zdarza się, że podczas masażu pojawia się smutek, płacz, czasami śmiech, może być histeryczny lub taki, który przechodzi w płacz. W naszym ciele kumulowane są przeróżne emocje, często takie, które nie zostały przeżyte do końca. W momencie rozluźnienia potrafią się one uwolnić – mówi.

Płynne ruchy sprawiają, że jestem na granicy snu. Czuję, jak dotyk przepływa od stóp do ramion, a czasem ręce wydają się być jednocześnie na obu krańcach ciała.

Ręce i nogi należy puścić bezwładnie, aby dać się kierować Joli
Damian Krzanowski

Jola przyznaje, że każda sesja jest inna. – Chociaż mam ogólny schemat działania, to jest to w dużej mierze masaż intuicyjny. Moje ręce potrafią pokazać mi nowe ruchy i przejścia. Coś nowego może zadziać się na różnych poziomach świadomości zarówno u mnie, jak i osoby przyjmującej masaż. W pewien sposób łączę się z tą osobą i wewnętrznie odczuwam, w których miejscach powinnam zostać na dłużej z danym ruchem lub jaki inny ruch wprowadzić.

Masaż może trwać nawet cztery godziny. – Jedna z osób po takiej sesji powiedziała, że czuje się, jakby została zanurzona w oceanie i wyciągnięta totalnie oczyszczona ze wszystkiego – opowiada.

Porównanie do wody jest tutaj całkiem słuszne, bo masażowi towarzyszy uczucie otulenia. Gdy leży się na plecach, Jola wsuwa pod nie ręce i ma się wrażenie, że unosi cię fala. Na koniec masowana jest twarz i głowa, co także jest niezwykle przyjemne.

Ręce Joli otulające ciało sprawiają wrażenie unoszenia przez fale
Damian Krzanowski

Przez cały czas słychać relaksującą muzykę i specyficzny oddech Joli, który mi kojarzy się z odgłosami jakiegoś egzotycznego ptaka. Towarzyszy mu także ruch taneczny. – To elementy, które pomagają nam, osobom dającym masaż, w zachowaniu równowagi i dotarciu w głąb siebie. Ważne jest, abyśmy mieli kontakt ze swoją wewnętrzną mocą – mówi.

Rytuał kończy pojedynczy dźwięk monokurantu.

Jola podświadomie łączy się z osobą masowaną
Damian Krzanowski

Przemiana

- Najczęściej po masażu odczuwa się błogość, ma się poczucie rozpływania się ciała, mogą przyjść nowe pomysły i otwartość na możliwości, których wcześniej nie zauważaliśmy. Czasami jest tak, że doświadczenia tutaj przypominają okres niemowlęcy i dają uczucie zaopiekowania przez mamę – opowiada Jola.

Po masażu nie należy się spieszyć. Właściwie do końca dnia powinniśmy zwolnić. – Fajnie jest pozostać w tym stanie jak najdłużej, pozwolić naszemu układowi nerwowemu zapisać te nowe wzorce, aby później miał łatwość powracania do nich – tłumaczy.

W masażu Lomi nie przekracza się granic bólu
Damian Krzanowski

Masaż Lomi odmienia nie tylko osoby, które trafiają do Joli, ale także znacząco wpłynął na jej życie. - Był taki czas w moim życiu, kiedy nie czułam się dobrze, brakowało mi energii, dużo płakałam, przechodziłam przez stany depresyjne. Dodatkowo doskwierały mi bóle mięśni, stawów, arytmia. Mimo dobrej pracy i prowadzenia życia rodzinnego pełną parą było mi po prostu źle. Wtedy zaczęłam szukać rozwiązania – przyznaje.

Dotyk i masaż zawsze były mi bliskie. Jako dziecko lubiłam, gdy przed spaniem mama lub siostry drapały mnie po plecach, a kiedy bolała mnie głowa, tato przykładał do niej dłonie "ściągając" ból.

Najpierw Jola zaczęła chodzić na fizjoterapię i masowała się nawzajem ze swoimi bliskimi. – Nie miałam wtedy jeszcze żadnego kursu. To też było piękne, bo zaczęłam zauważać, że moje ręce płynnie się układają, a ja czerpię przyjemność z masowania. Wtedy zaczęłam się otwierać na świat i docierać w głąb siebie. Potrafiłam wreszcie zobaczyć, ile ograniczeń w sobie trzymam i uświadomiłam sobie, czego potrzebuję do życia. Poczułam moc do zmiany i chęć dzielenia się tym, co mi pomogło.

Jola ma w sobie dużo spokoju i pozytywnej energii. Przed masażem poznaje swoich gości serwując im ziołowy napar
lomi lomi namaja

Przez dwa lata Jola przeszła całkowitą transformację. Poza kursem masażu Lomi, brała także udział w warsztatach medytacyjnych i kursie terapeutyzacji misami wg tradycyjnego przekazu himalajskiego oraz innych warsztatach pracy z ciałem.

- Teraz mam w sobie dużo więcej spokoju, radości i mocy do kreowania swojej rzeczywistości. Mam pracę, która daje mi satysfakcję i w której czuję olbrzymią wartość. Zaczęłam cieszyć się życiem i tym, co mam – mówi.

Działalność Joli można śledzić na Facebooku i na stronie namaja.pl. Cena za masaż zależy od czasu jego trwania. Sesja 1,5-godzinna kosztuje 200 zł, a 4,5-godzinna 800 zł. W ofercie jest także masaż twarzy, stóp i dłoni, praca z oddechem oraz koncert w dźwiękach instrumentów terapeutycznych. 

KOMENTARZE
KOMENTARZE WYRÓŻNIONE
Paulula
04.06.2021 23:37

Skąd te dziwne komentarze? Jeżeli ktoś nie jest ekspertem w danej dziedzinie, to niech się nie wypowiada. Super, że są ludzie ambitni- którzy szukają swojego miejsca w życiu i się realizują dzięki pracy. Poza tym, co raz więcej ludzi potrzebuje oczyszczenia i wyciszenia- JOLA tak trzymać, super że dzielisz się swoją energią życiową z innymi :))

Paulula
na forum od listopada 2017
skoczko4
31.05.2021 11:51

No i super , że robi to , co sprawia jej satysfakcję i pomaga ludziom oczyścić organizm z negatywnej energii, którą ten zwariowany świat w nas wtłacza.

skoczko4
na forum od listopada 2017
WSZYSTKIE KOMENTARZE (5)