Kwalifikcja wojskowa: "A" już nie straszy

Dla nich to już normalka, trochę jak badanie lekarskie w szkole. Wśród stających przed komisją 19-latków trudno znaleźć choćby jednego, który chciałby zostać uznany za niezdolnego do służby wojskowej. Większości nawet by to przeszkadzało.
Do kwalifikacji wojskowej staje kilkuset 19-latków z Krosna

Czeka ich tu około 30. Połowa siedzi na korytarzu, reszta w sali z małym telewizorem o archaicznym kształcie i jakości obrazu. Nawet nie zwracają na niego uwagi. Patrzą w komórki, przeglądają fejsa albo w coś grają. Są wyluzowani, śmieją się. Nie pomyślałbyś, że za chwilę staną przed komisją, która jeszcze kilkanaście lat temu wzbudzała respekt, o ile nie postrach, wśród wchodzących w dorosłość mężczyzn.

Patrzymy na nich z kolegą fotoreporterem. Ja 14 lat po kwalifikacji wojskowej, on - 17. Zaskakuje nas swobodna atmosfera oczekiwania.
- Bałeś się? - pytam.
- Trochę tak, a ty? - odwzajemnia pytanie.
- Ba! A ściągałeś majtki?
- No, a ty?
- No, krępowało mnie to.
- Mnie też.

- Naprawdę do golasa trzeba było się rozebrać? - dziwią się oderwani od komórek 19-latkowie. - Teraz już nie. Zostajemy w bieliźnie, ważą nas, mierzą, sprawdzają wzrok i ciśnienie, potem bada nas lekarz, osłuchuje, ogląda i wypytuje o choroby, normalka. My rozbieranie się znamy tylko z legend, na przykład z tej o zimnej chochli – czasy się zmieniły, ale legendy jak widać pozostały.

Badanie nie ma nic wspólnego z krążącymi o poborze legendami

Poza nimi sporo się zmieniło. Przede wszystkim obowiązek odbycia zasadniczej służby wojskowej. Od 2008 roku już go nie ma. Chcesz iść do wojska – idziesz, nie masz ochoty – nie ma przymusu. A skoro nikt cię do tego nie zmusza, to kategoria "A" (zdolny do służby) wygląda w książeczce wojskowej jakoś mniej strasznie. Poborowi ozdrowieli.

Przed 2008 rokiem komisje lekarskie odnotowywały o wiele więcej przypadków starania się o kategorie "D" i "E" (niezdolny do czynnej służby wojskowej w czasie pokoju oraz trwale niezdolny do służby – red.). Dzisiaj mało kto przedstawia im dokumentację medyczną sięgającą nawet czasów niemowlęcych. "D" i "E" dostają naprawdę chorzy, reszta w zdecydowanej większości wychodzi z poboru z "A". Są nawet tacy jak Marcin, którzy wolą pewne "drobne sprawy" przemilczeć, aby czasem nie zaważyły one na jego przyszłości. Tę wiąże ze służbami mundurowymi i wszystko inne niż "A" przekreśli jego marzenia.

Przed 2008 rokiem kategorie "D" i "E" przyznawane były znacznie częściej

- Ja tam wolę nie mieć łatki "niezdolny". Pracodawca może wziąć to pod uwagę – dodaje liczący na "A", ale niemarzący o mundurze Kuba.

- Pewne oznaki powrotu do sytuacji sprzed 2008 roku zauważyliśmy po wydarzeniach na Majdanie w Kijowie i po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna była za naszą granicą, stała się realna, ale obawa przed nią trochę już okrzepła – mówi lek. med. Władysław Tlałka, przewodniczący Powiatowej Komisji Lekarskiej działającej w Krośnie.

Sporo osób deklaruje chęć przynależności do Wojsk Obrony Terytorialnej

Okrzepła albo przybrała inną formę. W sąsiadującym z komisją pokoju urzęduje przedstawiciel Wojsk Obrony Terytorialnej, reaktywowanej od 1 stycznia 2017 roku formacji. Na biurku ma stosik podań. Jedno z nich złożył Michał, uczeń II LO w Krośnie. Kiedyś sprawy wojskowe bardzo go kręciły. Stwierdził jednak, że zrobi maturę i dopiero potem zastanowi się, co dalej. Obrona Terytorialna to coś w sam raz dla niego, bo swojej kariery nie chce na razie związać na stałe z wojskiem. - Zaczynasz od 16-dniowego szkolenia, potem służbę pełnisz przez jeden weekend w miesiącu, a poza nim pozostajesz do dyspozycji. Nauczę się, jak posługiwać się bronią i jak działa wojsko. Mam nadzieję, że mi się to nie przyda, ale na wszelki wypadek lepiej wiedzieć – tłumaczy.

Mają różne plany, ale kategoria "A" może im w nich tylko pomóc

Kamil do wojska się nie garnie, interesuje go dziennikarstwo. Nosi okulary. Z tego powodu obawiał się, że kwalifikacja trochę się przedłuży, bo zostanie odesłany na konsultacje. Bardzo tego nie chciał, wolał wszystko sprawnie załatwić. - Na szczęście wada nie jest duża, więc poszło szybko i za chwilę dostanę już książeczkę – cieszył się.

Gdy dostaje dokument do ręki, natychmiast go otwiera i sprawdza, jaką literę wpisano. - Jest "A" - uśmiecha się z zadowoleniem. - Miałem nadzieję, że taką dostanę. Choć nie chcę iść do wojska, ta książeczka to dla faceta takie świadectwo dojrzałości. I poczucie odpowiedzialności za kraj. W razie czego gotowy jestem do jego obrony.

KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)