Kulisy wizyty głów państw w Krośnie

Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej przeszedł już do historii. Zakończyły się oficjalne uroczystości, wizyta prezydentów obydwu państw. Relacje z tych wydarzeń są już wszystkim znane. Wracamy jednak do tematu, ale od kuchni. Przedstawimy kulisy przygotowań i przebiegu wizyty Lecha Kaczyńskiego.

Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej organizuje od kilku lat na przemian Polska i Węgry. Co roku obchody są w innym mieście, były już w Győr, Przemyślu i Debreczynie. Teraz staraniem władz miasta i Stowarzyszenia Portius uroczystości odbyły się (24.03) w Krośnie. W 2007 roku dzień 23 marca parlamenty państw ustanowiły Dniem Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. - Razem z innymi kolegami inicjowałam ten dzień. Jako jedyny polski poseł byłam w parlamencie węgierskim, kiedy ten dzień był ustanawiany. Czujemy się "rodzicami" tego święta - mówi poseł Elżbieta Łukacijewska.

Przygotowania do Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej i wizyty prezydentów obydwu krajów trwały w Krośnie i Warszawie od wielu miesięcy. Pierwsze spotkanie z przedstawicielami kancelarii prezydenta miało miejsce już w listopadzie. Program wizyty zmieniał się do ostatniej chwili. - Raz ustalony z jednym ministrem, za chwilę ulegał potężnej korekcie. Każdy miał swoje pomysły - mówi Bronisław Baran, zastępca prezydenta miasta. - Początkowo prezydent miał być w Krośnie cały dzień, miał spotkać się z mieszkańcami, być na koncercie galowym. Okazało się, że jego czas będzie ograniczony do trzech godzin, a nawet krócej - wyjaśnia. Każdy punkt programu był rozpisany co do minuty.

Wizycie towarzyszyły szczególne środki ostrożności. Wszystkie miejsca, w których miał przebywać Lech Kaczyński zostały dokładnie sprawdzone przez oficerów Biura Ochrony Rządu (BOR). Były jasne wytyczne co trzeba zamknąć, jakie wprowadzić procedury bezpieczeństwa. - Przyjechała do Krosna ogromna ekipa ludzi, podzielonych na segmenty. Nikt jednak nie wchodził sobie w paradę, każdy wiedział co ma robić. To potężna, świetnie przygotowana machina imprezowa, która dba o najdrobniejszy detal - ocenia Dorota Cząstka, dyrektor Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza.

BOR sprawdził tam każde pomieszczenie. Uczestniczył w tym nawet pies wyszkolony do tropienia ładunków wybuchowych. - W ostatniej chwili przypomnieliśmy sobie, że mamy elementy pirotechniczne, które wykorzystujemy do spektakli ulicznych. Na szczęście zdążyliśmy je wywieźć do innego magazynu - opowiada dyrektor.

Nowy budynek RCKP został oddany do użytku kilka miesięcy temu. Jeszcze jakiś czas po otwarciu obiektu dyrekcja i pracownicy mówili o tym, jak łatwo się w nim zgubić lub zatrzasnąć. Nie uniknęli tego również oficerowie BOR-u. Utknęli w przeciwpożarowej klatce schodowej. Prosząc o uwolnienie, machali zza szyby, ale przebywające w pobliżu dziewczyny pomyślały, że to z sympatii. - "Odmachałyśmy" im. Dopiero po chwili zrozumiałyśmy, że są zamknięci - wspomina ze śmiechem jedna z nich.

Kancelaria prezydenta zażyczyła sobie pomieszczenia dla prezydenta w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza. Wyznaczanie takiego pokoju nie było łatwe. - Do całego zaplecza RCKP można się dostać tylko przez korytarze w piwnicach. Nie chcieliśmy nikogo nimi prowadzić, dlatego do ostatniej chwili trwały dyskusje gdzie taki zamknięty pokój z dostępem do toalety urządzić - mówi Dorota Cząstka. Na potrzeby odpoczynku prezydenta zaadaptowano więc jedno z pomieszczeń, w którym na co dzień mieści się galeria. - Była prośba o miękkie fotele, aby można było wygodnie - mówiąc prozaicznie - wyłożyć nogi - informuje.

Wejście do RCKP - kontroli nie uniknął nawet Piotr Przytocki, prezydent Krosna

Wejście do RCKP było zabezpieczone. W dniu wizyty nie mogła się do niego dostać żadna niepowołana osoba, której oficerowie BOR-u nie mieliby na liście. Torebki, plecaki, sprzęty ekip dziennikarskich, a nawet instrumenty muzyczne orkiestry zostały dokładnie prześwietlone, a każda osoba musiała przejść przez bramkę pirotechniczną. Wszystkie osoby uczestniczące w uroczystościach musiały podać wcześniej swoje dane osobowe, z peselem i imieniem ojca włącznie. Dziennikarze musieli wcześniej uzyskać akredytację.

Pilnie strzeżone było też otocznie sądu, gdzie odsłonięta miała być tablica upamiętniająca Bramę Węgierską. Dla bezpieczeństwa wstrzymane zostały prace budowlane w pobliżu miejsc objętych wizytą. Stanął nawet ogromny dźwig, pracujący w Rynku. Ruch na wielu ulicach został zatrzymany lub ograniczony. Do kolumny samochodów z oficjalną delegacją nie mógł dołączyć żaden inny samochód, szczególnie jeśli był na gaz. Dlatego nawet "firmowy" Peugeot prezydenta Przytockiego nie mógłby w niej uczestniczyć.

Z wizytą tak ważnych gości wiązały się również prace porządkowe w mieście. Wykopy, które towarzyszyły prowadzonym w ostatnich tygodniach pracom ziemnym w okolicach Starówki zostały zaasfaltowane, przyległe ulice - dokładnie wyczyszczone. Miasto zostało przystrojone polskimi i węgierskimi flagami, a oczom mieszkańców ukazała się odnowiona elewacja sądu (chociaż jej remont nie był robiony specjalnie na tę okazję, zaczął się znacznie wcześniej).

Hala sportowo-widowiskowa. Tu podany został pożegnalny obiad dla prezydentów obu państw i wszystkich gości uroczystości. Na pierwszym planie stół, przy którym jadł Lech Kaczyński

Obchody Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej rozpoczęły się w Polsce już w poniedziałek (23.03). W Warszawie uroczystym obiadem podejmował prezydenta Węgier Lech Kaczyński. Na to spotkanie zaproszeni zostali też krośnianie: prezydent Piotr Przytocki i prezes Stowarzyszenia Portius Zbigniew Ungeheuer. Obecny był również starosta krośnieński Jan Juszczak.

Aby zdążyć na uroczystości w Krośnie i powitać zaproszonych gości, prezydent Przytocki wracał do domu w nocy. W Krośnie był o 4 nad ranem. Prezydenci państw przylecieli do Rzeszowa samolotem. Stamtąd, przez Domaradz i Miejsce Piastowe kolumna samochodów przyjechała do Krosna. Trasa przejazdu przez miasto też wcześniej została szczegółowo zaplanowana - samochody przejechały przez obwodnicę, skręciły w ul. Tysiąclecia i Kolejową. Prezydent miał wysiąść z prawej strony auta pod wejściem do RCKP.

Sala widowiskowa zgromadziła wielu gości. Część z nich miało trudności z oglądaniem tego, co działo się na scenie, bo widok zasłaniały ekipy telewizyjne i fotograficzne. Stały w centralnym punkcie widowni. - Podczas takich wizyt media są ważne, mają stać w najlepszym miejscu, nawet jeśli zasłaniają zaproszonym gościom. Trudno - tłumaczy Dorota Cząstka.

Tak jak ustalono, uroczystość rozpoczęła się zanim prezydenci dojechali. Oczekiwanie na głowy państw gościom umilały występy artystyczne. W końcu przyjechali. Prezydenta powitały władze miasta oraz dyrekcja RCKP. To również wymogi protokołu dyplomatycznego. Są w nim też wytyczne co do garderoby. - Miałam straszną "zagwozdkę" jak sobie z tym poradzę - wspomina Dorota Cząstka. - Musiały być obowiązkowo beżowe rajstopy, elegancki kostium, spódnica lekko za kolana. A to zupełnie nie jest moja garderoba - żartuje.

Nieodłącznym elementem tak ważnych wizyt są prezenty. Specjalnie na ten dzień przygotowano oficjalne pamiątki. Wśród nich 600 książek z wierszami Pawła z Krosna. Prezydenci otrzymali egzemplarze oprawione w cielęcą skórę (było ich tylko 10).

Rafał Barski z wydawnictwa Ruthenus przedstawia książkę z wierszami Pawła z Krosna

- Tak na początku XVI wieku oprawiano książki. Na okładkach wytłoczano motywy roślinne z drobinkami prawdziwego złota - informuje Rafał Barski, właściciel wydawnictwa Ruthenus (Ruthenus to pseudonim właśnie Pawła z Krosna). - Na pierwszej stronie okładki wytłoczony został orzeł, na ostatniej - pochodzący z czasów życia Pawła z Krosna herb Krosna bez tarczy, przedstawiający półorła-półlwa. Poezja została wydana po polsku i łacinie, przetłumaczono ją też na język węgierski - dodaje.

Prezydent Krosna otrzymał m. in. od prezydenta Węgier Medal Św. Stefana. Przyjął też przechodni sztandar Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Przez najbliższy rok, do kolejnych obchodów tego święta będzie on w Krośnie.

Po przemówieniach oficjele szybko opuścili budynek Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza. Udali się na Rynek. Przed wejściem do bazyliki, czekający na delegację proboszcz parafii Trójcy Świętej ks. Karol Bryś, w ostatniej chwili kazał przynieść krzyż mówiąc o prezydentach Polski i Węgier: "Obaj są katolikami, będą całować". Lech Kaczyński zwiedził kościół farny, znalazł też czas na chwilę modlitwy. Na Starówce przywitał "Sztafetę Przyjaźni" Sárospatak-Krosno. Biegacze chcieli przekazać upominki prezydentowi, jednak zabrania tego protokół dyplomatyczny i względy bezpieczeństwa.

Ważnym punktem obchodów było odsłonięcie na budynku sądu tablicy upamiętniającej istnienie w tym miejscu Bramy Węgierskiej. Potężny kamienny mur, będący pozostałością ławy fundamentowej bramy został odkryty podczas prac ziemnych, prowadzonych w roku 1993. Brama Węgierska była potężną budowlą z podwójnymi wrotami i wieżą z bali dębowych. Z bramy wychodziło się przez most zwodzony liczący 6 łokci długości i szerokości. Widniała na niej inskrypcja "Hic pax" (dosłownie: tutaj pokój).

Fragment tablicy poświęconej Bramie Węgierskiej - przed i po poprawce herbu Węgier

Taki sam napis pojawił się na tablicy umieszczonej na budynku sądu. Jej wykonawcą był artysta Andrzej Samborowski-Zajdel. Na tablicy znajduje się tekst opisujący Bramę Węgierską oraz trzy herby: Polski, Węgier, a nad nimi - Krosna. Nie obyło się tu bez wpadki. Początkowo przedstawiony herb Węgier okazał się niekompletny - nad tarczą zabrakło korony świętego Stefana (pierwszego króla Węgier). Błąd w ostatniej chwili został naprawiony.

Po wizycie na Starówce kolumna z gośćmi udała się do hali sportowej, gdzie przygotowany był obiad dla ponad 300 gości. Jako przystawkę podano paszteciki z indyka ze śliwkami i dipem czosnkowym. Danie główne nie było wyszukane, składało się z kremu z kury z grzankami oraz karkówki w sosie z ziemniakami i surówką. Na deser przygotowano ciasto czekoladowe ze śliwkami. Media nie zostały wpuszczone na obiad, bo nie można robić prezydentowi zdjęć podczas posiłku.

Jadłospis musiał być wcześniej znany osobom z otoczenia prezydenta. Wymagane też były dane osobowe kucharzy przygotowujących potrawy dla głowy państwa.

Lech Kaczyński spożył posiłek bardzo szybko i po 20 minutach wraz ze swoją świtą odjechał w kierunku Rzeszowa. Spieszył się, bo jeszcze tego dnia sprawy rodzinne wzywały go do Gdańska.

Na oficjalnej stronie internetowej prezydenta znalazła się relacja z wizyty w Krośnie. Są na niej też zdjęcia. Dwa pokazują lotnisko "Jasionka", skąd prezydent odlatywał. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie opis fotografii "Pożegnanie na lotnisku w Krośnie... i wylot do domu". To zwykła pomyłka, ale może stanie się prorocza i za kilka lat prezydencki samolot będzie mógł wylądować i wystartować z krośnieńskiego lotniska.

Według oficjalnej strony Prezydenta RP Lech Kaczyński wylatywał z Krosna

W ten sposób Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej z najważniejszymi gośćmi na czele stał się przeszłością. Towarzyszyły mu dziwne, czasem zabawne, ale też stresujące sytuacje. Żaden spośród podanych przymiotników nie zmienia jednak faktu, że byliśmy świadkami historycznego wydarzenia.

Już wkrótce w telewizji Krosno24 reportaż filmowy z obchodów Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej.

ZOBACZ W ARCHIWUM PORTALU:
KOMENTARZE
Brak wyróżnionych komentarzy.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)