Do zbierania informacji na temat Suchodołu, Józefa Habrata zachęciła żona. Gromadzenie materiałów trwało ponad 10 lat. – Gdy zmarła Danusia, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zacząłem przeglądać stare dokumenty i postanowiłem wrócić do pomysłu żony, by napisać książkę o Suchodole, którego już nie ma.
Książka, nad którą prace trwały ponad rok, jest podzielona na dwie części. Pierwsza jest poświęcona historii dzielnicy, druga jest bardzo osobista, bo dotyczy życia prywatnego autora. Większość dokumentów zawartych w książce pan Józef otrzymał od swoich rodziców.
– Moja mama bardzo dużo wiedziała o historii Suchodołu. Mój rodzinny dom w dawnych czasach był otwarty dla mieszkańców. Gromadzili się w nim sąsiedzi w zimowe wieczory i dyskutowali, głównie o polityce i pracy rolnika. Wcześniej nie było telewizora, radia czy gazety. Był jedynie tzw. kołchoźnik. [prosty odbiornik radiowy, pozbawiony możliwości zmiany pasma - przyp. red.]
Niektóre informacje oraz zdjęcia krośnianin pozyskał też od innych mieszkańców Suchodołu. – Pozostały mi zapiski i wspomnienia z rozmów z już nieżyjącymi suchodolanami. Od niektórych mam unikalne, wcześniej nigdzie niepublikowane zdjęcia lub plany. Na przykład ślubne zdjęcie suchodolskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych czy szkic cegielni, który córka Ewa znalazła w kuferku na strychu w domu rodzinnym swojej mamy Marii Kubit, nieżyjącej wnuczki kierownika wytwórni.
Pierwsza wzmianka o wsi Suchodół pojawiła się w dokumentach w 1430 roku. Jej nazwa nawiązuje do suchych obszarów występujących w nizinach nadrzecznych lub suchych rowów. Ludność zamieszkująca Suchodół była w większości polskiego pochodzenia. Mieszkańcy byli zobowiązani do robocizn na rzecz Krosna. Naprawiali mury obronne, bruki, mosty i młyny.
Z Suchodołem wiąże się kilka ciekawych historii. Królowa Jadwiga, odpoczywając na suchodolskiej „dzielnicy”, chciała wybudować kościół na górce między wsią a Głowienką. W miejscu, gdzie miała stanąć świątynia, zasadziła dąb, ale mieszkańcy obu miejscowości nie spełnili jej życzenia. - Królowa rzuciła więc klątwę, że nikt z Suchodołu i Głowienki nigdy nie zostanie księdzem. I tak było do niedawna.
W latach 70-tych w wyniku podpalenia dąb spłonął, ale na pamiątkę tej legendy pobliską ulicę nazwano Dębową.
Suchodół odwiedził też cesarz Franciszek Józef. – Pod dębem w 1900 roku zorganizowano manewry cesarskie, w których uczestniczyło 11 tys. żołnierzy. Obserwował je sam cesarz, który po ich zakończeniu udał się dzisiejszą ulicą Bieszczadzką do Miejsca Piastowego, gdzie stacjonowały jego kolejne wojska. Dlatego do niedawna ul. Bieszczadzką nazywano cesarską.
Autor w publikacji z chęcią powraca do swoich młodych lat i charakterystycznych miejsc. Opisuje swój rodzinny dom, tradycje, zabawy czy zimowe szaleństwa na nartach. – Oczekiwanie na pierwszy śnieg, budowa skoczni narciarskiej na Turkowym i rywalizacja ze starszymi kolegami - tak pamiętam zimy.
Dzięki publikacji dowiadujemy się, że w Suchodole działał zespół teatralny, orkiestra dęta, koło gospodyń wiejskich, Uniwersytet Ludowy, Ludowy Zespół Sportowy „Badonianka” czy Spółdzielnia Spożywcza „Suchodolanka”. – Powstała w trakcie II wojny światowej za zgodą niemieckich władz. Dzięki niej w Suchodole praktycznie nie było głodu. Spółdzielnia skupowała nadprodukcję płodów rolnych i sprzedawała je osobom, które nie miały własnych zasobów żywności.
W Suchodole działała prężnie również mleczarnia. – Powstałe w niej produkty, głównie masło i sery wysyłano do Lwowa i Krakowa. Odbiorcami byli żydowscy kupcy – mówi autor. – Był też kamieniołom zwany Dołami Żydowskimi. Nazwa wzięła się stąd, że sprzedażą kamienia zajmowali się Żydzi.
Autor wspomina także wielu zasłużonych dla Suchodołu mieszkańców. Jednym z nich jest Jan Czuchra. – Był to budowniczy, który według własnego pomysłu i za własne pieniądze, wybudował wodociąg w naszej dzielnicy. Suchodół, od kiedy pamiętam, borykał się z brakiem wody, a wodociąg pana Jana działa do dziś.
Opowiada też historię swojego wuja Stanisława Habrata, który w czasie II wojny światowej miał wyrobioną „kenkartę”(rodzaj dowodu osobistego wydawanego przez okupantów - przyp. red.) na nazwisko sąsiada Józefa Kubita. –Te lewe dokumenty uzyskał dzięki wyciągowi metrykalnemu wystawionemu przez proboszcza krośnieńskiej fary. Wujek był wiceszefem krośnieńskiego kedywu AK. Po wojnie przez 43 lata pracował jako nauczyciel fizyki i elektrotechniki w Naftówce.
Druga część książki to historia życia pana Józefa i jego miłości do żony Danusi. Autora poznajemy więc od tej bardziej prywatnej strony. Pan Józef był mistrzem Polski pracowników handlu i spółdzielczości oraz mistrzem Polski księgowych w biegach narciarskich, zaś w skokach narciarskich w 1968 roku zajął 10. miejsce w kraju.
W książce zawarł też fotografie ze swoich licznych podróży z żoną. Wspólnie odwiedzili 25 krajów, m.in. Chiny, Kubę, Izrael, Hiszpanię, Grecję czy Turcję. Od dwóch lat, pan Józef już nie podróżuje. – Wraz z odejściem żony Danusi straciłem wszystko, co miałem w życiu najcenniejszego. Ta książka to oddany jej hołd.
Publikacja liczy 320 stron, ukazała się nakładem wydawnictwa Graffia. Osoby zainteresowane jej kupnem, mogą kontaktować się z autorem pod numerem telefonu 604 518 661. Józef Habrat jest również autorem „Suchodolskich kapliczek”, o których pisaliśmy tutaj.