Opisana wyżej sytuacja była wyreżyserowana i kontrolowana przez wolontariuszy Legionu Gerarda – krośnieńskiej grupy medyczno-poszukiwawczej Fundacji Wsparcie 112. - Chcieliśmy sprawdzić, jak zachowują się mieszkańcy, kiedy ktoś potrzebuje pierwszej pomocy – tłumaczy Artur Jabłoński, założyciel Legionu Gerarda. - Prawdę mówiąc, byliśmy przygotowani na najgorsze – dodaje.
Jego obawy były uzasadnione. W internecie nie brakuje filmów z podobnych eksperymentów. Niektóre reakcje ludzi, a w zasadzie ich brak, dają do myślenia (zobacz na YouTube: tutaj). - Powszechna znieczulica, pogłębiające się stereotypy i egoizm to choroby naszego wieku i trzeba z nimi walczyć – dodaje Artur.
W Polsce za nieudzielenie pomocy człowiekowi „znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” grozi do 3 lat pozbawienia wolności (art. 162 § 1 k.k). Jednak to nie strach przed więzieniem powinien motywować do pomagania. - Pomoc nic nie kosztuje i nie jest tylko naszym obowiązkiem, ale przede wszystkim świadczy o naszej empatii i inteligencji emocjonalnej – mówi współorganizator doświadczenia.
Akcję przeprowadzono w kilku miejscach na terenie Krosna: na ul. Staszica, ul. Sienkiewicza naprzeciwko sądu, na Rynku, na moście za rondem Solidarności, na wałach przy wejściu do Parku Jordanowskiego, koło Kina Sokół, na ul. Piotra Skargi. Straż miejska i szpital zostały wcześniej powiadomione o planowanym wydarzeniu.
W rolę poszkodowanej wcieliła się Ada Krowicka, pasjonatka ratownictwa z Legionu Gerarda. Na początku dziewczyna symulowała ostry, pulsujący ból w okolicach jamy brzusznej i klatki piersiowej. Potem scenariusz zmieniono i 19-latka nagle „traciła przytomność”. W większości przypadków mieszkańcy od razu zatrzymywali się i pytali co się dzieje, jeśli leżała twarzą do ziemi próbowali ją odwrócić.
W pierwszej chwili ludzie sięgali po telefon, żeby wezwać pogotowie (lub nawet na policję). Tylko dwie osoby sprawdziły „nieprzytomnej” Adzie puls. - Sam telefon na pogotowie to za mało, zwłaszcza jeśli nie mamy kontaktu z ratowaną osobą. Wystarczy krótka przerwa w dostawie tlenu, by mózg uległ ciężkim uszkodzeniom, a nawet obumarł. Zazwyczaj są to 3-4 minuty. Nie możemy wtedy stać bezczynnie i czekać na karetkę – tłumaczy ratownik.
- Jeśli poszkodowana osoba nie odpowiada na nasze pytania, należy najpierw sprawdzić oddech. Jeżeli stwierdzimy, że nie ma oddechu należy zadzwonić na 999 lub 112 i rozpocząć resuscytację oddechowo-krążeniową, czyli 30 uciśnięć klatki piersiowej, 2 wdechy.. Pamiętajmy, że walczymy o czyjeś życie.
Sam telefon na pogotowie to za mało, zwłaszcza jeśli nie mamy kontaktu z ratowaną osobą
Według Artura Jabłońskiego, jedyną drogą do uświadomienia ludziom jak ważna jest pierwsza pomoc jest ich edukacja. Legion Gerarda organizuje i angażuje się w kursy, szkolenia dla mieszkańców. Wszystkie informacje na ten temat można znaleźć na Facebooku: tutaj.
Podczas przeprowadzania eksperymentu można było także zaobserwować jak silne w społeczeństwie jest działanie instynktu stadnego. Wystarczyło, żeby jedna osoba podeszła do dziewczyny i wokół niej pojawiały się następne. Kiedy Ada leżała bez ruchu naprzeciwko byłego Baru Monika, dwie idące w jej kierunku nastolatki zawróciły i przeszły na drugą stronę ulicy. Potem przez kilka minut obserwowały zdarzenie z dystansu.
Koło przystanku na ul. Wojska Polskiego krośniance pomógł dopiero mężczyzna sprzątający ulicę. Czekająca na autobus młodzież była zbyt pochłonięta telefonami komórkowymi. Ich zachowanie można także tłumaczyć tzw. efektem rozproszonej odpowiedzialności (zobacz na YouTube: tutaj) - im więcej osób widzi zdarzenie kryzysowe, tym mniejsza szansa, że ktokolwiek zareaguje.
Oglądając poniższy film z krośnieńskiego eksperymentu warto zadać sobie pytania: "A co ja bym zrobiła/zrobił w takiej sytuacji?", "Czy wiem jak udziela się pierwszej pomocy w nagłych wypdkach?".
Test by był bardziej wiarygodny gdyby w miejscu ładnej młodej dziewczyny w centrum miasta był jakiś brudny nieprzytomny alkoholik leżący np. na jakimś skwerze. Poza tym jezcze trochę takich pseudo doświadczeń i nikt nikomu nie pomoże bo pomyśli że to znowu jakieś "jaja".
Zawsze startuje do potrzebujacego-czesto nawet kiedy nie wiem co mu jest. (żona do mnie -jedż ktos sie nim zajmje!??)
Tak! Jestem na TAK. Zróbcie to w Vivo! Poważnie, zauważam tam taką potrzebę przeprowadzenia akcji symulacji. Trzeba "obudzić" klientów! Otrzeźwić od wpływu reklam, własnych potrzeb, zakupów, muzyki oraz oświetlenia, rozmyślania o przeszłości i przyszłości. Zamiast być w TYM momencie. Uświadomić im, jak bardzo tracą kontakt z rzeczywistością, z odczuwaniem sytuacji i szybkim reagowaniem na nie.