Od najmłodszych lat Iwona Bochnak przygotowywała się do nauki w szkole plastycznej. Jednak zamiast spełnić swoje marzenie, zdecydowała się na liceum handlowe. Szybko okazało się, że z przeznaczeniem lepiej nie walczyć, bo krośnianka niebawem wróciła do swoich dziecięcych zainteresowań.
Dużą inspiracją były dla niej dzieci, z którymi pracowała w prywatnej szkole muzycznej. - Uczniowie przychodzili do mnie i pytali, co nowego robię. A ja malowałam, rysowałam, wymyślałam coraz to nowe rzeczy. Potem starałam się zdobywać bardziej specjalistyczną wiedzę. Zapisywałam się na kursy i szkolenia, na których poznawałam przeróżne rzemiosła artystyczne - wspomina krośnianka, która jest wszechstronną artystką. Tworzy w różnych technikach i we wszystkich się spełnia.
Prace pani Iwony często można kupić na kiermaszach. Najbardziej zapadła jej w pamięci pierwsza edycja Jarmarku Kupuję, bo krośnieńskie. – To było po pandemii. Po dwóch godzinach nie miałam czego sprzedawać na swoim stoisku. Ludzie wykupili wszystko. Największym zainteresowaniem cieszą się moje koty o ogromnych oczach.
Dlaczego akurat te zwierzęta? – Przekornie od kotów wolę psy – śmieje się pani Iwona. – Nie zmienia to jednak faktu, że mają one w sobie artystyczne piękno. Dlatego robię te maskotki.
Koty są szyte z materiału. Mogą być różnej wielkości, jak i przeróżnych kolorów i wzorów. Na początku pani Iwona przygotowuje szablon, który odrysowuje i wykrawa. Później materiał zszywa na maszynie. - Kiedyś robiłam to ręcznie, ale gdy zaczęłam dostawać większe zamówienia, zasiadłam do maszyny – przyznaje.
Najtrudniejsze jest przewracanie maskotki, zwłaszcza niewielkiej, na prawą stronę i wypychanie jej kulkami silikonowymi. Później przychodzi czas na malowanie dużych, wyrazistych oczu i pyszczka za pomocą farb do tkanin.
Malutkie kotki pani Iwony już niedługo będzie można kupić w Punkcie Informacji Kulturalno-Turystycznej w Krośnie.
Oprócz kotów artystka tworzy również materiałowe lalki z namalowanymi twarzami. Robi je na przeróżne okazje, a wiele z nich wędruje za granicę. – Do Anglii wysłałam dwie lalki bliźniaczki przedstawiające angielskie nauczycielki. Z kolei do Francji trafiła lalka zegarmistrza dla polskiego rzemieślnika, który tam mieszka od ponad 40 lat.
Pani Iwona udziela się też charytatywnie. Każdego roku przekazuje swoją maskotkę na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Był już kot, lalka czy krasnal. – Cieszy mnie, kiedy moje maskotki osiągają fajne kwoty. W ten sposób dokładam swoją cegiełkę do szczytnego celu – mówi.
Krośnianka czasami ma żal do siebie, że rozdrabnia się na wiele technik. Jednak jak sama przyznaje, nie potrafi cały czas robić tego samego. Stąd w jej twórczości taka różnorodność. Oprócz tworzenia maskotek od wielu lat zajmuje się malowaniem bombek choinkowych. Tworzy również biżuterię z koralików, np. krywulki, kolczyki czy broszki oraz weneckie maski.
Daje też życie starym przedmiotom. Metodą decoupage’u odnawia kanki (stare bańki na mleko), które otrzymuje od znajomego zajmującego się rozbiórką i czyszczeniem starych domów. Ostatnio swoich sił próbuje w pisaniu ikon.
W ciągu tych lat współpracowała z wieloma instytucjami (Muzeum Rzemiosła, BWA, RCKP), prowadząc zajęcia lub wykonując zlecenia. Na przykład z okazji powstania Etnocentrum stworzyła diabełka z krośnieńskiej legendy, gałgankowe lalki i motanki. – Są to słowiańskie lalki, których się nie zszywa, a mota. Każda z nich ma jakąś funkcję, np. strzegły domu. Jak z czasem sznurki przy nich się luzowały, to znaczyło, że problemy same się rozwiązują.
Stara się tworzyć unikalne rzeczy. - Miałam raz propozycję, żeby iść w masową produkcję, ale odmówiłam. Nie mam duszy producenta, ale artysty. Owszem zdarza się, że jeden wzór robię w kilkudziesięciu egzemplarzach, ale to tylko wtedy, kiedy tworzę np. dla przedszkolaków.
Teraz doczekała się własnej pracowni w domu, planuje więc spróbować malarstwa. Jej prace można zobaczyć na fanpage’u La Speranza Tworzone z serca.
Pani Iwona prywatnie jest mamą aktora Alana Bochnaka. Pisaliśmy o nim tutaj.