Lombardy to prywatne firmy, które zajmują się udzielaniem pożyczek pod zastaw, a także skupem i sprzedażą towarów. Nazwa wzięła się od włoskich średniowiecznych bankierów zwanych lombardami.
Pożyczki są udzielane głównie pod zastaw elektroniki, sprzętu AGD/RTV czy biżuterii. Zastawiony przedmiot pozostaje w lombardzie do momentu jej spłaty. Co ważne, nie jest ona oprocentowana, ale są pobierane opłaty za przechowywanie. Pożyczka wynosi od 30 do 90% wartości zastawionej rzeczy. Jeśli wraz z opłatą nie zostanie spłacona w ustalonym terminie, przedmiot staje się własnością firmy i może zostać sprzedany.
W Krośnie działają cztery lombardy. Znajdują się na ul. Piłsudskiego, Wojska Polskiego, Betleja i Lewakowskiego.
Pracownik z ul. Lewakowskiego pracuje w branży już 15 lat. Przyznaje, że na razie kryzysu gospodarczego u nich nie widać. Interes się kręci, ale zyski są o wiele mniejsze. - Od kiedy tu pracuję, to ludzie tak dobrze, jak za tych rządów nie mieli. Mówią: inflacja, ceny rosną. To nic! Ludzie mają pieniądze. Cały czas dostają je od państwa, więc nie muszą pożyczać.
Wspomina, że kilkanaście lat temu o tej godzinie w lombardzie były kolejki. – Gdy nie było 500 plus ani innych dodatków, do godz. 13:00 wypisywałem same pożyczki. Wielodzietne rodziny ciągle do nas przychodziły. Młode małżeństwa musiały kombinować, jak się utrzymać. Zadłużały się, pożyczały na raty. Jeszcze 2-3 lata temu przychodzili do nas emeryci, bo brakowało im na lekarstwa czy na prywatną wizytę u lekarza. Teraz nawet nie pamiętam, kiedy ktoś ostatnio przyszedł pożyczyć na leki – opowiada.
Ci, co jeszcze przychodzą, zastawiają głównie telefony komórkowe, laptopy, złoto, zegarki, elektronikę, AGD, piły, sprzęt radiowo-telewizyjny, rowery czy nawet drabiny. Większość wraca po te przedmioty. - Pożyczamy od 40 do 60% wartości zastawionej rzeczy. Jeśli ktoś ma dowód zakupu lub gwarancję, to dajemy troszkę więcej.
Ekspedientka lombardu przy ul. Wojska Polskiego, który działa od trzech lat: – Jak sobie radzimy? Powiem szczerze, że powinno być lepiej, a jest gorzej. Kiedyś przychodziło do nas więcej osób. Pieniędzy brakuje, ludzie powinni się zastawiać, a od wakacji tendencja, jeśli chodzi o klientów, jest spadkowa.
Kobieta mówi, że przychodzą do nich głównie osoby w wieku 30-40 lat, które zastawiają telefony, laptopy, złoto, sprzęt AGD/RTV lub radia. Ok. 70% z nich wraca po te przedmioty. - Mamy też stałych klientów, którym czasami braknie do pierwszego, a nie chcą pozbywać się danej rzeczy. To przychodzą ją zastawić. Jak dostaną wypłatę, to po nią wracają.
A na co trzeba uważać, prowadząc lombard? - Nie przyjmujemy rzeczy, na których się nie znamy. Na przykład dzwoniła raz pani, która chciała zastawić porcelanę za duże pieniądze. Odmówiłem, bo po pierwsze nie znam się na porcelanie, a po drugie takie komplety są dostępne o wiele taniej w Internecie - słyszymy od pracownika lombardu przy ul. Lewakowskiego.
Klienci próbują czasem wywrzeć wrażenie na pożyczkodawcach i opowiadają łzawe historie swojego życia: - Jednej pani uwierzyliśmy i jesteśmy w plecy 2,5 tys. zł. Musimy też uważać np. na telefony. Mieliśmy już takie historie, że klient zastawił u nas komórkę kupioną na raty, które przestał płacić. Telefon za 3 tys. zł był w końcu blokowany, a więc dla nas stawał się prawie bezużyteczny. Mieliśmy też przygody, że ktoś przynosił nam skradzione rzeczy, które później rekwirowała policja - dodaje ekspedientka z Wojska Polskiego.
Lombard przy ul. Wojska Polskiego nie tylko udziela pożyczek pod zastaw, ale również skupuje stare przedmioty. Można w nim znaleźć np. aparaty, płyty winylowe czy gramofony.
Lombard prawdę Ci powie, czy uczucia były gorące i właściwie ulokowane, czy złoty pierścionek z brylantem nie okaże się zwykłą blaszką , a diament cyrkonią
co Wy piszecie? że ludzie pieniędzy nie mają. Zróbcie wywiad o szmateksach, zobaczycie jaką kasę ludzie na szmaty wydają, jakby nie mieli co do gara włożyć to na ciuchy by nie wydawali. Sama chodzę do ciucholandów i widzę jedne i te same osoby które co tydzień zostawiają po parę stów za szmaty. Na Wojska Polskiego obok lombardu w piątki jest nowy towar, ludzie czekają przed drzwiami na otwarcie co najmniej godzinkę, na Powstanców tak samo. "Ludzie pieniądze mają bo PIS-iory rozdają"
Ciekawe zjawisko. Nawet pod panowaniem tańszej chińszczyzny masowej znów się pojawiły rzeczy używane wtórne. Ostatnio Lombardy zniknęły na dobre 20 lat lub tylko telefonami się zajmowały. Od zawsze kojarzyły się z bardzo tanimi rzeczami z Niemiec, że aż niewiadmo czy wtedy Niemiec oddał to dobrowolnie. Nawet ja 1.5 roku temu dzwoniłem w sprawie pracy w Lombardzie i było już nieaktualne, a następnie rok temu kupiłem tam telefon i stałem w pół godzinnej kolejce. Szkoda że teraz znów tendencja spadkowa.
Kto ma kasę ten może i ma. To że chodzę do Vivo nie znaczy, że tam kupuję, bo różnicę w moich "mocach zakupowych" widzę gołym okiem. Chodzę po to co konieczne i nie mówcie że nie ma biedy. Od nowego roku najniższa w górę.. u nas już wiadomo, że ludzie z pracy polecą. Będziecie mieć dopiero w przyszłym roku luksusy.
Jaka bieda... W niedzielę pod vivo nie ma gdzie stanąć tak gonią kupować... W sklepach spożywczych to samo, ceny wyższe o 30 - 50% niż rok temu a nie widać, by sklepy były puste... Handel w internecie to samo, paczka za paczką wysyłana...
Rozdają 500+ i inne plus coś tam, emerytom dają 13, 14 wypłatę, socjal kwitnie... A ludziom pomysłowym / młodym / pracującym rzucają przepisami kłody pod nogi i nowe podatki albo kontrole...